Bethesda to firma, która co kilkanaście lat wyznaczała zupełnie nowe standardy. Tak było w przypadku Obliviona czy wydanego dwanaście lat temu Skyrima. Wszyscy jak jeden mąż zachwycaliśmy się tymi produkcjami. W danym momencie były to pozycje, na których z różnym skutkiem wzorowali się inni deweloperzy. Zresztą Skyrim do dnia dzisiejszego jest uznawany za jedną z najlepszych gier RPG. Sama Bethesda wciąż czerpie ogromne zyski z tego niezwykle popularnego tytułu. Czy firma poszła za ciosem?
Niestety jeśli mówimy o wyznaczaniu standardów, to
Starfield z pewnością nie jest grą tego typu. Silnik Creation Engine 2 nie pozwolił w mojej ocenie na stworzenie zapierających dech w piersi światów.
Starfield jest grą przestarzałą, nie do końca pasującą do roku 2023. Nagminne jest tutaj blokowanie się przedmiotów czy towarzyszy. Ich reakcje na nasze poczynania są bardzo, użyję tego słowa, „drewniane”. Podchodząc do postaci od tyłu i zagadując do niej musimy liczyć się z tym, że być może nie odwróci się nawet w naszą stronę a jeśli już to zrobi, to będzie spoglądać w zupełnie inne miejsce. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć jak bardzo psuje to immersję z tytułem. Do tego dochodzi wygląd samych postaci niezależnych. Patrząc na nie ma się wrażenie cofnięcia się w czasie o ładnych kilka lat. Wszelkie rozmowy są bardzo sztywne. NPC-e stoją nienaturalnie wyprostowani, ale gdy siedzą, to wcale nie jest lepiej. Mimika twarzy nie wykazuje żadnych emocji. Cały czas ma się uczucie rozmowy z kukłami. Panie i Panowie z
Bethesdy, nie tak to powinno wyglądać.
Poza tym gra została przytłoczona swoją wielkością. Po co wstawiać tak wiele planet, skoro dziewięćdziesiąt procent z nich jest najzwyczajniej w świecie pusta? Niejednokrotnie przyjdzie nam biegać po słabo wykonanych terenach tylko po to, by wejść do jaskini, która wcale nie wygląda o wiele lepiej. Owszem, zdarzają się miejscówki dopieszczone, które cieszą oko. Ale jest ich zdecydowanie mniej. Chyba wolałbym rozwiązanie o mniejszej skali, ale pozwalające na głębszą immersję z tytułem.
Wielkość gry nie idzie też w parze z tym co można wycisnąć z Creation Engine 2. Ekranów ładowania jest tutaj co nie miara. Od wielu lat nie spotkałem gry, która mogłaby się na tym polu mierzyć ze
Starfieldem. Pojawiają się one notorycznie. Hańba, która nie przystoi tak wielkiemu studiu z niemałymi przecież pieniędzmi.
Starfield - recenzja
|
|
|
| 1 | 2 | następna >>
|