Pillars of Eternity II: Deadfire sprzedało się poniżej oczekiwań, co jednak nie powstrzymało twórców przed realizacją pierwotnych obietnic w zakresie wydania trzech dodatków fabularnych bądź quasi-fabularnych. I w końcu zadebiutował ostatni z nich, The Forgotten Sanctum. Czy warto poświęcić nań pieniądze?
Już na wstępie pragnę zaznaczyć, że nie jest on specjalnie obszerny, oferuje on właściwie tylko jedną nową-starą lokację (choć rozbudowaną w kilka dodatkowych) – w odróżnieniu od
Zimowej Bestii nie uświadczymy tutaj nowego towarzysza, a i bestiariusz nie zostanie specjalnie rozbudowany.
Podobnie jak w przypadku poprzednich dodatków akcja „przyznaje głos” kolejnemu z pomniejszych towarzyszy, w tym przypadku Fassinie, acz rzekłbym, że w stopniu mało satysfakcjonującym – historie Ydwina czy Konstantena były jednak bardziej frapujące, czyniące z tych bohaterów bardziej realne postacie. Niestety nasza magiczka jak była, tak i pozostaje dość bezbarwna.
The Forgotten Sanctum miało oferować kolejne skomplikowane potyczki, pomijając jednak bodaj dwie z nich tak naprawdę można z tym dodatkiem uporać się nie sięgając po miecz, a raczej kładąc nacisk na ostry język i sprawne przemieszczanie się w cieniach, przy czym wariant siłowy także ma swoje zalety. Osobiście tego rodzaju swobodę uważam raczej za atut tej produkcji.
Niestety dodatek nie jest wolny od szeregu bugów. Tytułem przykładu wystarczy odłożyć realizację jednego z questów na później, by ostatecznie stało się to w ogóle niemożliwe, a to z uwagi na niemożność uruchomienia danej linii dialogowej na danym etapie rozgrywki. Być może – oby – wady te później zostaną usunięte przy okazji którejś z łatek (twórcom trzeba zaś oddać poważne podejście do „dopieszczania” ich produkcji), acz na chwilę obecną nieco obniża to ocenę.
|
Niby to nie D&D, a jednak wygląda znajomo
|
Nowe lokacje tym razem uderzają bogactwem barw – jest naprawdę kolorowo i „ciepło”. Chyba jednak nieco zabrakło autorom wyobraźni, odniosłem bowiem wrażenie, iż koncept niektórych plansz został niejako „podebrany” od konkurencji. Szkoda też, iż nie jesteśmy raczeni żadnym nowym motywem muzycznym, nie na tyle, by zapadł on w pamięć.
The Forgotten Santum to intrygujący dodatek, acz raczej niedorównujący poprzednikom i stanowiący ciche i dość niepozorne pożegnanie z grą i być może całą serią. Gracz oczekiwałby raczej jakiegoś wielkiego „deseru” jak słynny
Tron Bhaala, tymczasem raczony jest skromną „przystawką”.
Metryczka
Grafika |
90% |
Muzyka |
70% |
Grywalność |
70% |
|
|
Ocena końcowa |
70% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i5-2400 3.1 GHz / AMD Phenom II X6 1100T 3.3 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 960 lub lepsza, 5 GB HDD, Windows 10 64-bit
|
|
Autor: Klemens
|
|
|