Christopher Moore - mistrz pióra, człowiek o niezwykłym poczuciu humoru, tworzący przyjemne, lekkie lektury, wprost idealne na nudne wieczory. Po przeczytaniu „Krwiopijców” i „Ssij, mała ssij”, stał się moim niekwestionowanych ulubieńcem, jednak lektura „Błazna” zaskoczyła mnie po raz kolejny. Skąd ten człowiek czerpie pomysły i ten niesamowity w swej prostocie humor?
Każdy z nas, przynajmniej ze słyszenia, zna tragedię
Williama Shakespeare'a -
„Król Lir” (Lear jak kto woli): dość przytłaczającą (jak to z dramatami i tragediami bywa) historię o mitycznym królu Brytanii. Gwoli przypomnienia - Lir, czując na karku oddech śmierci (cóż, starość nie radość), postanawia rozdzielić swe królestwo pomiędzy trzy córki. O podziale decydować ma to, która lepiej wypowie się na temat swej miłości do ojca. Zarówno Regana jak i Goneryla, wygłaszają przepiękne i wyciskające łzy z oczu kwestie, wprawiają staruszka w wielki zachwyt. Gdy przychodzi kolej na najmłodszą, do tej pory ulubioną córkę Lira, staje się rzecz niesłychana. Otóż to głupie dziewczę, zamiast przygotować jakąś kwiecistą mową, stwierdza, że nie jest w stanie słowami opisać swej miłości. Lir - jako, że starość przyćmiła mu już zmysły i zdolność myślenia, wydziedzicza biedaczkę i nie chce mieć z nią nic wspólnego. Podział królestwa zakończył się więc dość tragicznie, jednak dalsze wydarzenia nie są wcale lepsze. Jakby się można było spodziewać, starsze córeczki szybko pozbawiają ojca resztek wpływów, doprowadzając starego do szaleństwa. Całe królestwo podupada, a w jego obronie ginie Kordelia. Zrozpaczony Lir umiera z żalu i zgryzoty.
Zapewne zastanawiacie się dlaczego streszczam tragedie
Shakespeare'a, skoro recenzja dotyczyć ma
„Błazna” - otóż tytułowy bohater najnowszej książki
Moore'a to właśnie błazen z dworu króla Lira. Niesamowicie sarkastyczny, złośliwy i chamski błazen, należałoby dodać. Ten niewielkiego wzrostu mężczyzna potrafi ranić słowami jak niejeden wyćwiczony rycerz ostrzem swego miecza. Cechuje go niezwykły spryt i inteligencja, za nic ma wściekłość możnych, których z premedytacją miesza z błotem. Jego tupet i bezczelność doprowadzają wszystkich do szału, jednak to on w końcowej fazie pociąga za sznurki i kieruje losami królestwa według własnej woli. Przeinaczona fabuła
„Króla Lira” pełna jest seksu, chamstwa oraz ogólnie rozumianej obrzydliwości, wszystko zaś wymieszane jest z charakterystycznym dla
Moore’a humorem i napisane w tak cenionym przez wielu fanów lekkim i spójnym stylu.
Już na pierwszych stronach książki znajdziemy interesujący i obiecujący niezłą zabawę ustęp:
„Opowieść to sprośna a rubaszna, ohydne gwałty, morderstwa, okaleczenia, zdradę i klepanie po tyłku ukazująca. Wulgarności i bluźnierstw w księdze tej zawartych świat jeszcze nie widział, jako też podobnego nagromadzenia dziwnej gramatyki, bezokoliczników i okazjonalnej masturbacji. Drogi Czytelniku, gdyby Cię to turbowało, księgę tę z dala omijać radzimy, chociaż chcemy Cię jeno zabawić, afrontu nie czyniąc. Jeśli przeto zabawę w podobnych księgach odnajdujesz, trafiłeś na historię zaiste doskonałą.”
Nic dodać nic ująć - jest to charakterystyka trafiona w dziesiątkę. Rozwijając - prócz genialnej postaci błazna w książce znajdziemy także rymującego ducha, księżniczkę-nimfomankę, wiedźmy rodem z
„Makbeta” oraz przerośniętego przygłupa o niezwykłych zdolnościach. Cały
„Błazen” to swoista parodia
„Króla Lira”, moim zdaniem bardzo udana. Jak to zwykle bywa w książkach
Moore'a, humor wręcz wycieka z każdej karty - cięte dialogi, przedziwne słowa (każde szczegółowo wyjaśnione), wartka akcja - to spore atuty tej pozycji. Ostrzegam jednak, że nie każdemu książka może przypaść do gustu - sporo tu wulgaryzmów, czystego erotyzmu (opisy bywają niezwykle wręcz szczegółowe) i brutalnego humoru. Jeśli komuś to przeszkadza to stanowczo odradzam. Jednak dla mniej wrażliwych - gorąco polecam.
„Błazen” to jak do tej pory najlepsza (w moim skromny mniemaniu) książka
Moore’a, przerobienie Shakespeare'a w taki sposób na pewno wymagało sporo wysiłku i odwagi - i udało się znakomicie. Jedynym minusem jest chyba fakt, że podczas lektury wybuchałam niepohamowanym śmiechem, co mogło wydawać się „nieco” dziwne osobom trzecim. Innych defektów nie znalazłam.
Na koniec należałoby wspomnieć o stronie technicznej - nad stylem autora nie będę się rozpisywać - jest po prostu genialny. Co do wnętrza (w dosłownym znaczeniu) książki, to jak zwykle wszystko dopracowane jest w najdrobniejszym szczególe. Odpowiedniej długości rozdziały nie męczą swoją rozwlekłością i jak zwykle okraszone są rysunkiem z okładki. Jeśli zaś chodzi o tą ostatnią, to utrzymana jest w konwencji pozostałych, wydanych przez wydawnictwo
Mag książek
Moore’a - tym razem kolor czarny z narysowaną charakterystyczną dla błaznów czapką. Tak jak już wcześniej wspomniałam, nie mam się do czego przyczepić jeśli chodzi o tę pozycję. Z każdą kolejną książką
Christophera Moore’a, jestem pod coraz większym wrażeniem. Jego styl i pomysłowość są dla mnie nie do pobicia. Każdy kto jeszcze nie zapoznał się z piórem i niezwykłym humorem tego autora niech nie traci czasu -
„Błazen” może być świetnym początkiem.
|
Autor: Villemo
|
|
|