Telltale Games z pewnością zapisało się na kartach historii branży gier, kreując w istocie nowy podgatunek gier przygodowych – a mianowicie tzw. podzielonych na epizody gier teoretycznie decyzyjnych, skupiających się jednak głównie na prowadzeniu dialogów – wynosząc go następnie na szczyty, po czym drażniąc graczy do imentu wtórnością i iluzorycznością wyborów zaliczyli oni spektakularną upadłość, która stała się przestrogą dla innych. Mimo wszystko jednak trudno było nie ulec urokowi szeregu ich produkcji, nic więc dziwnego, że przy stosownych bodźcach z działów księgowości „wskrzeszenia” okazały się całkiem możliwe. Sam zaliczam się do osób z upodobaniem wspominających chociażby Tales from the Borderlands, z zadowoleniem przyjąłem więc informację, że w końcu dane mi będzie zagrać w sequel danej produkcji. Czy było warto czekać?
Z pewnością wielu miłośników pierwowzoru – do których należy zaliczyć również i mnie – oczekiwało, że w drugiej odsłonie poznamy ciąg dalszy losów Rhysa i Fiony. I owszem, na tego pierwszego się natkniemy, lecz tylko w charakterze postaci trzecioplanowej. Można jednak zauważyć, iż gra nie jest typową „dwójką”, cyfra ta nie pojawia się w jej tytule, w istocie bowiem mamy do czynienia z zupełnie
nowymi opowieściami. Akcja zaś tychże koncentruje się wokół trzech „sterowalnych” postaci… z których, szczerze mówiąc, nie polubiłem żadnej, o czym nieco dalej.
|
Porozumienie ponad podziałami?
|
Praktycznie niezmienione zostały główne mechaniki właściwe dla gier
Telltale - czyli przez większość czasu prowadzimy dialogi, od czasu do czasu produkcja umożliwi nam penetrację lokacji bardzo skromnie uposażonych w punkty interakcji, wszystko to zaś jest przetykane niespecjalnie wymagającymi tzw. quick time events, czyli elementami zręcznościowymi. Zważywszy na losy
TT nie brzmi to jak przepis na sukces, ale wszak ten model rozgrywki miał również szerokie grono orędowników.
Oczywiście twórcy byli świadomi, że stanie w miejscu jest w istocie cofaniem się, nieco wzbogacili więc model rozgrywki. Będziemy więc mieli do czynienia z quasi-strategicznymi – lecz tak naprawdę zręcznościowymi – starciami… figurek, nieco większą uwagę musimy również przykładać do sposobu prowadzenia dialogów i interakcji między głównymi postaciami, albowiem nasze decyzje będą miały przełożenie na specyficzną punktację, która z kolei uzależniać będzie wystąpienie takiego czy innego zakończenia gry. Tak serio? Modyfikacje te mają charakter dalece kosmetyczny i raczej trudno je uznać czy to za nowatorskie, czy to za zwiększające atrakcyjność zabawy.
|
Poruszające linie dialogowe
|
Nie da się ukryć, że wielu graczy zapałało ciepłym uczuciem wobec gier z „Borderlands” w tytule (czy to „źródłowych” strzelanek, czy to ich przygodówkowych i innych wariacji) z uwagi na niecodzienny humor, nasycony czernią, ale też inteligentną prześmiewczością, iście pythonowskim pastiszem.
New Tales również odwołuje się do tego stylu, lecz niestety jest w tym dość ciężkie, poszczególne żarty są naprawdę grube. O ile jeszcze autorzy dialogów generalnie dają radę, to już komizm sytuacyjny i w znacznej mierze konstrukcja postaci właściwe są raczej dla słabszych komedii slapstickowych czy mniej uznanych filmów z Leslie Nielsenem.
Gra nie ulepszyła również jednej z głównych przywar gier
Telltale, a mianowicie rzeczywistej iluzoryczności rzekomo ważnych wyborów. W zdecydowanej większości wypadków nie wpłyną one realnie na przebieg rozgrywki, pomijając wspomnianą wyżej punktację. Że istnieje zaś alternatywa – doskonale zostało to dowiedzione przez
As Dusk Falls.
|
Jeśli jedyną postacią, wobec której żywisz sympatię, jest robot-zabójca - wiedz, że coś się dzieje!
|
Nieznacznemu przypudrowaniu uległa oprawa gry, co można rozpatrywać tak w kategoriach zalety, jak i wady. Jest kolorowo, wręcz jarmarcznie, acz w sposób przyjemny dla oka, niestety nie sposób wyzbyć się wrażenia, że sam silnik pomimo upływu lat nie doczekał się żadnych realnych zmian. Trochę zabrakło odwagi, albo środków.
Gdy
Telltale pogrążało się w snuciu kolejnych opowieści osadzonych w uniwersum
Żywych trupów, coraz bardziej wzdychałem ku sequelom jednorazowych – zdawałoby się - ich gier, takich jak
The Wolf Among Us,
Game of Thrones i właśnie
Tales from the Borderlands. W końcu doczekałem się powrotu do świata ostatniej ze wspomnianych gier (najbardziej zresztą wyczekiwanego) – niestety nie okazał się on do końca tym, na co liczyłem…
Metryczka
Grafika |
75% |
Muzyka |
80% |
Grywalność |
55% |
|
|
Ocena końcowa |
65% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i7-4770 3.4 GHz / AMD Ryzen 5 2600 3.4 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 590 lub lepsza, 30 GB HDD, Windows 10 64-bit
|
|
Autor: Klemens
|
|
|