Mała kawiarnia w Tokio pozwala swoim gościom na podróż w czasie. Pod warunkiem, że wrócą, zanim wystygnie kawa.
Do przeszłości wraca mężczyzna, aby spotkać się ze zmarłym dwadzieścia dwa lata temu najlepszym przyjacielem, pokiereszowany życiem syn rozmawia z matką, na której pogrzeb nie dotarł, dawny narzeczony wraca zobaczyć się z dziewczyną, której nie mógł poślubić, a emerytowany policjant spotyka się z żoną, której nigdy nie dał prezentu urodzinowego.
Wszystko może się wydarzyć, ale pod wieloma warunkami. Najważniejszy: musisz wrócić, zanim wystygnie twoja kawa.
Elapsam semel occasionem non ipse potest Iuppiter reprehendere – głosi łacińska maksyma i z pewnością każdy czytelnik nieraz z ubolewaniem musiał westchnąć nad jej prawdziwością. Nieco bardziej wyrozumiały jednak dla swych postaci okazał się
Toshikazu Kawaguchi, nic więc dziwnego, iż jego wizja ujęła niejednego czytelnika. A tego rodzaju sukces nieraz „doprasza się” o ciąg dalszy.
„Opowieści z kawiarni” to książka zakładająca znajomość
pierwowzoru – owszem, czytelnikowi tu i ówdzie przypomina się „reguły gry”, lecz ich sucha znajomość nie będzie wystarczająca dla wyłapania wszelkich kontekstów. Paradoksalnie jednak wiedza ta nie musi być najświeższa, wątek przewodni bowiem sprawia wrażenie ukształtowanego nieco na siłę, nie oczarowuje on tak, jak to miało miejsce w przypadku oryginału.
(Pod)tytuł książki bynajmniej nie wprowadza w błąd, jeszcze bardziej niźli wcześniej całość ma bowiem konstrukcję typowego zbioru opowiadań, poszczególne historie nie łączą się ze sobą tak spójnie (i z urokiem). W konsekwencji nieco dłuższe rozłąki z lekturą nie stanowią jakiegokolwiek problemu.
Niestety potencjalne zalety tak naprawdę stanowią wadę przedmiotowej pozycji. Nietrudno o wrażenie, iż składające się nań teksty zostały opracowane już z myślą o pierwotnie wydanej książce, lecz na którymś z etapów jej przygotowywania zostały one odrzucone, o czym świadczy ich bynajmniej nie niska, lecz niedorównująca oryginałowi jakość.
„Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni” to nie jest zła książka, przeciwnie, z pewnością niejeden czytelnik doceni wdzięk kreowanego przezeń nastroju. Niestety jednak daje się wyczuć jej „marketingowy” charakter, brak pełnego serca przekonania w jej kreacji.
|
Autor: Klemens
|
|
|