Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Morrowind: Prolog
Wymieniłem pospiesznie spojrzenie z elfem i ruszyłem za żołnierzem, oddalającym się z każdym krokiem. Przystanąłem, gdy zorientowałem się, że elf szepcze mi coś do ucha… Lepiej rób, co ci każą. Spojrzałem na współwięźnia z niepokojem. Wpatrywaliśmy się tak w siebie bez słowa, na twarzy elfa malował się smutek. Chyba go nie stracą, pomyślałem sobie w duchu i spojrzałem jeszcze raz na smutnego towarzysza, który usiadł zrezygnowany na podłodze. Usłyszałem nagle za sobą chrząknięcie i odwróciłem się szybko, by ujrzeć zdenerwowaną minę strażnika z założonymi rękoma. Ruszyłem ponownie za nim w kierunku wyjścia, oglądając się jeszcze ten jedyny raz, może ostatni, na ciemnego elfa siedzącego samotnie na końcu ładowni. Spojrzałem teraz w kierunku drabiny, stojącej kilka kroków przede mną. Strażnik gestem dłoni kazał mi wejść piętro wyżej, usłuchałem więc rady ciemnego elfa i wszedłem na drabinę, mimo nieuprzejmego tonu żołnierza.

To piętro nie różniło się specjalnie od poprzedniego, z tym, że na końcu korytarza znajdowała się mała kabina przeznaczona dla kapitana statku. Po wdrapaniu się na piętro stanąłem, by przyjrzeć się postaci czytającej jakieś zwoje w owym pomieszczeniu, gdy obok minął mnie strażnik znowu coś mrucząc pod nosem. Robił dziwnie długie kroki, toteż przyspieszyłem, by go dogonić. Znów ruszyłem za nim i gdy zbliżyliśmy się do drabiny prowadzącej na pokład, usłyszałem kobiecy głos postaci, która zerknęła na mnie znad swoich zwojów. Obróciłem się w kierunku dobiegającego głosu; strażnik stanął obok mnie.
- Im szybciej się stąd wyniesiesz, tym szybciej ruszymy w dalszą drogę – powiedziała sucho. Przyjrzałem się małemu pomieszczeniu, w którym przebywała i dostrzegłem na jego końcu stół z koszami pełnymi bochenków chleba. Obok niego stały duże zniszczone skrzynie. Dziwiłem się, że wytrzymywały jeszcze ciężar kurzu, jaki na nich zalegał. Mimo, że stała obok miotła, nikt najwyraźniej nie czuł potrzeby pozamiatania korytarzy pod pokładem.

Kobieta odłożyła swoje pergaminy na jedną ze skrzyń, na której stała latarnia oświetlająca pomieszczenie, i zbliżyła się do żołnierza dając mu klucz, do otworzenia klapy prowadzącej na pokład. Kapitanka miała rude włosy i strasznie bladą cerę, przypominała raczej śmierć niźli „coś żyjącego”, jej fioletowa, zniszczona koszula wystawała spod brązowej bluzki. Spostrzegła mnie, gdy tak rozglądałem się po pomieszczeniu i zirytowana ponagliła, żebym wreszcie ruszył się…. Tak? Czekamy. Powiedziała suchym tonem, gdy poczułem jak ktoś popycha mnie gwałtownie w stronę drabiny prowadzącej na pokład. Usłyszałem za sobą twardy głos strażnika.
- Wyłaź na pokład. Dobrze ci radzę – nie stawiaj oporu – słysząc te słowa „zachęty”, prędko wspiąłem się po drabinie i otworzyłem jednym ruchem ręki klapę. Zmrużyłem oczy, gdy promienie słońca padały na mą twarz. Trzeba teraz przywyknąć, w końcu od kilku dni siedziałem ciągle pod pokładem, Grunt to przyzwyczaić się do światła.

Niepewnie wdrapałem się na pokład i zamknąłem cicho klapę. Ujrzałem ciemnoskórego żołnierza odzianego w ciężki pancerz, wyglądającego przez burtę, najwyraźniej cieszącego się, że nie musi na pełym morzu oglądać ciągle horyzontu. Z całą pewnością, gdy się zorientuje, że już jestem na pokładzie, każe mi zejść po trapie na ląd. Postanowiłem więc się jeszcze przez kilka chwil porozglądać się, przywyknąć do światła słonecznego.

Kilka metrów od statku stał wielki budynek zwany „Biurem Spisów i Opodatkowania”, taka budowla stała przeważnie w miastach, w których znajdował się port. Już stąd mogłem dostrzec ludzi poruszających się po placu miasta. Niedaleko od okrętu, w powietrzu unosiło się wielgachne stworzenie, powszechnie znane w Vvanderfall, zwane łazikami. Przypomniałem sobie, jak niegdyś podróżowałem właśnie na takich stworzeniach z miasta do miasta, omijając dzikie, nieznane tereny, które często mogły okazać się zgubą nieostrożnego podróżnika. Wspaniałe uczucie, usiąść na takim stworzeniu i oglądać z różnych wysokości rozległe krainy. Bardzo szybki sposób przemieszczania się w powietrzu na takich istotach… lepszy niż mozolna wędrówka po nieznanych ziemiach. Trzeba oczywiście mieć, czym zapłacić przewoźnikowi za taką podróż.

Powróciłem do rzeczywistości, słysząc kroki strażnika o ciemnej karnacji i przerzedzonymi czarnymi włosami, zmierzającego w moim kierunku…
- Tutaj wysiadasz. Zejdź na przystań, a żołnierz zaprowadzi cię do Biura Spisów – powiedział owy strażnik, wskakują ruchem głowy kierunek. Spojrzałem na uzbrojonego mężczyznę na pomoście, najwyraźniej czekającego, aż zejdę na ląd. Kolejny zbrojny, pomyślałem… czułem się jak skazaniec, eskortowany na każdym kroku. Czy nigdzie nie mogę pokazać się bez żołnierzy obok?

Morrowind: Prolog

<< poprzednia | 1 | 2 | 3 | 4 | następna >>


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow