Dawni nastolatkowie stali się trzydziesto- czy czterdziestolatkami, jednakże wraz pomimo zmian w metrykach (czy też wręcz na przekór im) nie utracili oni dawnych pasji, niejednokrotnie po dziś dzień nie tylko nie gardząc jako infantylną wirtualną rozrywką, co wysuwając ją na jeden z pierwszych faktów. Zważywszy zaś na fakt, że wraz z wiekiem są oni jednak zasobniejsi niż w swych szkolnych czasach, twórcy gier większą uwagę zwykli przywiązywać do ich oczekiwań. W konsekwencji obecnie często jesteśmy raczeni grami dojrzalszymi, wręcz nie do pomyślenia dwie dekady temu. Ale także obserwujemy nowe odsłony serii, które – zdawałoby się – dawno wymarły. Jednym z przedstawicieli tego ostatniego trendu jest Shenmue III. Czy produkcja ta jednak wpisuje się również w inne trendy, czy jest czymś więcej niż grą na sentymencie?
Nie grałem w poprzedniczki, w związku z czym z wdzięcznością przyjąłem dość rzadko spotykaną opcję (kilkuminutowej) rekapitulacji dotychczasowej linii fabularnej, i to w postaci ujęć z pierwotnych odsłon cyklu, w związku z czym zaczynając własną przygodę nie miałem wrażenia zagubienia, znalezienia się w innej bajce. Choć w istocie trafiamy do niemal baśniowej krainy – co prawda już na początku jesteśmy informowani, że trafiamy do Chin z końca lat 80. minionego wieku, ale tak naprawdę eksplorowanemu przez nas zakątkowi bliżej do światów właściwych dla serii
Final Fantasy – tyle że bez chocobonów czy innych stworów obcych matce-ewolucji. Trochę ten cały ahistorycyzm jednak mnie drażnił – Chińczycy rozmawiają z Japończykiem swobodnie, płynną chińszczyzną/japońszczyzną (niepotrzebne skreślić), wszyscy żyją w swego rodzaju azylu szczęśliwości i pradawnej kultury, tak jakby hunwejpini Mao oraz jego następców nigdy tu nie dotarli. Historia alternatywna?
|
Ile kosztuje działka w tym regionie?
|
Początkowo historia jest niespecjalnie pospieszna – a to zbieramy kwiatki, a to bawimy się w chowanego z dziećmi, od czasu do czasu przetrząśniemy jakieś szuflady tudzież pobawimy się w orientalno-ludową wersję ruletki. Później zaś… wcale akcja nie przyspiesza, mimo że od czasu do czasu spotkamy się z wątkiem morderstwa (nie zabójstwa – morderstwa!) czy zemsty, a intencje spotykanych postaci potrafią się okazać nieoczywiste. Zdradzę, że bynajmniej nie uświadczymy wielkiego finału, przeciwnie, historia kończy się (po raz kolejny) cliffhangerem – wysoce niesatysfakcjonującym niemal pod każdym względem.
Atutem gry jest całkiem rozbudowana mechanika – a to trochę pobawimy się w zbieractwo, nieco parać się będziemy rzemiosłem oraz ziołolecznictwem, od czasu do czasu (niezbyt często) dane nam będzie stoczyć walkę, przy czym cechować się ona będzie jednak pewną złożonością właściwą raczej dla tzw. mordobić, niemal każdy przeciwnik stanowi pewne wyzwanie, samo zaś bicie w klawisze niekoniecznie okaże się najlepszą taktyką – to nie beat’up czy hack&slash, gdzie pokonanych przeciwników będziemy liczyli nawet nie w setkach, co tysiącach.
|
Powiedzenie o mężczyznach jako wiecznych chłopcach ktoś tu potraktował zbyt dosłownie
|
Bardzo do gustu przypadła mi również możliwość przełączenia się na perspektywę pierwszoosobową, pozwalająca nam na szereg interakcji niedostępnych z poziomu trzecioosobowego, czasami można się poczuć niczym przy okazji obcowania z jakimś escape roomem – jakby nie patrzeć to rzadkie doznanie w przypadku cRPG.
Sęk w tym, że
Shenmue III nie wykorzystuje potencjału niemal żadnego ze swych niebanalnych rozwiązań, w przypadku niemal każdego z nich autorzy zatrzymują się dosłownie po powiedzeniu „b” – cały czas się zastanawiałem kiedy czeka mnie Prawdziwa Walka, Prawdziwe Szukanie Sekretów, Prawdziwie Porywająca Opowieść – i uświadczenie napisów końcowych (i to zaskakująco szybko, bo raptem po kilkunastu godzinach) stanowiło daleko posunięte rozczarowanie.
|
Nie ma to jak odrobina starej dobrej przemocy
|
Atutem gry jest niewątpliwie oprawa, jakkolwiek grafika sprawia wrażenie właściwej raczej dla minionej (czyt. trzeciej) generacji konsol, a i to niekoniecznie jej szczytu. Kolorystyka jednak niewątpliwie cieszy oczy, a muzyka w tle jest dostatecznie „orientalna”, by uznać jej wpływ na kształtowanie klimatu całości.
Shenmue III to gra z ziarnami błyskotliwości, a nawet geniuszu (np. w przypadku niektórych dialogów), które jednak giną wśród chwastów niedopracowania i ewidentnego przeszacowania sił, ale również niedostrzeżenia zmian zaistniałych w ciągu dwóch dekad. To, co mogłoby być nawet nie tolerowalne, co wręcz satysfakcjonujące kilkanaście lat temu, obecnie uchodzi za pewnego rodzaju standard, jeśli nie sztampę. Jest to pozycja adresowana do miłośników serii, a i wielu spośród nich poczuje się rozczarowanych, porównując chociażby skalę przeskoku między kolejnymi odsłonami wiedźmińskiej serii.
Metryczka
Grafika |
75% |
Muzyka |
85% |
Grywalność |
55% |
|
|
Ocena końcowa |
60% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i7-7700 3.6 GHz, 16 GB RAM, karta grafiki 8 GB GeForce GTX 1070 lub lepsza, 100 GB HDD, Windows 10 64-bit
|
|
Autor: Klemens
|
|
|