Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Songbringer

Songbringer

Informacje o grze

dots Nazwa gry: Songbringer
dots Gatunek: action cRPG
dots Producent: Wizard Fu Games
dots Cena: 79,99 PLN
dots Recenzent: Mateusz „Matis” Cholewiak
dots Ocena: 70%
Songbringer


Gry „indie” od co najmniej kilku lat biją rekordy popularności. W zasadzie trudno się temu nurtowi dziwić. Od pewnego czasu gry z nazwijmy to „głównego nurtu” rzadko wprowadzają do świata rozrywki wirtualnej rozwiązania, które można określić mianem innowacyjnych. Tymczasem gry niezależne, tworzone przez kilku – kilkunastoosobowe zespoły niejednokrotnie wprowadzają do skostniałej branży powiew ekstremalnej świeżości – który bardziej niż letnia bryza przypomina niewielki huragan. Oczywiście pośród gier „niezależnych” niezwykle łatwo jest trafić na produkty przereklamowane, wtórne, czy też zwyczajnie słabe. Jak wygląda sytuacja z Songbringerem?

Songbringer został wyprodukowany i wydany przez developera kryjącego się pod nazwą Wizard Fu, Inc. Wedle strony producenta za nazwą tą kryje się Nathanael Weiss, weteran branży od ponad 20 lat. Jego ostatni produkt, Songbringer właśnie, opisywany jest przez samego producenta zwrotem, który można przetłumaczyć jako „Wyobraź sobie Legend of Zelda generowaną losowo, osadzoną w świecie zbliżonym do Gwiezdnych Wojen. Dzięki uprzejmości GoG miałem możliwość przetestować i zrecenzować wyżej opisaną produkcję. Gdyby miał zrecenzować grę w jednym słowie pokusiłbym się o zwrot „nieźle”. Aż nieźle i tylko nieźle.

Songbringer 102044,1


Zaczynając od strony technicznej – miałem pewne problemy z uruchomieniem gry. Uważam jednak, że wina leży po stronie mojego komputera (który ma wyższą wartość historyczną niż materialną), jak i leciwego 32 – bitowego systemu operacyjnego. Szybkie przeszukanie sieci Internet wskazało na konieczność uzupełnienia pewnych bibliotek dla systemu operacyjnego. Po dokonaniu tych niezbyt wysublimowanych zabiegów quasi-informatycznych mogłem cieszyć się grą.

Pierwszym, co rzuca się w oczy po uruchomieniu pozycji jest bardzo ładna grafika i piorunujący klimat. Oprawa graficzna została wykonana techniką, jaka według bardziej obytych w tej tematyce nazywać ma się „pixel art”. Powyższe przywoływać ma na myśl gry z ubiegłego wieku, jakie mogliśmy oglądać na ekranach na przykład kineskopowych telewizorów przy zabawie z konsolą NES, czy Atari 2600. Zabieg ten - względem mnie – odniósł zamierzony skutek. Oprawa graficzna jest wykonana bardzo estetycznie i – co dość typowe dla produkcji tego typu – sprawia wrażenie ponadczasowej. Paradoksalnie, gry, które dawno temu próbowały udawać fotorealistyczne zazwyczaj nie wytrzymują konfrontacji z coraz to nowszymi produkcjami i z perspektywy czasu nie można ich uznać za estetyczne – w przeciwieństwie do gier, które nigdy nie usiłowałyby być mimetyczne. W Songbringerze obok powierzchni jakie udają grafikę sprzed dwóch i pół do trzech dekad znaleźć można subtelne efekty graficzne, w tym świetlne, które gdyby były możliwe do przedstawienia w tamtej epoce, niechybnie doprowadziłby ówczesnych graczy do zachwytu. Już za ten styl gra na starcie uzyskała dużego plusa. Nie musi być fotorealistycznie, aby było bardzo ładnie.

Songbringer 102045,2


Styl graficzny tworzy w Songbringer klimat. A ten jest oniryczny. Przypomina (troszeczkę) ten z Superbrothers sword & sworcery ep. Recenzowana gra serwuje nam tajemniczy świat po futurystycznej apokalipsie. Dzika przyroda (fauna oraz flora) nie przypominająca niemal tej ziemskiej, kontrastująca z grobowcami i podziemiami, które łączą w sobie futurystkę sci-fi i elementy fantasy. Wszystko to daje wrażenie bardzo dziwnego, miejscami trochę niepokojącego snu. Gdybym był jurorem w wątpliwej jakości telewizyjnym show, to w tym miejscu zbierałbym się do ceremonialnego „Jestem na tak!”. Całość onirycznego klimatu podtrzymuje jeszcze przyzwoita muzyka elektroniczna.

Fabuła gry jest po jej uruchomieniu zagadką. Nasz bohater trafia na losowo generowaną planetę pełną niebezpieczeństw. Odnalezienie przez niego pewnego miecza rozpoczyna łańcuch doniosłych wydarzeń – dla całego świata. W odkrywaniu i eksploracji pomaga mu jego wierny towarzysz – latający konstrukt, którego – w kontekście dalszych wydarzeń fabularnych – raczej nie można nazwać robotem, pomimo pozoru, że nim jest. Fabuły nikt nie przedstawia nam na tacy, gracz musi sam zbierać jej strzępki z rozmów z innymi postaciami, a także z retrospekcji, które nawiedzają bohatera gry w niektórych miejscach. Nie będę wdawał się w szczegóły – nie po to gra przewiduje dla gracza taki a nie inny „rytm” fabularny, aby można było natknąć się na streszczenie losów bohatera w recenzji. Choć fabuła ostatecznie prezentuje się jak dla mnie jako lekki (ale tylko lekki) przerost formy nad treścią, to podana jest w sposób jaki lubię. Kolejny plusik, choć mniejszy niż w sferze grafiki.

Songbringer - recenzja

| 1 | 2 | następna >>


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow