W przyszłości, która może zdarzyć się jutro lub za tysiąc lat, nastąpił straszliwy kataklizm, który zniszczył naszą cywilizację i większość życia na Ziemi. Wszędzie zgliszcza i ciemność. Kamienie pękają od mrozu. Ani jednego ptaka, ani jednego zwierzęcia, gdzieniegdzie tylko bandy zdziczałych kanibali. Na tle martwego pejzażu dwie ruchome figurki – to ojciec i syn przemierzają zniszczoną planetę. Przed nimi pełna niebezpieczeństw droga w nieznane, wokół nich – świat umarłej nadziei, rozpaczy, strachu, a w nich – wciąż tląca się miłość…
Niedawno na łamach niniejszego serwisu opublikowana została moja recenzja książki
Petera Hellera pt.
„Gwiazdozbiór Psa”. Jako jej atut wskazałem między innymi na odejście od konwencji współczesnej literatury postapokalitycznej, która stanowiła o świecie postnuklearnym. Tymczasem jedną ze sztandarowych pozycji tego ostatniego podgatunku jest
„Droga” Cormaca McCarthy’ego – czy to oznacza, że jest to książka słaba?
Już na wstępie należy zauważyć, że nie jest to książka obszerna – autor bardziej zainteresowany jest przedstawieniem pewnego zarysu, niźli stworzeniem kompleksowego świata. Poniekąd jednak dość łatwo te podejście da się uzasadnić fabularnie – świat jest kompletnie zrujnowany, co dotyczy nie tylko ludzkiej cywilizacji, ale także – a może nade wszystko – przyrody. Panuje nuklearna zima, nad ziemią zalega bowiem warstwa popielnych chmur, niedopuszczających do gruntu promieni słońca, co sprawia, że wszystko jest ołowianie szare i obumiera.
W takich warunkach o przetrwanie walczy para ludzi – ojciec wraz z kilkuletnim synem, przy czym ten ostatni nie zna w ogóle świata sprzed Upadku. Ich pragnienia są elementarne – plądrują oni kolejne i kolejne miejsca, zazwyczaj już wielokrotnie zrabowane, w poszukiwaniu żywności, odzieży i narzędzi (tudzież broni). O jakimkolwiek rolnictwie nie może być mowy.
Świat po atomowej zagładzie jest nie tyle nieprzyjazny, co wprost wrogi. Największym niebezpieczeństwem jest pojawienie się drugiego człowieka, domyślnie nie tylko konkurenta do deficytowych dóbr, lecz po prostu złodzieja i mordercy. Autor bez literackiego zmrużenia okiem kontrastuje ze sobą spokojny marsz głównych bohaterów z wyrachowanym kanibalizmem czy odradzaniem się zalążków organizacji niewolniczych.
Trochę szkoda, że tym ostatnim elementom nie poświęcił on większej uwagi. Kilkukrotnie w trakcie lektury czytelnik natyka się na wzmianki o jakowychś komunach, stanowiących jeden z bardziej cywilizowanych (choć także i zdolnych do brutalności) sposobów na zbiorowe przetrwanie, w żaden sposób jednak nie rozwija tego wątku. Z drugiej strony
„Droga” w żadnym razie nie jest jakimś manifestem politycznym,
McCarthy bardziej skupia się na wizji wojny wszystkich ze wszystkimi, jakoby wpisanej w ludzką naturę.
„Droga” to książka przemyślana, aczkolwiek bynajmniej nie rewolucyjna dla miłośników klimatów science-fiction i stanowi ona raczej kolejną wariację na znany już od czasów choćby Zimnej Wojny i twórczości
Philipa K. Dicka temat. Jak się zdaje, nie posiada ona cechy ponadczasowości. Nie oznacza to jednak, że jej lektura może być w ogóle rozpatrywana w kategoriach straty czasu. Przeciwnie, ubogaci on tak entuzjastę (jakkolwiek niestosownie to brzmi) tematu, jak też miłośnika innego rodzaju literatury.
|
Autor: Klemens
|
|
|