Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Krucza przepowiednia
Leżąc z zamkniętymi oczami czułem na karku oddech bestii. Mimo tego, że spodziewałem się szybkiej, acz bolesnej śmierci nadal żyję. Gdy byłem już pewny tego iż to są moje ostatnie sekundy życia oślepiający, niebieski blask wyrwał mnie z letargu. Ocknąłem się z tego przeraźliwego stanu w dalszym ciągu nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Ostatkami sił próbowałem sięgnąć po nóż w strachu przed kolejnym niebezpieczeństwem.
- Te krople uratowały ci życie, powinieneś podziękować temu kto ci je ofiarował.
Ten głos wydawał mi się znajomy, rozpoznawałem go jednak niczym przez mgłę.
- No już wstawaj. Ciesz się, że żyjesz.
Nie zdążyłem jednak zaprzeczyć. Silna ręka szarpnęła moim ciałem stawiając mnie na nogi i przywracając do życia wszystkie nerwy co spowodowało, że o mało co nie omdlałem z bólu. Otworzyłem oczy i spojrzałem na siebie. Potargane, zakrwawione ubranie, plamy eliksiru nocy pozostałe po rozbitym flakoniku i resztka poszarpanych mięśni zawisłych przy oderwanym barku odebrały mi resztkę chęci do życia. Miałem ochotę usiąść z powrotem na ziemi i zacząć płakać do momentu aż zabraknie mi łez. Zamiast tego podniosłem głowę i ujrzałem przed sobą zakapturzonego czarodzieja, który spowodował całe to zamieszanie. Gdybym miał jeszcze resztkę sił... Rzuciłbym mu się do gardła zabierając wszelkie tchnienie.
- Po co? Powiedz mi po co to wszystko, magu? - w moim głosie dało się odczuć pogardę połączoną z najczarniejszymi pokładami nienawiści i odrazy.
- Wybacz, że się nie przedstawiłem wcześniej. Na imię mi Theodos. Jestem magiem trzeciego kręgu płomieni. Sądzę, że to wszystko co powinieneś o mnie wiedzieć, albowiem...
- Albowiem co?! Przybyłeś do nas, sprowadziłeś wraz z sobą strach i zamieszanie, powiedz więc...
- Nie przerywaj mi, śmiertelniku! - jego ton zmienił się na nieco bardziej agresywny – sądzisz, że moja wizyta tam była jedynie głupim żartem? Wasze królestwo niebawem dosięgnie zniszczenie. Widziałem to w płomieniach: śmierć, zgrozę i skrzydlatych. Zostając w mieście czekacie na śmierć, a ten głupiec śmiący nazywać się królem za nic ma moje ostrzeżenia!
A więc to wszystko okazało się prawdą. Nieunikniony koniec, natarcie smoków, zagłada KherShoed. Podniósł mnie na duchu fakt, że walczyłem w słusznej sprawie. W obliczu nowych dowodów, strata ręki wydawała się ledwie dostrzegalną błahostką. Teraz w grę wchodziło życie całego królestwa.
- Chodź, pokażę ci coś, czas twojego powrotu do domu wykorzystamy natomiast na rozmowę.

****************************


Przez całą wędrówkę dokuczał mi świeży, wgryzający się w ranę opatrunek założony przy pomocy mojego nowego towarzysza. Gdy doszliśmy do celu stanąłem osłupiały wpatrując się w ciało Kiriziasza. Wygryzione, przegniłe organy, zmasakrowana twarzy i kałuża krwi. To, co z niego zostało, nie mogło być nazwane nawet ludzkim ciałem, przypominało jedynie kawałki, niestarannie rzuconego, niezakonserwowanego mięsa.
- Zginął z ręki tych, których ty wymordowałeś, dokonałeś zadośćuczynienia winy – rzekł Theodos.
- Nic mnie więc już tutaj nie trzyma, mogę wrócić do królestwa – dodałem po chwili odwróciwszy się od zwłok.
- Ten człowiek tak czy inaczej nie jest już potrzebny, to czego miałeś się dowiedzieć od niego dowiedziałeś się ode mnie. Był wróżbitą opatrzonym prawdziwą mocą, nie zdołał jednak zapanować nad swoimi zdolnościami co było powodem jego szaleństwa. To nie jest już jednak zbyt ważne. Potrafił przewidywać przyszłość, dlatego też powiedziałby dokładnie to samo co ja przekazałem twojemu władcy. Wracajmy.

Droga powrotna była spokojna. Nie napotkaliśmy na niej żadnych przeszkód czy też niebezpieczeństw. Pośpiech był zbędny – do ostatecznego starcia miało dojść dopiero za kilka dni, a zbyt duży wysiłek mógł być w tym momencie śmiertelny w swych skutkach.
- Czy ty... czy ty śledziłeś mnie od samego początku? - zapytałem podejrzliwie.
- Domyślny z ciebie mężczyzna. Tak, podążałem za tobą odkąd opuściłeś bramy miasta.
Coś we mnie pękło.
- Dlaczego zatem pozwoliłeś aby doszło do tego, abym stracił rękę? Dlaczego wcześniej nie zareagowałeś i nie pomogłeś mi? - w moim głosie wyczuwalna była zdecydowanie bardziej nostalgia i żal niż agresja czy nienawiść, na które już w tym momencie było zdecydowanie za późno.
- Widzisz, Jakubie, sprawa ta jest dosyć skomplikowana. Ja też straciłem rękę właśnie w walce z czarnymi wilkami. Gdy byłem jeszcze młodym, początkującym wręcz magiem, moją główną cechą charakteru była naganna pewność siebie, czego nie pochlebiali moi nauczyciele. Pewnego dnia wyruszyłem w głąb lasu i napotkałem stado podobne do tego. Jeden z członków starszyzny, ukrywający swoją sylwetkę za pnączami wiedział doskonale, że mogę zginąć, ale pomógł mi dopiero wtedy gdy straciłem coś bardzo cennego. Kiedy straciłem swoją rękę, powiedział, że to nauczy mnie pokory i miał zdecydowanie rację.
- Nic z tego nie rozumiem – odprychnąłem zniechęcony.
- Przed okiem władcy strefy magicznej się nie ukryjesz. Widziałem wiele twoich przygód, a z wielu z nich cało wychodziłeś tylko i wyłącznie dzięki odrobinie szczęścia, która ci towarzyszyła, a ja chciałem cię nauczyć tejże pokory, widząc w tobie obiecującego człowieka. Zresztą i tak już jest na to zbyt późno, chyba że przekonasz króla do ucieczki w góry. Chodź, zbliżamy się do miasta zza mgły dostrzegam już bramy.
Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę pomiędzy drzewami chroniącymi przed wzrokiem wież strażniczych.
- Tu nasze drogi się rozchodzą, młody kronikarzu, wiesz jakie jest twoje zadanie, w tym momencie to od ciebie zależy przyszłość królestwa, niestety nie mogę z tobą utrzymać kontaktu, wasz władca zwołał najtęższe umysły kontynentu, aby zabezpieczyć teren królestwa przed magią, jestem więc bezsilny przebywając na waszym terenie. Starzec oszalał, lecz ty masz jeszcze szansę go uratować, podobnie jak całe KherShoed. Do dzieła.
Nie zdążyłem się nawet pożegnać, Theodos rozpłynął się niczym pozostawiona na słońcu kra lodowa. Nie pozostało mi nic innego jak powrót do miasta.

Krucza przepowiednia - opowiadanie

<< poprzednia | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | następna >>


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow