Chociaż Aereas uratował swojego wuja z diabelskich szponów, ukochaną Ninę odebrał mu przebiegły Jandau... oraz czeluście Otchłani. Młodzieniec rusza na wyprawę do podziemnego świata, aby odnaleźć kuzynkę, ale odkrywa, że na sferach można zginąć nie tylko cieleśnie.
Nina oszalała. Dzięki nowo odkrywanym mocom zbiera wokół siebie piekielną armię, której celem jest zdobycie przyczółka w Krainie Zwierząt. To, z czego Aereas i siły dobra nie zdają sobie sprawy, to fakt, że owo miejsce otworzy jej hordom potworów drogę do wszystkich sfer.
Niezawsze dobra książka musi się rozpoczynać hitchcockowskim trzęsieniem ziemi. Niezawsze musi to mieć miejsce w przypadku kontynuacji cyklu. I choć również nie zawsze jest to prawidłowym posunięciem twórcy, to w przypadku
„Wojowników Otchłani” stopniowe budowanie napięcia jest niewątpliwie słusznym autorskim wyborem
J. Roberta Kinga.
Od razu pragnę jednak uprzedzić Czytelnika, iż wcale nie oznacza to, że recenzowana pozycja jest książką nudną czy też pozbawioną akcji – nic z tych rzeczy. Acz jakkolwiek nie jest to proustowskie
„W poszukiwaniu utraconego czasu”, to też dziełku temu daleko do pozbawionych większej finezji, acz ociekających wręcz krwią filmów z „udziałem” niejakiego
Stevena Seagala.
Wielką zaletą
„Wojowników Otchłani”, dobrze świadczącą o warsztacie
Kinga jest trafne i dość uporządkowane rozłożenie akcentów, przemieszanie rozdziałów pełnych energii z rozdziałami toczącymi się nieco spokojniej. Co więcej, choć zabrzmi to paradoksalnie, uporządkowanie to jest wcale nieprzewidywalne – fabuła książki dokonuje istnych „wygibasów”, prowadząc do wydarzeń absolutnie zaskakujących, lecz z perspektywy ogółu sensownych i wzajemnie spójnych.
Nadto, jakkolwiek niektóre postaci, w szczególności biesy z rodu tanar’ri, są wręcz bajkowo groteskowe, a sposób opisu nawet co bardziej obiektywnie drastycznych scen jest dość wyważony i powściągliwy, to niewątpliwie
„Wojownicy Otchłani” adresowani są do bardziej dojrzałych czytelników, niż to miało miejsce w przypadku
„Zakładników Krwi” – Sfery nie stanowią więc już atrakcji samej w sobie, większy nacisk położony jest na bogactwo doznań bardziej wewnętrznej natury wiążących się z nimi.
„Wojownicy Otchłani” są wręcz zaskakująco dobrą książką ze świata
Planescape, zwłaszcza do lektury w wolnych chwilach, znowu nie tak częstych. Niosą one ze sobą pokaźny ładunek refleksji, towarzyszący dojrzewaniu bohaterów. Jakkolwiek dojrzewanie to definiować.
|
Autor: Klemens
|
|
|