Ludzie od zawsze lubili się bać – nie mam wątpliwości, iż nawet w czasach prehistorycznych przy wieczornych ogniskach raczyli się opowieściami wywołującymi dreszcze (która to tradycja trwa zresztą do dnia dzisiejszego), a horrory były przecież jednym z pierwszych gatunków rodzącej się sztuki filmowej. Zjawisko to nie ominęło również kultury gier wideo, jednym z zaś z polskich wkładów do tego trendu jest Lust for Darkness.
Produkcja ta utrzymana jest w konwencji gry eksploracyjnej obserwowanej z perspektywy pierwszej osoby, choć w trakcie pierwszych minut rodzi ona wrażenie, że jest nieco bardziej tradycyjną przygodówką, w trakcie której musimy gromadzić przedmioty i wykonywać z ich wykorzystaniem szeregu interakcji. Szybko jednak odkrywamy, że jest to jedynie dość bagatelny przydatek, zasadnicza część rozgrywki sprowadza się bowiem do przemierzania kolejnych lokacji, czasami skradania się, a tylko z rzadka wykonania innej czynności, której charakter jest jednak oczywisty i właściwie nie sposób określić jej mianem łamigłówki.
|
Pachnie Lovecraftem, czy wręcz Kubrickiem
|
Od czasu do czasu zostaniemy uraczeni elementem zręcznościowym, każącym nam wartkiego przemieszczania się po lokacji po najbardziej optymalnej drodze. Gdy się pomylimy, to giniemy, acz szczęśliwie dla nas gra od razu pozwoli nam powtórzyć daną czynność od dobrze ulokowanego punktu kontrolnego. Raz czy drugi można przeklnąć, lecz raczej trudno o prawdziwą frustrację.
Tytuł sugeruje epatowanie przez daną produkcję erotykę, i faktycznie takowej można spodziewać się w niemałej ilości. Tego rodzaju podejście zawsze rodzi niebezpieczeństwo osunięcia się w tandetę i pornografię i niestety twórcy tego nie ustrzegli się. Dość powiedzieć, iż koncept istot z Lusst’ghaa, czyli innego wymiaru, choć nasuwa pewne skojarzenia z twórczością Samotnika z Providence, to jednak na jej tle razi infantylną groteskowością. To mogło robić wrażenie wiek temu, nawet przed kilkoma dekady, współcześnie jednak szanujący się nienastoletni gracz oczekuje zdecydowanie czegoś więcej.
Ale trzeba również przestrzec miłośników różnorakich „różowych” produkcji –
Lust for Darkness to mimo wszystko horror, produkcja, która niekoniecznie ma pobudzać libido. Uświadczymy w niej „specyficznych” zachowań seksualnych, takich jak zoofilii czy nekrofilii. Smacznego.
Gra nie wyznacza nowych standardów w zakresie oprawy audiowizualnej – śmiem twierdzić, że takie
Zaginięcie Ethana Cartera oczarowało mnie po wielokroć bardziej, choć to pozycja już sprzed kilku lat, a antyczne
I Have No Mouth and I Must Scream wywołało u mnie znacznie większe przerażenie tyleż samą opowieścią, co i konstrukcją niektórych scen. Nie oznacza to bynajmniej, że pod tym względem jest źle czy fatalnie – niejednokrotnie jest bowiem na czym zawiesić oko i twórców można by było podejrzewać chociażby o inspiracje twórczością Zdzisława Beksińskiego.
|
Niektóre ujęcia robią autentyczne wrażenie
|
Lust for Darkness to niestety dość przeciętny produkt – momentami ocierający się o kicz, choć szczęśliwie dlań nie sposób go określić mianem zupełnego bubla. Poniekąd jego atutem jest fakt, że jest dość krótki – nim gracz odczuje prawdziwe zmęczenie, witają go już napisy końcowe. Na tle szeregu słabszych elementów ratuje go klimat, choć raczej niezdolny do wywołania refleksji towarzyszącej graczowi na lata.
Metryczka
Grafika |
75% |
Muzyka |
70% |
Grywalność |
50% |
|
|
Ocena końcowa |
65% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i3 3.2 GHz / AMD Phenom II X4 955 3.2 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / 3 GB Radeon R9 280 lub lepsza, 15 GB HDD, Windows 7/8/10
|
|
Autor: Klemens
|
|
|