Troje nieznajomych, a każde z nich ma swoje problemy. Biolog morski Adaora. Słynny w całej Afryce raper Anthony. Udręczony żołnierz Agu. Kiedy wędrują po plaży Bar Beach w Lagos, legendarnej nigeryjskiej metropolii, są bardziej samotni niż kiedykolwiek.
Kiedy jednak coś podobnego do meteorytu wpada do oceanu, troje ludzi zabranych przez falę zostaje ze sobą związanych na wiele trudnych do zrozumienia sposobów. Wraz z Ayodele, gościem z gwiazd, przebijają się przez Lagos i walczą z czasem, by ocalić miasto, świat... i samych siebie.
Literatura afrykańska jest w Polsce niemal kompletnie niespenetrowanym czytelniczo terytorium, a jeśli już, to raczej znana z perspektywy „białego człowieka” jak
John Maxwell Coetzee. Podobnie rzecz się ma Afryką jako taką, która poza kliszami w rodzaju Murzynka Bambo stanowi istną terra incognita, którą śmiało można opatrzyć przypiskiem
hic sunt leones (i na naszych łamach trzeba się naszukać, by zlokalizować choćby
twórczość niejakiej Yaa Gyasi). Cóż dopiero rzec o jej współczesności? Tymczasem
Nnedi Okorafor to Nigeryjka z nigeryjskiej krwi (jakkolwiek urodzona poza Afryką), głównym bohaterem zaś jej powieści jest Lagos, za którym wzdycha niczym
Mickiewicz za Zaosiem.
Akcja powieści rozgrywa się współcześnie, tak iż czytelnik ma autentyczną okazję poznać Afrykę Zachodnią taką, jaką naprawdę ona jest – pełna wszelakich kontrastów, bynajmniej nie tylko majątkowych, lecz również religijnych czy też etnicznych. Co gorsza, dość łatwo prowadzą one do rozwiązań sporów ukierunkowanych na przemoc, tą gwałtownością przepojonych.
Nie sposób pozbyć się wrażenia, iż autorka oferuje istną podróż w czasie, acz jednocześnie w dwóch różnych kierunkach. Dość wskazać chociażby na rozkwit protestanckich form religijności, kojarzących się raczej z amerykańskim dziewiętnastowiecznym Pograniczem niźli bieżącym tysiącleciem – a przecież niezwykle żywych współcześnie w krajach zupełnie obcych tego rodzaju mentalności. Warto przypomnieć, że najsłynniejszy Nigeryjczyk w Polsce w ostatnich latach – niedawny poseł na Sejm RP
John Godson był właśnie pastorem, a i jego (nowo obrane) nazwisko było wysoce wymowne.
Najbardziej problematyczny jest jednak wątek główny fabuły – cóż, jakkolwiek potrafi on zająć, nie sposób nie odnieść wrażenia, iż stanowi on najsłabszy element książki. Nie porywa on, niejednokrotnie zaś rozwija się w kierunkach wątpliwych psychologicznie, niejako poddając się z góry założonym tezom.
Podczas czytelnikowi towarzyszy również wrażenie, że ma do czynienia z powieścią częściowo autobiograficzną, co niestety jest wadą, pisarka bowiem zdaje się dokonywać rozrachunków z własną przeszłością, daje upust swoim osobistym frustracjom, niejako literacko mści się na sprawcach swoich krzywd, przez co traci na wiarygodności.
„Laguna” to książka dedykowana miastu Lagos, owoc wychodźczej miłości ku niemu, przez co miejscami czaruje, w innych zaś fragmentach nuży i przytłacza jednostronnością. Z nadwiślańskiej perspektywy nie sposób jednak odmówić jej jednego zasadniczego atutu – świeżości.
|
Autor: Klemens
|
|
|