Popularność gier przygodowych często jest efektem umożliwienia graczowi obcowania z obcymi światami, niekoniecznie nawet fantastycznymi, lecz po prostu oddalonymi w czasie i przestrzeni, których główną atrakcją jest osadzenie akcji w czasach historycznych, najlepiej w jakimś atrakcyjnym zakątku świata. Czasami jednak równie atrakcyjnym miejscem może być współczesna codzienność. Tak jak w przypadku Everybody’s Gone to the Rapture.
Trafiamy do małej angielskiej miejscowości, bynajmniej nie będącej nowoczesnym ośrodkiem w rodzaju Londynu czy postindustrialnym molochem jak Birmingham czy inny Liverpool, lecz wiosecczyną z twórczości
Francis Hodgson Burnett czy
Agathy Christie, tyle że zasadniczo współczesną, z traktorami na polach czy pociągami na szynach. Brakuje tylko jednego – ludzi, ba, jakiegokolwiek życia.
|
Co tu się (do cholery) stało?
|
Gra jest reprezentantką gatunku tzw. walking simulatorów, czyli produkcji polegających wyłącznie na przemieszczaniu się i gromadzeniu okruchów wiedzy, pozwalających nam udzielić odpowiedzi na fundamentalne pytanie „co tu się (do cholery) stało?!”. Przy czym w odróżnieniu od takiego
Zaginięcia Ethana Cartera nie będzie nam dane składać najdrobniejszych układanek w sposób inny, niż we własnej wyobraźni.
Autorzy zakpili sobie z gracza już samym tytułem produkcji, narzucającym mu pewną interpretację, z którą jednak następnie się droczą sugerując różnorakie inne ścieżki, a to w postaci kosmitów, a to w postaci nieludzkiej – i nieosobowej – inteligencji, której zamiary są niezrozumiałe, bynajmniej niekoniecznie przyjazne.
Jeśli się uwziąć, grę można przejść w czasie liczonym w minutach, co jednak byłoby przejawem skrajnej i czysto stachanowskiej nierozwagi, w grze kryje się bowiem szereg den i wątków pobocznych, które po prostu nie zasługują na bycie pominiętymi. Gra aż mieni się od detali, nie ma w niej lokacji zrobionej na pół gwizdka, doprawdy trudno nie uwierzyć, że mamy do czynienia z miejscem kształtowanym przez prawdziwie żyjącą społeczność, oswajającą więc całą otaczającą ją codzienność. Choć naturalnie sztuczne granice w postaci niemożliwych do przeskoczenia płotów czy szlabanów trochę te wrażenie niwelują.
|
Skierowanie się w stronę młyna jest oczywistą oczywistością
|
Niekwestionowanym bohaterem tej produkcji jest bowiem oprawa wizualna, która prawdziwie oszołamia i zarazem oczarowuje, przy czym czyni to tak przy okazji „pocztówkowych” widoków, jak w czasie przemierzania pól między wiekowym drzewem a górującym na wzgórzu młynem, ale też i małych rzeczek, typowo angielskich pubów czy placów kempingowych.
Chyba też w żadnej innej produkcji w historii gier nie miałem do czynienia z tak sugestywnie przedstawionym gwieździstym niebem, które parokrotnie wręcz mnie odrywało od wydarzeń fabularnych, nakazując kontemplację piękna stworzenia. I nie mam cienia wątpliwości, że takie też było zamierzenie autorów.
Jeszcze większą bohaterką jest jednak muzyka gry autorstwa
Jessici Curry – piękno w czystej postaci, przynajmniej dla zneurotyzowanych wrażliwców jak niżej podpisany. Po kilku sesjach z daną produkcją szybciutko zamówiłem sobie stosowny soundtrack, a moment rozlegnięcia się bajecznego chorału w trakcie eksploracji ogrodu przykościelnego uważam za jeden z najbardziej poruszających momentów towarzyszących mi w czasie obcowania z grami wideo.
|
Zrzut ekranu nie jest w stanie oddać najpiękniejszego nocnego nieba w historii gier wideo
|
Na uznanie zasługuje też gra aktorska dubbingowców. I jakkolwiek nie mam większych zastrzeżeń wobec polskiej lokalizacji, to jednak wielkie wrażenie robi wersja oryginalna. Tego akcentu angielskiej prowincji nie da się podrobić.
Everybody’s Gone to the Rapture to produkcja nieszablonowa, pozostawiająca z pytaniami, z pewnym uczuciem niedosytu, ale też pragnieniem zanurzenia się w prezentowany świat kolejny i kolejny raz, choćby dla samej przyjemności eksploracji tych pięknych lokacji. Dobra gra przygodowa może opierać swój sukces na humorze, inteligencji czy złożoności, ale czasami wystarczy „tylko” pobudzenie emocji – a ta pozycja jest wybitną przedstawicielką tego rodzaju dzieł.
Metryczka
Grafika |
95% |
Muzyka |
100% |
Grywalność |
80% |
|
|
Ocena końcowa |
85% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
|
Autor: Klemens
|
|
|