Ostatnio coraz częściej pojawiają się na rynku gry opracowane w technice pixel art. Wśród nich znajdziemy pozycje przeciętne, jak i istne perełki. Wiele z tych tytułów bije na głowę gry z segmentu trzy razy A. Przytłaczają je bardzo dobrze przemyślaną rozgrywką, ciekawą fabułą a niejednokrotnie klimatem. Wśród tytułów, które pozostaną w mojej pamięci na długo wymienić można brutalne There is No Light, niesamowicie klimatyczne Signalis czy ostatnio recenzowany przeze mnie Shardpunk: Verminfall. Tym razem w moje ręce wpadła gra The Mageseeker: A League of Legends Story.
To pozycja, która bardzo długo się rozkręca i przyznam szczerze, że po pierwszej godzinie miałem sporą ochotę odłożyć ją na półkę. Całe szczęście, że ciekawość zwyciężyła. Gra z każdą kolejną godziną nabiera coraz ciekawszych kształtów i oferuje coraz więcej zawartości. Olbrzymia Kryjówka, w której co jakiś czas odblokowujemy kolejne potrzebne miejsca. Misje poboczne, na które wysyłamy głównego bohatera, ale też i takie gdzie trafiają zwerbowani przez nas magowie. Znajdowanie i wyzwalanie kolejnych rekrutów, którzy nie dość, że dodają wzmocnienia Wygnańcom, to dodatkowo powiększają nasz obóz. Mnogość czarów, postaci niezależnych, combosów wyprowadzanych podczas pojedynków naprawdę robi wrażenie. Ogromu tej gry może pozazdrościć niejedna droższa pozycja i o dziwo wszelkie aktywności kompletnie nam się nie nudzą, za to doskonale uzupełniają całość.
Walka w tej grze jest wymagająca ale przez to niezwykle satysfakcjonująca. Każda kolejna lokacja to nowi przeciwnicy a także nowe czary, których możemy się nauczyć. Wisienką na torcie są bossowie. Każdy z nich jest unikatowy. Pojedynki z nimi są niezwykle klimatyczne i co tu dużo mówić – zapadają w pamięć.
Na koniec plusów zostawiłem sobie muzykę. Powiem krótko – coś niesamowitego. Kompozytorem jest Gareth Coker i warto zapamiętać sobie to nazwisko. Dawno nie słyszałem tak klimatycznej ścieżki dźwiękowej. Brawo.
Nie byłbym sobą, gdybym do czegoś się nie przyczepił. Ta gra aż się prosi o łamigłówki. Sylas przypomina mi Kratosa i niejednokrotnie grając w
The Mageseeker wspominałem pierwsze odsłony
God of War. Tam po wielu wymagających starciach mieliśmy chwilę oddechu, podczas której przyszło nam rozwiązać mniej lub bardziej skomplikowaną zagadkę. Oj, przydałoby się coś takiego w omawianej grze.
Kolejna kwestia to w mojej ocenie bardzo słabe dialogi. Często miałem wrażenie, że wypowiedzi bohaterów nijak się mają do sytuacji w jakiej się znaleźli. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że mamy do czynienia z grą 12+, a oceniający, czyli ja, ma tych tuzinów już kilka na karku. Znowu powrócę do pierwszych odsłon
God of War. Tam było czuć, że Kratos jest wkurzony na bogów. Tutaj Sylas kompletnie nie sprawia wrażenia upokorzonego przez Łowców Magów.
Podsumowując,
The Mageseeker: A League of Legends Story daje radę. Nie dajcie się zwieść pierwszym kilkudziesięciu minutom. Gra rozkręca się bardzo powoli, ale z każdą kolejną godziną jest coraz lepiej. Osobiście wystawiam tej pozycji ósemkę w dziesięciostopniowej skali. Na każdym kroku widać ogrom pracy włożony przez deweloperów. Lokacje są szczegółowe i bardzo szybko zapominamy, że to w ogóle pixele. Walka jest miodna a pojedynki z bossami zapadają w pamięć. Polecam.
Całość moich wrażeń zobaczycie
tutaj.
Metryczka
Grafika |
70% |
Muzyka |
100% |
Grywalność |
80% |
|
|
Ocena końcowa |
80% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i5-750 2.66 GHz / AMD Phenom II X4 965 3.4 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 1 GB GeForce GTX 650 Ti / Radeon HD 6770 lub lepsza, 4 GB HDD, Windows 10 64-bit
|
|
Autor: Suert
|
|
|