Nieco na przekór współczesnym trendom w
Solaście nie mamy do czynienia z grindem – co i rusz natykamy się na najróżniejsze utensylia czy porzucone miecze, miłośnicy craftingu będą zaś zachwyceni wielością opcji tworzenia nowych przedmiotów, ale mi jakoś zabrakło w tym jarmarcznym zalewie prawdziwych cudeniek, do których mógłbym się ślinić. Ot, w takim pierwszym
„Baldurze” mój wojownik dzierżył dwa miecze Drizzta, co czyniło z niego prawdziwego prze-woja (choć następnie czekało go przykre dictum od mrocznego elfa w „dwójce”), tymczasem w przypadku dzieła
Tactical Adventures ani przez chwilę nie poczułem tej dawnej namiętności.
|
Lepiej nie patrzeć na ten ekosystem okiem ekologa...
|
Solasta czyni również zadość oczekiwaniom w zakresie oprawy audiowizualnej – choć daleko jej do piękna grafiki wspomnianego
BG3 czy motywów muzycznych serii
PoE. Zapewne przemawia przeze mnie sentyment, ba, wręcz nostalgia za wspaniałymi roleplayami z przełomu tysiącleci, całość sprawia wrażenie wręcz idealnie wyważonej. Pewną nowalijką jest jednak zaimplementowanie filmowego modułu dialogów – w tym jednym przypadku kamera porzuca „suchy” rzut izometryczny, co nadaje całości nieco większego realizmu i wzmaga immersję.
Największą słabością tytułu jest jednak niestety jego budżetowość. Autorzy byli zmuszeni sięgnąć do finansowania w drodze crowdfundingu i wyraźnie widać, że mieli oni szereg pomysłów, które jednak zmuszeni byli porzucić. Z dwojga złego zdecydowali się oni jednak na lepsze moim zdaniem podejście, a mianowicie miast hołdować hasłu „dużo wszystkiego, choćby miałkiego” ograniczyli oni ilość mechanik, jednakże stosownie je dopieszczając.
|
Niektóre lokacje zdecydowanie odbiegają od standardu
|
Osobiście najbardziej boleję nad spłyceniem mechanik niebitewnych, z góry uprzedzam, iż rozwijanie zdolności perswazyjnych czy „inteligenckich” jest zwyczajnie nieopłacalne – owszem, kilka (dosłownie) razy może nam to oszczędzić takiego czy innego starcia, lecz w sumie to wszystko. Osoby preferujące niesiłowe rozwiązania czy tzw. drugie dna bądź „kuchenne wejścia” czeka tylko zawód. Gra ta absolutnie nie preferuje bezmyślnego klikania, lecz nade wszystko trzeba ją rozpatrywać w kategoriach „bitewniaka”, swego rodzaju
Icewind Dale trzeciej dekady XXI wieku.
Co więcej, istnieją realne szanse na dalszy rozwój tego tytułu. Odniósł on bowiem całkiem spory sukces pod względem liczby aktywnych użytkowników, deweloperzy zaś zaimplementowali (póki co jeszcze na zasadzie bety, lecz widocznie cyzelowanej i rozwijanej) moduł tworzenia własnych scenariuszy. Biorąc pod uwagę perły, o jakie modderzy potrafią rozwinąć chociażby gry
Bethesdy dość śmiało można wierzyć, że najlepsze tak naprawdę dopiero przed graczami.
|
Czy może być coś lepszego nad smoka? Dwa smoki!
|
Solasta: Crown of the Magister zaskoczyło mnie swoją złożonością, nawet jak na współczesne standardy: autorzy wyraźnie zakochani w znanych „przodkach” śmiało – lecz również ze znajomością tematu – wzbogacili rozgrywkę o całe mnóstwo elementów, takich jak linia wzroku, możliwość oddawania skoków czy korzystania ze źródeł światła bądź interakcji z elementami otoczenia. I choć ich świat jest dość skromnych rozmiarów i mimo wszystko pusty – to jakoś niespecjalnie to zauważałem podczas kilkudziesięciu godzin wcale przyjemnych zmagań.
Metryczka
Grafika |
75% |
Muzyka |
70% |
Grywalność |
80% |
|
|
Ocena końcowa |
75% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i5-7400 3.0 GHz / AMD Ryzen 3 1300X 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 590 lub lepsza 40 GB HDD Windows 10
|
|
Autor: Klemens
|
|
<< poprzednia | 1 | 2
|