Fallout – ten tytuł znakomicie kojarzy się wszystkim graczom świata – nieprzespane noce spędzone przed komputerem, porywająca historia, świetna grafika (jak na tamte czasy) i klimatyczna muzyka. Zgadza się –
Fallout jest grą legendą, która na zawsze pozostanie zapamiętana jako jeden z najlepszych tytułów z gatunku RPG. Dlaczego? Co sprawia, że gra ta mimo tego, iż jest dosyć stara, wciąż wzbudza takie emocje i nadal są miliony graczy, którzy w to grają? Co sprawia, że mimo tego iż została stworzona około 9 lat temu ciągle jest o niej głośno? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w poniższym tekście...
„War never changes...” Tymi słowami rozpoczyna się intro wprowadzające nas w świat postapokaliptycznego świata w jakim przyjdzie nam stoczyć walkę o przetrwanie.
Wybuchła trzecia wojna światowa – było to nieuniknione, przyczyną jak zwykle była chciwość i pragnienie władzy nad światem. Jednak tym razem skutki były opłakane. Bomby atomowe doszczętnie zniszczyły świat, przeżyli tylko nieliczni – część z nich pozostała w świecie zewnętrznym (co było dosyć pechowym rozwiązaniem ponieważ jednym z efektów ubocznych promieniowania radioaktywnego było powstanie supermutantów – gigantów o wielkiej sile i wytrzymałości, których było z każdym dniem coraz więcej), a część zamieszkała w kryptach – podziemnych schronach, które służyły wiernie jako dom dla setek ludzi – krypta zapewniała bezpieczeństwo, pożywienie i miejsce, gdzie można spokojnie odpocząć. Ja jestem mieszkańcem Krypty 13 – położonej wysoko w górach, w miejscu gdzie nikt nie potrafi się dostać. Pewnego dnia wszystkim mieszkańcom krypty serce stanęło w gardle, bowiem nasz hydroprocesor – urządzenie dostarczające krypcie wodę pitną – uległo nieodwracalnej awarii, takoż jeden z nas musiał wyruszyć w poszukiwaniu nowego. Zostało niewiele czasu… padło na mnie…
Tak mniej więcej prezentuje się fabuła gry
Fallout – nie chcę zdradzać więcej szczegółów, jako że fabuła jest jedną z mocnych stron tego produktu.
Wielowątkowa, porywająca, pełna zwrotów akcji przygoda nie pozwoli nam na chwilę oddechu, a za każdym razem gdy będziemy wyłączali program – będziemy to robić z koszmarnym żalem, tak byśmy już po pięciu minutach zaczęli tęsknić za historią opowiedzianą w grze. Najważniejsze jest jednak to, że fabuła się nie dłuży – nie ma tu niepotrzebnych dialogów (i monologów), nie ma tu ukazanych niepotrzebnych wydarzeń – wszystko jest treściwe, a zarazem dosłowne i dobitne.
Naszą przygodę rozpoczynamy właśnie przy Krypcie 13 – po krótkiej rozprawie możemy już spokojnie rozpocząć rozgrywkę. Interfejs gry jest bardzo przejrzysty, wszystko sprowadza się do jednego, góra kilku kliknięć myszką, a każda opcja jest dokładnie opisana – rozwiązania w tej grze są wyjątkowo praktyczne, co jest kolejnym plusem. Twórcy gry – zespół
Black Isle – wprowadziło również dużo ciekawych urozmaiceń do dość skostniałego gatunku. Jednym z najciekawszych rozwiązań jest handel z napotkanymi postaciami niezależnymi (tzw. NPC), nie kupujemy i nie sprzedajemy przedmiotów tak jak mieliśmy to ukazane chociażby w późniejszych, acz klasycznych
Icewind Dale czy
Arcanum – w świecie
Fallouta wszystko odbywa się drogą wymiany, a moneta przetargowa jest ukazana pod postacią kapsli z różnorakich butelek. Muszę powiedzieć, że system handlu wyjątkowo przypadł mi do gustu ponieważ tutaj – w porównaniu do innych gier, gdzie twórcy nie dawali nam takiej możliwości – możemy oddać np. słabszą broń i dopłacić trochę, aby taniej zdobyć broń lepszą. Praktyczne, nieprawdaż? Bardzo podoba mi się również system walki zastosowany w tej pozycji – cała walka odbywa się turowo, a wszystko w ostateczności jest zależne od punktów akcji, które mamy do rozdysponowania na turę. Na uwagę zasługuje w szczególności znakomity system celowania – kosztuje przeważnie jeden (góra dwa) punkty akcji więcej, ale za to efekt jest piorunujący.
Zastanawiacie się pewnie co w końcu jest tym czynnikiem, odpowiedzialnym za taką popularność gry? Otóż (moim skromnym zdaniem oczywiście) największym plusem gry jest niesamowity, przygnębiający, poważny, a co za tym idzie – ciężki KLIMAT. Świat po wojnie nuklearnej – wszędzie pustkowia, szczątki miast i przerażające stosy zwłok porozrzucane na piaszczystych wyżynach – wszystko komponuje się w taki sposób, że czasami aż strach grać. Nie zrozumcie mnie źle – nie chodzi tu oto, żeby przestraszyć gracz tak jak jest to robione w produkcjach z gatunku survival horror – po prostu jeżeli ktoś ma ochotę zagrać w coś lekkiego, coś gdzie czasami będzie można wyłapać jakąś dziecinnie śmieszną sytuację, jakąś lekką gadkę to niech od razu odłoży
Fallouta z powrotem na półkę sklepową i niech wybierze sobie coś bardziej cukierkowego, ponieważ nie ma tutaj miejsca na śmiech czy radość – wszystko jest smutne i przytłaczające. Widać od razu, że autorzy mieli w zamierzeniach stworzyć grę bardzo poważną i nie przeznaczoną dla wszystkich i muszę przyznać, że udała im się ta sztuka.
Fallout
|
|
|
| 1 | 2 | następna >>
|