Seria Fallout zalicza się do jednych z najbardziej wpływowych cykli – jakkolwiek w różnorakich mediach „mainstreamowych” gości ona rzadko, nie będąc wszak skłonną do szokowania przemocą tudzież erotyzmem (które jak najbardziej były w niej obecne od pierwszej odsłony, i to bez jakiegokolwiek krygowania się), o tyle jej „środowiskowa” rola jest nie do podważenia. Dość wskazać, iż ilekroć jakakolwiek gra dotyka tematu wojny, to aż prosi się ona o easter egga w postaci dopowiedzenia „nigdy się nie zmienia”, przykłady zaś można mnożyć i mnożyć. Jej „przesiadka” z rzutu izometrycznego na perspektywę FPP nie okazała się bezbolesna, ale też nie stanowiła jednoznacznego błędu, sam bez skrępowania jestem skłonny przyznać dziesiątki godzin satysfakcjonującego obcowania z New Vegas. Czy więc kolejna „rewolucja” w zakresie konwencji – zmiana gatunku na MMO(RPG) – wciąż uprawnia ten tytuł do posługiwania się znaną marką?
Tekst ten nie powstaje bynajmniej w próżni, regularni czytelnicy naszego serwisu nie przeoczą faktu, iż powstaje on około półtora roku po premierze rzeczonego tytułu, gdy wylano nań już nawet nie wiadra, co istne potoki pomyj, z drugiej strony autorzy podjęli już pewne czynności „ratunkowe”, przy czym mam tu na myśli nade wszystko aktualizację
Wastelanders.
|
Gra raczy nas iście rewolucyjnymi zmianami
|
Zaczynamy zgodnie ze zwyczajami serii (jakkolwiek bogatymi w rzekome wyjątki), czyli jako mieszkaniec tytułowej Krypty 76, który otrzymuje polecenie skontaktowania się ze swoją Nadzorczynią (tak jest, sufrażyzm dotarł wreszcie również do Vault-Tecu), która jednak o dziwo nie czeka grzecznie na naszego podopiecznego (tudzież podopieczną), lecz sama zaczyna gonić za postnuklearnym królikiem, my zaś podejmujemy ten bieg. W konsekwencji opuszczamy nasze bezpieczne lokum i ruszamy ku przygodzie, penetrując region tzw. Appalachii, czyli wirginijskiego pogranicza.
Już na wstępie pragnę zauważyć, iż oprawa rzeczonej produkcji jest jej największym atutem, choć raczej głównie z uwagi na urok penetrowanych okolic. Pod względem graficznym tytuł ten to „tylko” nieco podrasowany
Fallout 4, który co prawda ujmująco oddawał chociażby bostońską starówkę, ale w przypadku którego brakowało mi bardziej zapierających dech w piersi amerykańskich krajobrazów – tych zaś w „siedemdziesiątce szóstce” jest aż nadto. Koresponduje z tym również muzyka, która umiejętnie odświeża kilka nieco zapomnianych kawałków z minionych epok – tak z wieku XX, jak i go poprzedzającego. Sęk w tym jednak, że nie można tu mówić o jakiejkolwiek nowej jakości, a raczej eksploracji granic możliwości dotychczasowego kodu, a właściwie ich ograniczeń.
|
Niebo gwiaździste nade mną...
|
Początkowo można odnieść wrażenie, iż tytuł uraczy nas może dość sztampową, ale jednak rozbudowaną zgodnie z kanonami liniową fabułą. Niestety pomimo mającej obecnie miejsce implementacji NPC-ów do świata gry wciąż mamy do czynienia z wątkiem-pretekstem, który cechuje się konstrukcją cepa, na zasadzie „przynieś-zanieś-pozamiataj”. Osoby tęskniące do dylematów moralnych właściwych dla pierwszych dwóch odsłon, a nawet częściowo
Tacticsa oraz
„trójki”, czeka w najlepszym razie głęboki niedosyt, a tak naprawdę jeszcze poważniejsze rozczarowanie.
F76 nie wykorzystuje również potencjału „otwartości” rozgrywki właściwej dla tytułów nastawionych na rozgrywkę wieloosobową. Dziwię się, iż tytuł ten nie oferuje na starcie możliwości poznania różnych historii z różnych perspektyw, chociażby przez możliwość wcielenia się w ghula tudzież supermutanta (znowu
Tactics „się kłania”). Mam naturalnie świadomość, że wymagałoby to odejścia od przyzwyczajeń wypracowanych w ostatnich latach i tak naprawdę zakasania rękawów, ale uważam, iż to jednak dość naturalnie oczekiwanie zważywszy na skalę różnic między takim
Warcraftem a
World of Warcraft. Niestety
Bethesda zdecydowała się na skrajnie odmienne podejście.
|
Przyznaję, iż nowe wcielenie mapy przypadło mi do gustu
|
W konsekwencji „multiplayerowość”
Fallouta 76 sprowadza się do drastycznego nastawienia na crafting oraz crafting, rozwijając niemal do absurdu mechaniki z „czwórki”, które niekoniecznie okazały się tym, co tygrysy lubiły najbardziej. Jeśli z kolei kiedyś marzyliście o dołączeniu do Łupieżców, zaprowadzenia rządów terroru na Pustkowiach tudzież zainicjowania własnego kultu, to doznacie głębokiego rozczarowania, świat gry pomimo pozornego chaosu wynikłego ze swobody zachowań innych użytkowników tak naprawdę pozostaje boleśnie „binarny”, pozbawiony jakichkolwiek odcieni i szarości.
Jest to tym bardziej bolesne, iż ewidentnie stanowi to efekt decyzji biznesowych a nie braku talentu. Scenarzyści i projektanci dowodzą bowiem swego niebagatelnego potencjału w kształtowaniu klimatu, rozsiewając po eksplorowanym uniwersum całe mnóstwo mikroopowieści, detali, które potrafią uderzyć i pozostać w pamięci użytkownika nawet długo po wyłączeniu omawianego tytułu. Niestety nie pozwolono im wysunąć się na pierwszy plan, tak iż miast kształtować Klimat
Fallouta ratują one tylko elementy „klimaciku” postapokalipsy.
|
Wojna jest zawsze taka sama...
|
Jeszcze bardziej niż przy okazji „czwórki” bolą również uproszczenia pierwotnego systemu S.P.E.C.I.A.L. Ponownie możemy zapomnieć o początkowej swobodzie kształtowania własnej postaci, co gorsza jednak autorom zabrakło pomysłów na uporanie się z wyzwaniami właściwymi dla MMO. Doskonałym tego przejawem jest chociażby ewidentna słabość rozwoju „charyzmy”, twórcom zabrakło pomysłu na jej sensowne przełożenie na realia gry w sytuacji, gdy po drugiej stronie również mamy do czynienia z „białkowym tworem”.
Fallout 76 pomimo ostatnich poprawek wciąż pozostaje poważnym rozczarowaniem dla osób zakochanych w klasycznych odsłonach serii. Przesiadka do „żywego” świata skończyła się wyzuciem całości z wysoce specyficznego klimatu, pomijając różne Szpony Śmierci czy inne Bractwa Stali to już nie jest
Fallout. Z kolei jako pozycja MMO jest to tytuł zupełnie przeciętny, nie tylko swymi mechanikami i zawartością niezdolny do wciągnięcia na długie godziny, co wciąż dość ordynarnym nastawieniem na mikrotransakcje wręcz odstręczającym. Przykro patrzeć, jak tak uznana marka staje się ofiarą odcinania kuponów…
Metryczka
Grafika |
90% |
Muzyka |
80% |
Grywalność |
55% |
|
|
Ocena końcowa |
60% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i7-4790 3.6 GHz / AMD Ryzen 5 1500X 3.5 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon R9 290X lub lepsza, 60 GB HDD, Windows 7/8.1/10 64-bit, stałe połączenie z Internetem
|
|
Autor: Klemens
|
|
|