Uniwersum, jakie pokazały światu dzieła H.P Lovecrafta, jest jednym z najbardziej intrygujących wytworów ludzkiej wyobraźni – mroczne, oniryczne i całkowicie nieoczywiste. Autor nie podawał nic odbiorcom „na tacy”, a kształt świata uważny czytelnik będzie składał z fragmentów układanki rozsianych po kolejnych opowiadaniach i nowelach. Czytając nowele Lovecrafta i zagłębiając się w jego świat solidaryzuje się on z protagonistami utworów, którzy stają twarzą w twarz z czystym Szaleństwem. Dzieła Samotnika z Providence cechuje raczej wolniej rozwijająca się akcja, w jakiej siły nadprzyrodzone rzadko decydują się na bezpośrednią konfrontację. Napięcie narasta stopniowo. Biorąc pod uwagę rosnącą popularność uniwersum nie dziwi, że pojawia się coraz więcej gier nawiązujących do wytworów wyobraźni H.P Lovecrafta.
Lovecraft's Untold Stories jest, jak się zdaje, pierwszą większą grą niewielkiego rosyjskiego studia niezależnego
LLC Blini Games. Od strony technicznej mamy do czynienia z grą zręcznościową, z pewnymi elementami RPG i tzw. roguelike. Gracz przemierza szereg lokacji, których zawartość jest generowana losowo i zajmuje się eksterminacją znacznej ilości oponentów charakterystycznych dla świata mitów Cthuhlu. Przemierzymy więc choćby starą rezydencję – będącą w swojej istocie siedzibą kultu, opanowany przez ożywieńców szpital (czyżby dzieło Reanimatora?), teren wiejski, kopalnię i … Antarktydę. Jako że gra znajduje się obecnie w produkcji (planowanych jest 12 „dużych” poziomów) wyżej opisana zawartość, dostępna w tzw. „wczesnym dostępie”, stanowi jedynie fragment tego, co przyjdzie nam doświadczyć w pełnej wersji. Na etapie pisania tego tekstu gra znajduje się w wersji 0.75. Miałem okazję pograć chwilę w wersję poprzednią (0.65) i postęp jest znaczny – dodano choćby obsługę myszy, co umożliwia wreszcie precyzyjne celowanie.
Sednem gry jest przemieszczanie się po lokacjach generowanych losowo, zbieranie ekwipunku i gromadzenie źródeł wiedzy okultystycznej, walka z oponentami oraz rozwiązywanie (sporadycznych póki co) zagadek. Jeśli chodzi o konstrukcję rozrywki, to przypomina ona schemat znany choćby z klasycznej
Zeldy powielany wielokrotnie choćby w
Binding of Issac, czy recenzowanym jakiś czas temu
Songbringerze. Od czasu dodania obsługi myszki gra stała się bardziej przystępna, choć dalej wymaga dobrego refleksu, zwłaszcza przy walkach z bossami. Śmierć naszego wirtualnego alter ego (podobnie jak restart poziomu) cofa nas do początku ostatnio odblokowanego poziomu – ze wszystkimi znalezionymi do rozpoczęcia tego etapu przedmiotami. Po zakończeniu pierwszej pełnoprawnej misji możemy w razie zgonu cofnąć się do naszej „bazy” – przy czym wówczas tracimy zdobyte przedmioty.
Obok konieczności dbania o poziom „zdrowia” i „staminy” (jaka zużywana jest przez uniki i ciosy zadawane przez protagonistę w zwarciu) należy również dbać o poziom zdrowia psychicznego bohatera. Na powyższy trzeba zwłaszcza uważać przy badaniu różnorakich stacjonarnych przedmiotów jakie znaleźć możemy w lokacjach. Wówczas otwiera się okno dialogowe, z którego możemy wybrać jedno z kilku zachowań albo przemyśleń bohatera. Niektóre działania nie dadzą żadnego efektu, inne – dadzą efekt pozytywny, a jeszcze inne – wywołają szkodę – psychiczną albo fizyczną. Niekiedy jednak już na pierwszy rzut oka widać, którą z opcji dialogowych lepiej ominąć – dla przykładu – znajdując laleczkę wyglądającą jak nasz protagonista należy rozważyć, czy wybór opcji polegającej na wbiciu szpilki w plecy jawi się jako rozsądny.
Oprawa wizualna mieści się w modnej obecnie konwencji pixel art. Jest ona bardzo nierówna. O ile pierwsze moje wrażenie było ujemne, to z czasem zaczęła się mi nawet podobać. Przeciwnicy i lokacje w znacznej mierze nawiązują do tzw. mitologii Cthuhlu i każdy fan
Lovecrafta szybko rozpozna różne istoty archetypiczne dla uniwersum. Nietrudno też znaleźć, wcale nie tak rzadkie, nawiązania do różnych opowiadań autora. Szczątkowa oprawa dźwiękowa nie przeszkadza, choć gra bywa klimatyczna, Grozy ani Szaleństwa (w przeciwieństwie do wirtualnego protagonisty) póki co nie doświadczyłem.
Nie będę ukrywał, że pierwsze wrażenia, jeszcze z wersji 0.65 były złe. Gdy jednak po pewnej przerwie usiadłem do nowszej wersji gry – zaczęła się mi podobać. Choć uważam, że konwencja gry zręcznościowej nie do końca umożliwia oddanie klimatu twórczości
Lovecrafta, to z zainteresowaniem czekam na dalsze usprawnienia i zawartość. Uważam, że
Lovecraft's Untold Stories ma bardzo duży potencjał i jeśli twórcy rozszerzą aspekt RPG (a gra wszakże reklamowana jest jako RPG), to projekt ten może stać się bardzo dobrą produkcją. Dodać należy, że na chwilę obecną mamy jedną klasę postaci (detektyw) i jedną możliwą do odblokowania (co mi się nie udało) – a w finalnej wersji ma być ich więcej – przy czym rozgrywka każdą z nich ma wyglądać zgoła inaczej.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu beta w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/lovecrafts_untold_stories
|
Autor: Matis
|
|
|