Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Morrowind: Prolog

Morrowind

"Każde wydarzenie poprzedza Przepowiednia.
Ale bez Bohatera nie może być wydarzenia"

(Zarin Artełas Król – Cień)



W ostatnich latach Trzeciej Ery Tamriel, więzień zrodzony pewnego dnia z nieznanych rodziców został wysłany pod strażą, bez słowa wyjaśnienia do Morrowind, nie świadom roli, jaką odegra w dziejach tej krainy..


Prolog

Ciemność… Tajemniczy głos przemawia do mnie z oddali, odbijając się echem po mym wycieńczonym umyśle i przybliżając nieznane dotąd magiczne obrazy ukazując, dziwną krainę... Magiczny kobiecy głos wypełniał me wnętrze. Czułem, że nie rozumiem tych cichych słów, jednak im obraz ukazywał się wyraźniejszy, ów dźwięk stawał się głośniejszy…

„Powieźli Cię z więzienia Cesarskiego Miasta… Najpierw lądem, teraz morzem… Na wschód do Morrowind…Nie obawiaj się, bo Ja czuwam… jesteś wybrańcem… ”.

Nagle głos umilkł… tajemnicze obrazy straciły swój czerwony wygląd, ukazując burzę… W tym momencie przypomniałem sobie wszystko, co mnie ostatnimi czasy spotkało, uświadamiając sobie, że jestem na okręcie, próbowałem otworzyć oczy. Obraz stał się ostrzejszy i przypomniał nagle wszystko. Nie wiem, czemu wysłano mnie w to dziwne miejsce, ani czym była ta tajemnicza wizja. Lęk przed niewyjaśnionymi obrazami powoli rósł przyprawiając mnie o dreszcze…

Zrobiło się nagle strasznie zimno. Na pokładzie słychać było dźwięki burzy. Najwyraźniej panował na morzu sztorm. Nie chcąc wracać do ponurej rzeczywistości, zacisnąłem ponownie powieki z nadzieją, że wizja powróci, wyjaśni tajemnicze obrazy gór, dolin sekretnej krainy… Zasnąłem…

Ktoś dotknął mego ramienia. „Zbudź się!” dobiegał z bliska spokojny, ochrypły głos… Otworzyłem oczy, by spojrzeć na ciemnoskórą, czerwonooką postać klęczącą nade mną. Trudno było oczom przywyknąć do światła… W uszach jeszcze dudniły odgłosy burzy, wyobraziłem sobie krople deszczu padające na morze i jasne błyskawice na niebie…
„Jesteśmy na miejscu, czemu drżysz? Nic ci nie jest? Zbudź się!”…

Otworzywszy oczy zorientowałem się, że pod pokładem jest dosyć widno… Przyjrzałem się postaci, która do ciebie przemawiała… Ciemnoskóry mężczyzna stał nade mną i przyglądał mi się z wyraźnym niepokojem. Jeszcze raz umysł przesunął obrazy owej wizji. A może… tylko snu?

Mimo obolałych kości, postanowiłem wstać. Pod pokładem panowała cisza, słychać było jedynie fale uderzające o burtę statku. Z trudem powstałem na nogi, gdy zorientowałem się, że owa postać ma straszną bliznę, przebiegającą wzdłuż prawej części twarzy. Prawe oko postaci, przez które przebiegała było przymrużone… jakby bez życia, drugie zaś spoglądało na mnie badawczym spojrzeniem, najwyraźniej czekając na jakąś reakcję z mojej strony. Przyjrzawszy się mu dokładnie, dostrzegłem w jego długich, spiczastych uszach złote kolczyki. Osobnik był nagi do pasa, jego skóra była ciemno-szara, błyszcząca w świetle latarni zawieszonej nad naszymi głowami, na sobie miał spodnie khaki…

Gdy stałem już na nogach, poczułem jakby chaos w umyśle, kręciło mi się przez chwilę w głowie, zdałem sobie nagle sprawę, że postać stojąca przede mną zaczyna coś mówić. Czułem, że głowa mi zaraz pęknie, osunąłem się więc na kolana, gdy zobaczyłem, że ciemnoskóry elf podaje mi bukłak z wodą. Skąd go miał? Napiłem się wody z manierki i poczułem siły powracające do mnie. Głowa przestała już boleć, najwyraźniej czysta woda przywróciła mi również jasność umysłu. Odłożyłem butelkę na dużą skrzynię z ładunkiem stojącą obok mnie. Mogłem teraz się dokładnie rozejrzeć po całym pomieszczeniu… Znajdowałem się w małym magazynie, w którym stały dwie duże skrzynie i kilka beczek, najprawdopodobniej z prowiantem dla załogi. W ładowni były porozwieszane hamaki, przywiązane do drewnianych pali wzdłuż ścian.
- No już, wstawaj! – wyrwał mnie z zadumy ochrypły głos ciemnego elfa. Spojrzałem, lekko zaskoczony na niego; otworzyłem usta, by powiedzieć o owym śnie, ale się powstrzymałem… Postać jakby przewidziała moje zamiary i rzekła – W porządku. Coś ci się śniło. Jak się nazywasz?

Wstałem znów na nogi, tym razem głowa już nie bolała jak kilka chwil temu. Co będzie gdy mu powiem me imię? Żyję przecież na nowo… na nowo od momentu aresztowania… jestem jako nowy człowiek, zupełnie odrodzony. Poprzednie imię nie ma już znaczenia, może ktoś o nim w tej krainie słyszał? Pomyślałem sobie, że lepiej nie wracać do bolesnej przeszłości i od tego momentu nazwać się inaczej – nowe życie, nowe imię. Spojrzałem znów na ciemnego elfa – Talven… zwę się Talven…

Czerwonooka postać, widać niezbyt się zainteresowała mym imieniem. Elf odchrząknął i oparł się lekko o ścianę.
- Cóż, nawet ta okropna burza nie mogła cię obudzić. Podobno dopłynęliśmy do Morrowind. Teraz pewnie nas wypuszczą. – Po raz pierwszy od momentu rozpoczęcia tej okrętowej podróży, zadałem sobie pytanie „co On właściwie robi na tym statku?”, ale postanowiłem się o to nie pytać, gdyż dosłyszałem z oddali dobiegający odgłos czyichś kroków. Ciemny elf wyjrzał powoli zza krawędzi ściany… Cicho! Idzie strażnik. – powiedział szeptem.

I rzeczywiście. Odziany w skórzany pancerz żołnierz, zmierzał w naszym kierunku, schodząc po małej drabinie. Był to wysoki, mężczyzna o bladej cerze, z włosami i brodą koloru czarnego. Gdy podszedł, zmierzył mnie i mojego towarzysza srogim spojrzeniem, po czym zwrócił się do mnie ze słowami: „Tutaj wysiadasz. Choć ze mną.”, po czym odwrócił się na pięcie i gestem dłoni kazał podążać za sobą.

Morrowind: Prolog

| 1 | 2 | 3 | 4 | następna >>


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow