W przypadku serii Diablo to najbardziej lubię część pierwszą. Do tej pory uważam ją za najlepszą, a czasem nawet uruchomię ją sobie i siekam zastępy szkieletów i innych demonów godzinami. Dlatego gdy tylko usłyszałem o Book of Demons - hołdzie złożonym Diablo, uproczywie zacząłem męczyć Klemensa o możliwość zrecenzowania tej produkcji. I choć opisywana dzisiaj gra nie przejawia aspiracji do tego, aby być odkryciem na miarę wynalazku koła, to jednak warto zwrócić na nią uwagę.
Book of Demons jest pierwszą częścią większego projektu nazwanego
„Return 2 games”. Twórcy z polskiego studia
Thing Trunk mają ambicję wskrzesić najbardziej znane/grywalne dawne gry, nie robiąc jednak brzydkiej kalki „oryginałów”, a dodając sporo od siebie. Wiadomo już, że
Book of Demons sprzedało się na tyle dobrze, że zwróciły się już koszty dewelopingu, a w produkcji jest druga gra z serii -
Book of Aliens. Sama produkcja należy do segmentu indie.
Skoro już o grach indie mowa, to wygląda na to, że przez długi czas wszystkie gry tego rodzaju będę porównywać do
Book of Demons. Po pierwsze gra posiada krótkie, ale dobrze zrobione filmowe intro. Po drugie - oprawa graficzna. Matko Boska Bezlitosna, jaka ta gra jest ładna! Wielu twórców gier niezależnych idzie w stronę pixel-artu, bo tak jest dla nich i tanio i wygodnie. Natomiast
Thing Trunk podąża swoją własną, ciekawą drogą. Akcja gry dzieje się w Papierowersum. Tak więc postacie, tło i generalnie wszystko wygląda jak wycinanka, a postacie są z papieru. Jest to naprawdę ładnie zrobione, a co przy tym ważniejsze - jest to bardzo oryginalne.
Book of Demons to, jak wspomniałem na wstępie, hołd złożony pierwszej części
Diablo. Mamy więc i trzech bohaterów do wyboru, choć na początku dostępny jest tylko wojownik, a po osiągnięciu 5 poziomu odblokowuje się rouge (łuczniczka czy raczej łotrzyca) oraz mag. Każdą z postaci gra się trochę inaczej. Oprócz tradycyjnych bohaterów mamy też miasteczko i katedrę, którą opanowało zło. Ciekawe jest to, że mieszkańcy miasteczka - mówiąc delikatnie - nie przepadają za sobą, a o ich wzajemnych animozjach możemy się dowiedzieć poprzez rozmowy. Co przy tym istotne wiele dialogów czy raczej powinienem rzec monologów puszcza także oko do gracza i można się czasami zdrowo pośmiać.
Ciekawym narzędziem jest Flexiscope. Jest to instrument, który pozwala wybrać jak długa, w przybliżeniu oczywiście, będzie rozgrywka. Można sobie ustawić od bardzo krótkiej kilkuminutowej, do nawet blisko godzinnej sesji. Szkoda jedynie, że po przekroczeniu spodziewanego czasu nie pojawił się jakiś komunikat. Może to i lepiej, bo pewnie i tak bym go zignorował i dalej wycinał hordy demonów i innych paskud. Rozgrywka w
Book of Demons jest bowiem bardzo wciągająca. Czasem wręcz się zastanawiałem czy zegar, który pokazuje czas rzeczywisty, działa prawidłowo gdy po dziesięciu minutach gry (a tak mi się przynajmniej wydawało) okazało się, że minęło kolejne 3,5 godziny.
Book of Demons - recenzja
|
|
|
| 1 | 2 | następna >>
|