Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Morrowind: Prolog
Zszedłem pospiesznie po trapie na ląd, przyglądając się fantastycznym krajobrazom na oddalonym brzegu. Już za kilka chwil będę się swobodnie poruszać po tej krainie. Jestem wolną osobą. Czuję już przypływ adrenaliny na myśl, że będę mógł odkrywać tajemnice tych terenów. Zatrzymałem się przed zbrojnym żołnierzem stojącym na pomoście, który przyjrzał mi się uważnie z grobową miną, jakby oceniając, czy nie jestem aby groźną osobą.

- Jesteś nareszcie! Nie wiemy jeszcze skąd przybywasz… - zaczął strażnik. Trochę mnie to zaskoczyło, myślałem, że będę miał na takie rzeczy odpowiadać w Biurze Spisów, lecz żołnierz jakby wyczytał to z mych oczach – Świetnie. Będziesz tu pasował. Chodź za mną do biura. Tam wystawią ci potrzebne dokumenty – tymi słowy pokazał gestem dłoni, drzwi do dużego budynku znajdującego się na końcu pomostu. Ruszyłem w ich kierunku. Tak idąc porządkowałem sobie myśli, na jakie pytania przyjdzie odpowiadać urzędnikom, jakie dokumenty każą mi wypełnić. Postanowiłem ostatecznie oczyścić umysł z tych pytań. O to będę się martwić za tymi drzwiami… stanąłem przed nimi i spojrzałem w prawo na drewnianą furtkę zamkniętą na kłódkę. Słyszałem odgłosy rozmów zza budowli, widocznych przez szpary w furtce. Jeszcze tylko udać się do biura i mam być wolny… myślami przebiegłem po niedalekiej przeszłości, gdy musiałem pracować z innymi w kopalniach jaj Kwama. Obrażany na każdym kroku, smagany batem, poganiany bez przerwy… Musiałem pracować po kilkanaście godzin dziennie w ciemnych korytarzach jaskiń, rozświetlonych blaskiem pochodni. Odpędziłem od siebie te myśli i odwróciłem się, by dostrzec strażnika. Nikogo jednak za mną nie było, ów żołnierz najwyraźniej udał się na statek. Poczułem ulgę, że wreszcie się ode mnie odczepili…

Otworzyłem drzwi Biura Spisów i wszedłem do oświetlonego, bogatego pomieszczenia, gdzie zastałem starego mężczyznę o poczciwym spojrzeniu, w brązowej szacie sięgającej kostek. Na mój widok, uśmiechnął się serdecznie, pogładził siwą brodę i zaproponował gestem dłoni, bym usiadł. Zamknąwszy za sobą drzwi, podszedłem do wolnego, drewnianego krzesła, stojącego przy stole. Spojrzałem na wysoką świecę stojącą na stole, przy piórze w kałamarzu, i oświetlającą całe pomieszczenie. Na blacie stała też taca z butelką i dwoma bogato zdobionymi kielichami. Starzec sięgnął po butelkę i nalał do obu naczyń płyn, po czym podał mi do ręki jeden z kielichów. Spojrzałem podejrzliwie na jego zawartość, zaufałem jednak gospodarzowi i przybliżywszy naczynie do ust, wypiłem jednym haustem jego zawartość do dna.

Starzec ocknął się z zamyślania, stał przez chwilę nieruchomo, jakby śnił… był przez chwilę taki nieobecny.

- Ach, tak! – zaczął nagle – Czekaliśmy na ciebie. Przed oficjalnym zwolnieniem musimy cię wpisać do ksiąg. Możemy to zrobić na kilka sposobów, wybór należy do ciebie.

Na stole leżała do góry nogami, w połowie zapisana kartka papieru, która przyciągnęła moją uwagę. Spojrzałem na nią i próbowałem przeczytać wyrazy, gdy starzec sięgnął właśnie po nią.
- Jakie to sposoby? – zapytałem po chwili.
- Weź te dokumenty i wypełnij je należycie…

Tymi słowy sięgnął po jakąś księgę i wyjął z niej luźno włożony pergamin z herbem cesarskim. Przyjrzałem się ozdobnym literom na dokumencie i wolnym miejscom, które mam uzupełnić. Tak jak się spodziewałem, miałem napisać skąd pochodzę. Dobre pytanie… Nie miałem pojęcia skąd, mieszkałem w tylu miastach, że trudno było wybrać te najważniejsze. Pozostałe pytania były w formie krótkich opisów sytuacji, musiałem napisać, jak bym się w takiej zachował. Śmieszne, pomyślałem, ale wypisałem cokolwiek, byleby mnie szybciej wypuszczono. Nie zniósłbym kolejnych dni na okręcie, w ciasnej ładowni, lub w mrocznej kopalni, harując dziesiątki godzin. Ostatnie pytania tyczyły się mojej znajomości walki. Sięgnąłem pamięcią odległych czasów, nim pojmali mnie żołnierze Cesarstwa, gdy to specjalizowałem się w łucznictwie i walce na miecze… Nie jestem pewien, czy byłbym po tylu latach w stanie tak dobrze władać orężem jak kiedyś.

Podałem wypełniony dokument starszemu mężczyźnie, który przeleciał szybko wzrokiem po zapisanych rubrykach. Skorzystałem z okazji i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Przy ścianie stał duży, intarsjowany kredens, na którym stały ozdobne, srebrne tace i kielichy. Obok, przy drugich drzwiach stał kolejny odziany w kirys żołnierz, przyglądający mi się bacznie.

- Znakomicie. Poprzedzający cię list wspomina coś o twoim znaku zodiaku. Co to za znak, jeśli można wiedzieć? – spytał nagle starzec.

Nie miałem pojęcia, jakie w Vvanderfall są znaki zodiaku. Miałem jednak nadzieję, że nie różniły się one zbytnio od tych, których używano w krainach poza Morrowind. Cień odpowiedziałem, mając nadzieję, że urzędnik będzie znał ten znak. Ku mojej uldze, starzec uśmiechnął się, po czym odwrócił pergamin, który przed chwilą wypełniłem, i na odwrotnej stronie wpisał mój znak zodiaku. Czemu nie wpadłem na to, by owy pergamin odwrócić? Nieważne… Ciekawe, o co mnie jeszcze zapyta i kiedy będę mógł wyjść na wolność… Nie miałem pojęcia, czemu tak nagle, w środku nocy, w kopalni jaj Kwama mnie obudzono i pospiesznie załadowano na statek, ani dlaczego bez słowa wyjaśnienia są gotowi mnie uwolnić w tej krainie. Liczyło się teraz tylko jedno… po latach ciężkiej pracy… latach, które wydawały mi się wiecznością, latach, które były dla mnie istnym piekłem… miałem być wolny…

- Hmm. To ciekawe. Zanim wystawię pieczęć, przejrzyj te dane jeszcze raz, dobrze? – staruszek podał mi ponownie owy zwój z uprzejmą miną, lecz je gestem dłoni odmówiłem. Byłem pewny, że dobrze wszystko wypełniłem… a nawet, jeśli się coś nie zgadzało, nikt nie będzie tego sprawdzać. Moja przeszłość jest pogrzebana, a ja będę teraz żyć nowym życiem… - Wychodząc stąd, pokaż te dokumenty kapitanowi – już mniej życzliwym tonem, dodał urzędnik, po czym przystawił pieczęć pod dokument i podpisał się.

Sięgnąłem po pergamin, zwinąłem go i powstawszy, ruszyłem w kierunku strażnika, który pospiesznie wyjął klucz i odkluczył drzwi przede mną, mówiąc: „Przejdź do drugiego budynku i porozmawiaj z Sellusem Graviusem”.

Morrowind: Prolog

<< poprzednia | 1 | 2 | 3 | 4 | następna >>


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow