Wraz z upływem lat odkrywam u siebie coraz głębsze zainteresowanie kinematografią sprzed dekad. Nie jest to jednak przejaw jakiejś nostalgii za utraconą młodością – interesujące mnie dzieła powstały wiele, wiele lat przed moim narodzeniem, bardzo daleki też jestem od stronienia od najbardziej aktualnych obrazów – lecz raczej postępujące odkrywanie wielu motywów i gatunków praktycznie zarzuconych przez współczesnych twórców. Jednym z takowych jest kryminał noir, który nigdy tak naprawdę nie został również pokochany przez osoby trudniące się dewelopingiem gier, choć i tak łaskawiej spoglądających na wspomnianą konwencję niż wytwórnie filmowe. W konsekwencji nic dziwnego, że swego czasu doczekaliśmy się serii Nick Bounty, która teraz przypomina się remasterami. Czas na jej drugą odsłonę – The Goat in the Grey Fedora.
Zaznaczmy już na wstępie – tak naprawdę mamy nie do czynienia z klasycznym kryminałem, lecz raczej jego pastiszem, jakkolwiek życzliwym, nie wolnym od rozrzewnienia. Nasz tytułowy bohater to archetyp głównego bohatera takowych – osoba wygadana, stanowiąca istną oazę spokoju nawet w najbardziej dramatycznych momentach, a zarazem cechująca się pewną nieporadnością życiową, stając się przez to igraszką w rękach wielkich i potężnych tego świata, a przynajmniej tych dość bezwzględnych, by aspirować do grona takowych.
|
Ech, te subtelne aluzje...
|
Przyjmujemy trywialnie stereotypowe zlecenie od równie tradycyjnie ukształtowanej i przewidywalnej kobiety fatalnej – mamy odnaleźć tytułową ceramiczną figurkę kozy, stanowiącej spadek po zmarłym w tajemniczych okolicznościach (acz zdecydowanie wywołujących zainteresowanie policji), a zarazem klucz do czegoś jeszcze więcej.
Oczywiście w naszych zabiegach nie jesteśmy sami, po naszych piętach depczą postacie jeszcze bardziej mroczne niż my… i kabum, wszystko przeobraża się w jeden wielki żart. Część z nich jest przewidywalna, niektóre skrywają nieco głębsze dno, lecz gracz tak naprawdę tego wszystkiego oczekuje i tylko zastanawia się, jakim kolejnym bon-motem bądź żartem sytuacyjnym zostanie uraczony.
|
Prawdziwa okazja! Za 5 złotych!
|
Zdecydowanie największym felerem omawianej produkcji jest jednak skromność jej rozmiarów. Nie trzeba być żadnym speedrunnerem, by uporać się z tym tytułem w czasie nieprzekraczającym godziny (!), co nawet w przypadku produkcji mobilnych czy zdecydowanej większości „indyków” byłoby uważane za wynik dalece nieimponujący – a przez to i niesatysfakcjonujący. Przy tej cenie jednak…
Przyjemność sprawia jakość oprawy, oczywiście uwzględniając wspomniany wyżej minimalizm. Nie ukrywam jednak, że byłbym skłonny ocenić ją wyżej, gdyby poszczególne lokacje były obficiej wypełnione dowolnymi detalami, rozpraszającymi uwagę gracza, prowadzącymi go choć przez chwilę na manowce. W konsekwencji dostępna opcja podświetlania tzw. hotspotów jest w istocie kompletnie zbędna.
Nick Bounty – The Goat in the Grey Fedora: Remastered to przygoda na dosłownie jedno podejście, po którym w pamięci może nawet pozostać jeden gag czy drugi, ale nic trwalszego. Współcześnie oczekiwałoby się mimo wszystko czegoś więcej…
Metryczka
Grafika |
75% |
Muzyka |
80% |
Grywalność |
55% |
|
|
Ocena końcowa |
60% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Procesor obsługujący SSE, 500 MB RAM, 3 GB HDD, Windows XP/Vista/7/8/10
|
|
Autor: Klemens
|
|
|