Latem 1979 roku Stefan Hertmans pod wpływem impulsu kupił dom w Gandawie, który – mimo opłakanego stanu, w jakim się znajdował – go urzekł. Dwie dekady później odkrył, że poprzedni właściciel, Willem Verhulst, był członkiem SS. Życie Verhulsta pochłonęło pisarza, zaczął rozmawiać z jego najbliższymi, przeglądał archiwa, dotarł do intymnych dokumentów. W swych wspomnieniach ponownie przechadzał się po wszystkich pokojach, w których tak długo mieszkał. Warstwa po warstwie odkrywał nie tylko tajemnice politycznej historii domu, ale także rozgrywającego się za zamkniętymi drzwiami dramatu małżeńskiego. Esesman Verhulst dzielił bowiem życie z głęboko religijną żoną o pacyfistycznych poglądach.
Polacy wraz ze swymi wojennymi doświadczeniami jak rzadko w czym nie różnią się w ocenie formacji SS i ich członków, a niemal bez wyjątku wszelkie formy współpracy z niemieckim okupantem zwykli rozpatrywać w kategorii zbrodni. Tego rodzaju poglądy stanowią pokłosie podejścia nazistowskiego reżimu do ludności polskiej, korespondującego z wywodami hitlerowskiej
„Mojej walki” o słowiańskich podludziach i karaluchach. Tym większym więc zaskoczeniem dla polskiego czytelnika może być uświadomienie sobie faktu, że nie na wszystkich terenach podbitych przez Wehrmacht stosunek do Trzeciej Rzeszy i jej dziedzictwa jest równie negatywny.
Dla czytelnika zaznajomionego z
„Wojną i terpentyną” tego samego autora nie powinien stanowić zaskoczenia fakt, że jedną z głównych przyczyn owej niejednoznaczności w percepcji lat II wojny światowej przez belgijskie społeczeństwo było flamandzkie przebudzenie narodowe i walońska reakcja nań, rozrywające ów kraj po współczesność (a nie będzie specjalnie ryzykowną tezą konstatacja, że obecnie owe resentymenty i emocje są silniejsze niż kiedykolwiek). Obcość owego zjawiska dla mieszkańca kraju nad Wisłą może więc stanowić o jego atrakcyjności – bądź niezrozumieniu.
Podobieństw do wspomnianego wyżej dzieła belgijskiego (flamandzkiego?) pisarza jest zresztą znacznie więcej. Ponownie przyjmuje on częściowo autobiograficzną, a częściowo właściwą dla sag rodzinnych manierę. Tym razem jednak jego dokumentalna powieść (czy też beletryzowany dokument) ma swego ukrytego bohatera, w postaci miasta Gandawy, tkliwości ku któremu autor nie jest w stanie (ani chyba i skłonny) ukryć.
Ów styl pisarza może jednak budzić kontrowersje. Z pewnością bowiem nie jest to książka adresowana do miłośników wartkiej akcji, thrillerów z wojną w tle. Czytelnicy mogą być jednak również rozczarowani brakiem pewnej „kropki nad i” w zakresie „faktografii osiągnięć” flamandzkiego esesmana, skali jego współudziału w hekatombie zbrodni popełnionych przez jego współtowarzyszy w umundurowaniu (i nie tylko?).
„Wejście” przedstawia inną wizję II wojny światowej od tej właściwej dla Rzeczypospolitej. Okupowana Belgia to kraj właściwie bez łapanek, bez krematoryjnych pieców, a zarazem wciąż dopuszczającym pewne kontakty z okupantem. Jest to jednak wciąż miejsce obecności Zagłady i gestapowskich aresztowań, jak też ziemia pewnych uniwersalnych postaw i prawd.
|
Autor: Klemens
|
|
|