Po wielkiej bitwie przyszłość Siedmiu Królestw wciąż wydaje się niepewna …
Na wschodzie Daenerys Targaryen, ostatnia z rodu Targaryenów, włada przy pomocy swych trzech smoków miastem zbudowanym na pyle i śmierci. Daenerys ma jednak tysiące wrogów i wielu z nich postanowiło ją odnaleźć..
Tyrion Lannister, uciekłszy z Westeros, gdy wyznaczono nagrodę za jego głowę, również zmierza do Daenerys. Jego nowi towarzysze podróży nie są jednak obdartą bandą wyrzutków, jaką mogliby się wydawać, a jeden z nich może na zawsze pozbawić Daenerys praw do westeroskiego tronu...
Północy broni gigantyczny Mur z lodu i kamienia. Tam właśnie przed Jonem Snow, dziewięćset dziewięćdziesiątym ósmym lordem dowódcą Nocnej Straży, stanie najpoważniejsze jak dotąd wyzwanie. Ma bowiem potężnych wrogów nie tylko w samej Straży, lecz również poza nią, pośród lodowych istot mieszkających za Murem...
W czasie narastających niepokojów fale przeznaczenia nieuchronnie prowadzą bohaterów do największego ze wszystkich tańców...
Czułość, tkliwość, serdeczność – absolutnie żadne z tych słów nie kojarzy się ze stylem i klimatem cyklu
George’a R.R. Martina poświęconego Siedmiu Królestwom Westeros i przyległościom, niemniej paradoksalnie takie uczucia może wzbudzić lektura drugiej części
najnowszego tomu serii, na który przyszło nam czekać tak długo. A wszystko to dzięki temu, iż dane nam było poznać dalsze losy postaci, o których mogliśmy wręcz zapomnieć – by wskazać chociażby na Cersei czy Jaimego Lannisterów. Przyznam szczerze, iż czytając o Brienne z Tarthu długo musiałem sobie przypominać o kogo chodzi. Obecnie właściwie tylko losy Sansy pozostają zupełną tajemnicą.
Nie oznacza to jednak, że recenzowana pozycja wyjaśnia wiele – gdy zdaje się, iż pewne wątki zaczynają się splatać w coraz solidniejsze węzły, autor bez skrępowania rozrywa je na nowo, tudzież zaskakuje ślepą uliczką tam, gdzie czytelnik spodziewa się swobodnego przejścia.
George R.R. Martin jest doświadczonym pisarzem, tym niemniej z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej daje o sobie znać dość zaskakujący fakt, iż pisarz nieustannie się rozwija i dojrzewa, co czasami odbija się na wolniejszym postępie akcji, niźli to miało miejsce w przypadku poprzednich odsłon, tym niemniej poszczególne postaci odkrywają kolejne i kolejne pokłady swych charakterów.
Przemyślność konstrukcji równie nieodmiennie zadziwia.
„Pieśń Lodu i Ognia” nie jest nieskomplikowaną historyjką o pierścieniu, który trzeba zniszczyć (ewentualnie go zdobyć), każdym bohaterem kieruje odmienna motywacja, ulegająca zresztą niejednokrotnie zmianie. Tu każdy może się okazać Boromirem, a Obieżyświat ujawniając się jako Aragorn wcale nie musi pokazywać swej ostatecznej, czyli prawdziwej twarzy.
Ogromny szacunek wobec autora budzi również fakt, że
Martin wprowadza coraz to nowe i nowe postacie, z perspektywy których nakazuje nam dokonać oceny wszystkich dotychczasowych zdarzeń, często nabierających zupełnie nowego znaczenia, mimo że jawiły się one jako zupełnie epizodyczne i miały miejsce kilka tomów temu. Jednym słowem – maestria.
„Taniec ze smokami. Część II” ani trochę mnie nie rozczarował, właściwie mogę mu postawić tylko jeden zarzut – mimo niespełna siedmiuset stronom „czystego” tekstu (reszta to dodatki) czytelnik po lekturze ostatnich rozdziałów i znakomitego epilogu może jedynie poprosić o więcej i załkać z bezsilności wobec wizji kolejnego długiego oczekiwania na powrót do Westeros.
|
Autor: Klemens
|
|
|