Rigg i jego przyjaciele przekroczyli Mur oddzielający jedyny znany im świat od świata, którego nie potrafili sobie nawet wyobrazić. Czy dotarli do bezpiecznego miejsca? Nowe zagrożenia nie tak łatwo dostrzec. Rigg, Umbo i Param doskonale wiedzą, że nie mogą wierzyć Vadeshowi - maszynie w ludzkiej postaci, stworzonej po to, by oszukiwać i zwodzić. Ale teraz tracą pewność, czy mogą ufać sobie nawzajem. Nie mają jednak wielkiego wyboru. Chociaż Rigg potrafi odczytać ścieżki przeszłości, nie widzi jeszcze zbliżającego się zagrożenia. W stronę Ogrodu zmierza niszczycielska, złowroga siła. Jeśli Rigg, Umbo i Param nie będą umieli działać wspólnie, by zmienić przeszłość, nie będzie już przyszłości...
PoczÄ…tek przechodzi w koniec, koniec przechodzi w poczÄ…tek – rzadko kiedy tak banalna fraza jest prawdziwa w kontekÅ›cie kolejnych i kolejnych części cyklu, ale w przypadku
„Ruin”, czyli drugiej po
„Tropicielu” opowieÅ›ci
Orsona Scotta Carda o Å›wiecie Arkadii jest ona ze wszech miar prawdziwa. Szczerze mówiÄ…c niewiele szczegółów poprzedniczki pamiÄ™taÅ‚em, gdy siÄ™gnÄ…Å‚em po recenzowanÄ… pozycjÄ™, jako że leitmotivem tej powieÅ›ci sÄ… podróże w czasie, zagubienie tylko rosÅ‚o – co jednak wcale nie tak znacznie przeszkadzaÅ‚o w lekturze.
Co istotne, w przypadku
„Ruin” przemierzamy caÅ‚y szereg Å›wiatów Arkadii, w sytuacji gdy w przypadku
„Tropiciela” mieliÅ›my do czynienia tylko z jednym. Bardzo przypomina to zresztÄ… gumpowskÄ… refleksjÄ™ o pudeÅ‚ku czekoladek, choć i skojarzenia ze szkatuÅ‚kowÄ… konstrukcjÄ…
„RÄ™kopisu znalezionego w Saragossie” nie bÄ™dÄ… od rzeczy.
Bohaterowie powieÅ›ci sÄ… postaciami bardzo odmiennymi, aczkolwiek łączy ich jedno – inteligencja, a wÅ‚aÅ›ciwie zamiÅ‚owanie do retorycznej szermierki aż iskrzÄ…cej od rebusów czy paradoksów. Przypomnijcie sobie sÅ‚ynnego cardowskiego Endera, nastÄ™pnie go kilkukrotnie przemnóżcie, by w koÅ„cu zamknąć całą tÄ™ grupÄ™ w niewielkim pomieszczeniu – oto
„Ruiny”.
Dialogi zresztÄ… stanowiÄ… caÅ‚kiem pokaźnÄ… część danej książki – tak naprawdÄ™ czÄ™sto fabuÅ‚a posuwa siÄ™ naprzód poprzez stwierdzenia poszczególnych postaci, osiÄ… danej pozycji jest wypracowanie konceptu postÄ™powania, sama zaÅ› jego realizacja ma już charakter bagatelny.
AmerykaÅ„ski pisarz momentami popada jednak w pewne skrajnoÅ›ci, niektóre fragmenty jego książki aż proszÄ… siÄ™ o zacytowanie by ukazać intelektualne „zwichrowanie” autora, by wspomnieć ludzkich bohaterów wchodzÄ…cych w symbiozÄ™ z pÅ‚aszczkopodobnymi pasożytami i rywalizujÄ…cych z narodem istot myszopodobnych przeciwko niemal wszystkowiedzÄ…cym maszynom et cetera.
„Ruiny” potrafiÄ… wciÄ…gnąć, niemniej jednak miejscami sprawiajÄ… wrażenie literatury, jak rzekliby jedni, zdegenerowanej czy grafomaÅ„skiej, ustami wtórych. Pisarz po trosze tak siÄ™ zachwyciÅ‚ swymi erudycyjnymi i erystycznymi „zagwozdkami”, iż zapomniaÅ‚, że fabuÅ‚a nade wszystko musi być pÅ‚ynna oraz wartka, by nastÄ™pnie „obrastać” dodatkowymi treÅ›ciami – a nie odwrotnie.
|
Autor: Klemens
|
|
|