Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Krucza przepowiednia
Dzielnica portowa. Szczerze jej nienawidziłem. Drażniący nozdrza smród rybich zwłok, krzyk, gwar i niezbyt mili obywatele przemykający po ciemnych uliczkach powodowali, że czułem pewnego rodzaju obrzydzenie na samą myśl o tej części miasta. Los skazał mnie jednak na to, abym jedną z nich był zmuszony teraz odwiedzić do czego rzecz jasna się przygotowałem rozpinając dolną część koszuli dzięki czemu dostęp do przywiązanego do pasa noża był znacznie lepszy. Jedna z krętych alejek wskazana przez mieszkających tu przechodniów doprowadziła mnie na zaplecze niewielkiego magazynu, wokół którego walały się na bruku beczki i skrzynki z zaopatrzeniem.
- Słyszałem, że mnie szukasz, kronikarzu. Czegoż pragniesz? - zimny głos o wyjątkowo martwym wydźwięku odbił się od ścian dając jeszcze bardziej przerażający efekt. To był zdecydowanie Arzifael. Nie dziwota, że większość ludzi w dzielnicy boi się go spotkać nawet w środku dnia. Taki głos nie mógł należeć do nikogo miłego.
Gdy się odwróciłem ujrzałem jego poranioną i wielokrotnie pozszywaną twarz. Przez prawe oko, poczynając od czoła przebiegała krwawa linia będąca szramą i „pamiątką” po jednej z wielu wygranych przez niego walk.
- Przyszedłem ubić interes – odpowiedziałem starając się powstrzymać drżenie głosu – doszły mnie słuchy, że jesteś w posiadaniu eliksiru nocy. Potrzebuję...
- Ty?! Ty chcesz ubić ze mną interes, królewskie ścierwo? - śmiech Arzifaela był równie przenikliwy jak jego głos. Poczułem jak drga całe moje ciało, poziom zdenerwowania już dawno przekroczył absolutnie dopuszczalny poziom. Wiedziałem jednak, że teraz już za późno na ucieczkę, pozostawało mi więc obserwować bieg wydarzeń i grać twardego aż do samego końca.
- Nie przerywaj mi kiedy mówię – sam nie wierzyłem w to co mówię, najwyraźniej adrenalina tymczasowo przejęła kontrolę nad moim umysłem – powiedziałem, że potrzebuje dwóch fiolek eliksiru nocy. Masz je?
- Może i mam robaczku, choć dalej bawi mnie fakt, że pofatygowałeś się aż tutaj przełamując strach i obrzydzenie tylko po tak małą ilość tak pospolitego napoju. Po co ci on?
- To nie jest twój interes. Ile za nie chcesz?
- Nie jesteś dzisiaj zbyt rozmowny. Ile chcę? - ironiczny uśmiech w dalszym ciągu nie zniknął z jego twarzy – sądzę, że specjalnie dla Ciebie mogę nieco obniżyć cenę. 500 szylingów.
Nie obyło się bez zbędnych kpin. Adrenalina rosła w ekstremalnym tempie. Obydwaj dobrze wiedzieliśmy, że podwoił, a nawet potroił cenę.
- Śmiesz ze mnie kpić...
Mina opryszka przybrała kamienną postać.
- Uważaj na słowa śmieciu! Może i na dworze królewskim jesteś kimś, ale tutaj nic nie znaczysz, nie licz na to, że będziesz z racji swojego tytułu łagodniej traktowany.
Sztylet zaczął podrygiwać. Po chwili drgania te przybrały na mocy powodując nerwowe kołysanie się całego pasa przy spodniach. W tym momencie zdrowy rozsądek przejął inicjatywę nad adrenaliną. Ostrożnie zbliżyłem rękę ku pochwie starając się nie wzbudzić podejrzeń stojącego przede mną zbira. Gdy drgania ponownie przybrały na sile osiągając „absolutum maksimum” wyciągnąłem ostrze i zwinnym ruchem wykonałem obrót połączony z zamachem zataczając prawie pełne koło wokół własnej osi. Lepka ciecz trysnęła mi na twarz. Była to krew dwóch, potężnych mężczyzn dzierżących w dłoniach nabite zardzewiałymi gwoździami maczugi. Na chwilę obecną stali przede mną tracąc kolejne mililitry krwi wylewające się z otwartych gardeł. Dzięki odpowiedniemu, identycznemu wzrostowi przecięcia znajdowały się na tej samej wysokości, zaś ich doskonałość zawdzięczam ostrości swojej broni. Jeszcze chwilę z niedowierzeniem przyglądałem się perfekcyjnie wykonanym cięciom, gdy krew zaczęła już tylko spokojnie spływać po całym ciele, aż na ulicy można było dostrzec wnętrza rozprutych gardeł. Po chwili moi dotychczasowi przeciwnicy w tej samej sekundzie runęli na ziemię z hukiem. Wytarłem nóż w koszulę i skierowałem swój wzrok na Arzifaela. Nie był przerażony, lecz nie ukrywał zaskoczenia. Odpiął pierwsze trzy guziki płaszcza i wyjął spod niego dwie fiolki purpurowego płynu po czym rzucił je wprost pod moje nogi.
- Masz to co chciałeś, a teraz zejdź mi z oczy – powiedział z wyrzutem – zabiłeś moich dwóch najlepszych ludzi. Nie wiem jak to zrobiłeś, może dopisało Ci szczęście, albo może naprawdę płynie w Tobie krew zabójcy, nie obchodzi mnie to. Pamiętaj jednak, że się zemszczę najszybciej jak to możliwe, więc miej oczy szeroko otwarte. Precz!
Gdy znalazłem się w końcu w posiadaniu mikstury (jej działanie jest bardzo proste – po wypiciu określonej dawki, w tym wypadku jednej ampułki, człowiek doskonale widzi nawet w największych ciemnościach przez kolejne kilka dni, co było nadzwyczaj przydatne w obecnej sytuacji, jako że planowałem podróż także pod osłoną księżyca) nie trzymało mnie tu już nic więcej. Bez słowa podniosłem z ziemi ampułki i zawróciłem w obawie, że przywódca bandy wykorzysta chwilę nieuwagi czego jednak nie uczynił. Opuściłem więc zaplecze i powędrowałem pod główną bramę miasta rozpoczynając kluczową część swojej wyprawy.

Krucza przepowiednia - opowiadanie

<< poprzednia | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | następna >>


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow