Mała kawiarnia w Tokio pozwala swoim gościom na podróż w czasie. Pod warunkiem, że wrócą, zanim wystygnie kawa.
A gdyby móc cofnąć się w czasie? Gdyby choć na chwilę wrócić do przeszłości i spróbować coś wyjaśnić, czemuś zaradzić, spotkać się z kimś, może po raz ostatni…
W małej bocznej uliczce w Tokio ukryła się klimatyczna kawiarnia, która od ponad stu lat serwuje starannie parzoną kawę. Krążą pogłoski, że swoim klientom oferuje też wyjątkową możliwość podróży w czasie.
Nie mam zwyczaju picia kawy, nie praktykuję w związku z tym żadnego związanego z daną czynnością ceremoniału, nie wiąże się ona dla mnie z żadnym istotnym wspomnieniem życiowym, czy chociażby melancholijnym wspomnieniem. W konsekwencji przybytki zwane kawiarniami są dla mnie równie obce co poradnie ginekologiczne, lombardy czy sklepy wędkarskie – rozumiem ich istnienie, nie mam wobec takowego obiekcji, nie wzbudzają one jednak u mnie jakichkolwiek uczuć. Gdyby jednak była to kawiarnia taka, jak opisana w książce
Toshikazu Kawaguchiego, to nie wykluczam, że przesiadywałbym w niej nieraz.
Autor całkiem sprytnie unika jednych z najczęstszych wnyków towarzyszących motywowi podróży w czasie, a mianowicie problemowi (nieraz zresztą nęcącemu samemu w sobie) paradoksów, wprost na zasadzie deus ex machina wprowadzając zasadę, że takowy wojaż nie może zaburzyć żadnego ciągu przyczynowo-skutkowego, wpłynąć na kształt codzienności. Podróż więc okazuje się raczej symulacją niźli rzeczywistym przemieszczeniem w czasoprzestrzeni.
Wcale jednak nie czyni to owego miejsca nieatrakcyjnym, uświadamia ono bowiem, że przeszłość stanowiąc zamkniętą księgę może jednocześnie zawierać w sobie wiele treści wciąż aktualnych, choć niejednokrotnie nieuświadamianych bądź wręcz zapomnianych. Przebudzenie świadomości w tym zakresie jak najbardziej zaś może wpływać na tu i teraz.
Proza japońskiego pisarza cechuje się dużym wdziękiem i delikatnością, poruszanie przezeń bolesnych tematów może skutkować łzami, lecz nie poczuciem dyskomfortu. Elegancka jest również struktura całości, dzielącej się na wyodrębnione rozdziały, pozostające jednak ze sobą w spójnym związku.
„Zanim wystygnie kawa” choć jest klasycznym utworem prozaicznym, to przywodzi na myśl właściwe dla Kraju Kwitnącej Wiśni wiersze haiku – w skromnej, acz melodyjnej treści kryjące niebagatelne znaczenie, choć dostrzegalne nieraz dopiero po chwili. Jak to dobrze, iż wydawca na ostatniej stronie informuje, że należy oczekiwać kontynuacji. Czy też dolewki.
|
Autor: Klemens
|
|
|