Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Krucza przepowiednia
Bramy sali tronowej otworzyły się z hukiem. Tym razem oglądałem to wszystko z drugiej strony będąc tym samym ich siłą napędzającą. Spokojnym, a z drugiej strony zdeterminowanym krokiem podszedłem prosto pod tron. Strażnicy rozpoznając mnie usunęli się z drogi pozwalając na przejście dalej mimo ich wyrazu twarzy. Gdy ujrzałem samego króla, moja zakrwawiona twarz przybrała kolor nieprzepalonej stali. Dotychczas rosły, pulsujący życiem mężczyzna zamienił się w siwego, nieogolonego, milczącego staruszka, który nawet nie spojrzał w moją stronę. Z trudem przełknąłem ślinę.
- Głupcze – teraz było mi już wszystko jedno w jaki sposób odezwę się do swojego króla – zlekceważyłeś naszego przybysza, a teraz jeżeli nic nie zmienisz, zginiemy haniebnie.
- Nie bredź – jego wzrok w dalszym ciągu był ślepo wbity w podłogę.
- Nie mam najmniejszego zamiaru – z chwili na chwilę brakowało sił na wypowiadanie kolejnych słów, więc postanowiłem się streszczać – to co powiedział nam mędrzec kilka dni temu było prawdą, musimy...
- Cisza! - Hilgrad powstał ze swojego tronu kierując oskarżycielsko palca w moją stronę – mam już dosyć słuchania tych głupstw! Jeżeli ostatnie dni spędziłeś na docieraniu do prawdy to kolejne spędzisz w lochu. Jak śmiesz się tak pokazywać, jak śmiesz się w ten sposób do mnie zwracać... Straż! Wrzućcie go do celi.
Nie mogłem nadziwić się otrzymanemu wyrokowi. Byłem jedną z najbliższych królowi osób, zawsze traktował mnie jak swojego brata, a nawet syna, a teraz... teraz zachowywał się wobec mnie całkowicie obco. Straciłem siłę na wszelkie dodatkowe słowa, straciłem wiarę i nadzieję, odeszła bezpowrotnie chęć do działania. Zawiodłem i musiałem się z tym pogodzić. Zrozumiałem to, że nigdy więcej nie spotkam już czarodzieja, że nie podziękuję Izaakowi za to co dla mnie zrobił, że nie wyrównam swoich rachunków z Arzifaelem. Wiedziałem, że nadszedł koniec. Koniec motywacji, przyszłości i życia. Nie pozwalając sobie na kolejny zastrzyk bólu bez oporu poszedłem w stronę lochu, nie pozwalając słynącym ze swego okrucieństwa strażnikom na rozpoczęcie jakże typowego dla nich rytuału znęcania się nad resztkami mojego lewego barku.

****************************


To co teraz piszę jest już, że tak się wyrażę „relacją na żywo”. No bo w końcu co mogę innego robić siedząc w zimnym lochu za kratami strzeżonymi przez królewskie łachudry? Na całe szczęście straż prowadząca mnie za kraty nie należała do zbyt rozgarniętej, dlatego też wraz ze mną wrzucili tu moją sakwę, a w niej księgę, pióro i resztkę atramentu. Przy pasie mam cały czas swój runiczny sztylet, do którego drgania się już zdążyłem przyzwyczaić na tyle, że go prawie nie czuję. Nie użyję go jednak. Nie mam siły ani tym bardziej chęci do działania. Działania, które jest bezsensowne w zaistniałych okolicznościach. Siedzę tutaj czekając na śmierć.

Obiecałem sobie również, że przy najbliższej okazji, w kulminacyjnym momencie całej tej zagmatwanej historii napiszę wstęp do tego, niestety ostatniego już rozdziału historii KherShoed. Dopełnię więc obietnicy, dla której przeznaczyłem pierwszą stronę. Niech więc słowa popłyną mi same z pióra...

„Dla królestwa KherShoed nastały czasy zmierzchu...”

****************************


Na tym kończą się zapiski atramentowe zaczynają natomiast słowa pisane krwią. Czytając dotychczas całą historię domyślam się, że jest to krew wzięta z ramienia kronikarza.

****************************


Gdy skończyłem przed sekundą słowa wstępu nadleciały smoki. Spodziewałem się tego. Podczas gdy całe miasto pogrążone jest w chaosie, ja siedzę spokojnie oczekując upragnionej już śmierci. Patrzę z ironicznym uśmiechem na twarzy na wymachujących rękami ludzi próbującymi ukryć się przed nieuniknionym. Słyszę kroki, ktoś się tu najwyraźniej zbliża. Ostatnie zdziwienie w moim życiu...to Hilgrad we własnej osobie.
- Jakubie! Ratuj nas, smoki nadciągnęły! - jego żałosne wysiłki były daremne.
Nie kryłem jednak irytacji jaka mnie ogarnęła. Odłożyłem na chwilę kronikę wstałem i podszedłem do krat.
- Trzeba było posłuchać, martwy już głupcze. Najpierw Theodosa, a później mnie. Twoja arogancja i duma doprowadzą zaraz do śmierci setek ludzi, za których TY jesteś odpowiedzialny, wyjdź więc teraz na powierzchnię i spójrz na to do czego doprowadziłeś.
Odwróciłem się bez słowa i powróciłem do kroniki. Nie chciałem nawet spojrzeć na twarz tego straceńca.

****************************


Podnoszę głowę do góry, w stronę krat. Widzę miasto w ogniu i w popiołach, a na niebie dostrzegam krążące smoki. Pośród nich pojawia się nowy oprawca, o skrzydłach lśniących niczym najczystsze srebro. Więc to on. Ten, który zwiastuje całkowitą zagładę naszego królestwa. Siedzę w spokoju zapisując ostatnie słowa własną krwią. Srebrnoskrzydły rozprostowuje swoje kończyny. Bierze głęboki wdech i wypluwa kulę ognia lecącą wprost w kraty mojej celi. Za chwilę odłożę pióro zamknę księgę i dostanę to, na co czekałem już wiele godzin. Zamykam oczy...


Grzegorz „Hunter” Żmuda
E-mail autora: hunter(at)sztab.com
Autor: Hunter
<< poprzednia | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow