Współcześnie do rzadkości należy zaliczyć udostępnianie przez twórców wersji demonstracyjnych ich dzieł, graczowi pozostaje poprzestawać na różnorakich gameplay’ach, oraz nieodmiennie recenzjach wyselekcjonowanych i w jego ocenie mniej czy bardziej wiarygodnych dziennikarzy. Ale żeby demo pojawiało się kilka lat po premierze? Do tego potrzeba było poczucia humoru właściwego dla Rona Gilberta.
Twórcy
„Latającego cyrku Monty Pythona” zasłynęli gagiem już w postaci nazwy samego programu, który nie miał nic wspólnego z cyrkiem, a już tym bardziej latającym, zaś Monty Python to „postać” fikcyjna, o ile w ogóle zasadne jest sugerowanie, że w ogóle są to jakieś dane osobowe, sami „pythoni” bowiem nigdy nawet nie zająknęli się w tym kierunku. Tymczasem w przypadku
Delores: A Thimbleweed Park Mini-Adventure sam tytuł również jest żartem, ale niejako zupełnie przeciwnego rodzaju – a mianowicie tytuł zdradza niemal wszystko.
W czasie zabawy przeniesiemy się do (tytułowego) miasteczka Thimbleweed Park znanego z gry o tym samym tytule i wcielimy się w (tytułową) Delores, sama pozycja zaś jest zaś przygodówką, ale skromnych rozmiarów, dosłownie (tytułowe) mini. Co istotne, znajomość fabuły
pierwowzoru nie jest do niczego potrzebna, choć tu czy ówdzie ujawni się taki czy inny gag doń nawiązujący.
Nasze zadanie sprowadza się do wykonania na zlecenie lokalnej wydawczyni prasy pięciu zdjęć na potrzeby jej pisma, przy czym gdy uporamy się z tym zadaniem, to… zostaniemy zmuszeni opuścić grę. Po jej ponownym uruchomieniu mamy wrażenie, że możemy zacząć od początku, acz tym razem zostaniemy uraczeni kolejną piątką dotychczas niezrealizowanych zadań, i tak aż dotrzemy do udanego zwieńczenia trzydziestego z nich. Brzmi dziwacznie? Takie jest w istocie, najpiękniejszy jest jednak fakt, że ostatecznie okazuje się to wszystko trzymać kupy – o ile znamy oryginalny tytuł. Jeśli zaś nie, to gra w istocie zachęca nas (całkiem dosłownie!) do sięgnięcia po ten tytuł, który nas wyjaśni ten potencjalny surrealizm.
|
Nie ma to jak własny Czarnobyl
|
Same zadania zaś są wcale nieoczywiste. Tzn. nie większość z nich, niektóre bowiem są wręcz kuriozalnie dosłowne („udokumentuj czystość wody w Thimbleweed”? Wystarczy nabrać wody z hydrantu do szklanki i ją sfotografować), inne zaś to istne intelektualne łamańce, choć tak naprawdę cechujące się pewną specyficzną, ale jednak spójną logiką.
Gra utrzymana jest w specyficznej oprawie audiowizualnej właściwej dla point’n’clicków z ich złotej epoki w XX wieku – czyli jest pikselowo, ze skromnym udźwiękowieniem, pozbawionym jakiegokolwiek dubbingu (przy czym twórcy już na wstępie ze swadą informują, że chodziło o cięcie kosztów). Dla jednych będzie to atut produkcji, dla innych mniej skorych do rozkoszowania się „pikselozą” – darowanemu koniowi wszak w zęby się nie zagląda, czyż nie?
|
Prawie jak kot Schrödingera
|
Delores: A Thimbleweed Park Mini-Adventure to jednak w żadnym razie nie jest produkcja, której atutem jest niska – bo zerowa – cena. Tytuł ten potrafi autentycznie rozbawić, jak też wywołać dreszczyk emocji towarzyszący wrażeniu wpadnięcia na ślad pokracznego sposób myślenia deweloperów. Jeśli to ma być pierwiosnek nowego (marketingowego) trendu – to jestem po wielokroć na tak!
Metryczka
Grafika |
70% |
Muzyka |
65% |
Grywalność |
65% |
|
|
Ocena końcowa |
70% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core 2 Duo 2 GHz, 4 GB RAM, karta grafiki Intel HD lub lepsza, 50 MB HDD, Windows 7
|
|
Autor: Klemens
|
|
|