Poruszająca i skłaniająca do refleksji powieść o dzieciństwie na granicy dorosłości, starym na granicy nowego… Pierwszy pocałunek, pierwszy wiersz, pierwszy papieros i pierwsza szkolna bójka. Świat trzynastoletniego chłopca - wiek niewinności czy piekło dzieciństwa?
Niejednokrotnie receptą na sukces jest odrobina szczęścia, ewentualnie umiejętność autokreacji przewyższająca bardziej merytoryczne kompetencje. Znacznie łatwiej przykuć oko czytelnika nazwiskami w rodzaju
Miéville,
Tolkien czy bogactwem różnorakich „de”, „von” etc. Nie oznacza to jednak, że ktoś będący potocznym
Kingiem tudzież
Mitchellem w istocie może kryć w sobie głębokie pokłady niezwykłości.
Kimś takim jest Jason Taylor, ot, typowy trzynastolatek żyjący w typowo prowincjonalnym uroczysku w thatcherowskiej Anglii, uczęszczający do zupełnie standardowej szkoły publicznej. Początkowo jego problemy mogą się zdawać błahe, przynajmniej z perspektywy człowieka doros… tzn. pełnoletniego, gdy wspomnienia o trudach i dramatach właściwych dla tego wieku ulotniły się, przesłonięte obrazami bardziej dojrzałego życia.
W istocie jest to jednak chłopak niezwykły, za takiego trudno bowiem uznać potencjalnego włochatego dzikusa zabiegającego o akceptację plemienia, który w skrytości pisze i publikuje (koniecznie pod pseudonimem, bo to przecież pedalskie!) wiersze. Nastolatka tego stać jednak na zachowanie perspektywy i refleksję często przewyższające pokolenie jego rodziców.
Co dość ciekawe zresztą, nie sposób w tej pozycji dostrzec autobiograficznych wątków, osadzenie akcji książki w rodzinnych stronach autora w czasach jego młodości w oczywisty sposób musiało rzutować na dzieje Jasona.
Konstrukcja książki zdaje się dość trywialna, początkowo rozdziały zdają się niepowiązanymi ze sobą opowiadaniami, które mogłyby być publikowane w niezależnych od siebie periodykach. W pewnym jednak momencie czytelnik uświadamia sobie, iż całość jest owocem głęboko przemyślanego planu pisarza, składając się na kompozycję wielokroć bardziej wyrafinowaną.
Miłośnicy pisarstwa
Davida Mitchella dostrzegą także, iż książkę tą łączą drobne detale – w postaci bohaterów bądź wydarzeń – wiążące się z innymi dziełami tego autora, przy czym – podobnie jak w przypadku fabuły
„Atlasu chmur” – niekoniecznie zalecana jest lektura chronologiczna tych pozycji.
David Mitchell nie posiada elektryzujących personaliów, co jednak w pełni kompensuje artyzm jego pióra. To jeden z bardziej niebanalnych twórców współczesności, stroniący jednak od jakiegokolwiek wysuwania się na czoło szeregu, lecz godny kroczenia w nim z największymi.
„Konstelacje” nie są szczytowym dziełem Brytyjczyka, w sportowej terminologii śmiało jednak plasowałyby się na podium.
|
Autor: Klemens
|
|
|