Bogowie dali mu kiedyś szansę na odkupienie i wieczny spokój… ale wrócił do żywych, jak upiór. Teraz śmierć podąża za nim, zabierając innych, skoro nie mogła zabrać jego.
Klan Nagata umiera. Wiekowy daimyo nie poprowadzi już swoich wojowników do żadnej walki. Jego kilkuletni, chory syn z całą pewnością umrze jeszcze przed ojcem. Klan Węża podstępem wpełza w granice prowincji i zatruwa swym jadem wszystko, co napotka . Armię bandytów bez honoru prowadzi istota, której nawet Duch będzie musiał się pokłonić. Na granicy nieprzeliczone oddziały Manduków czekają tylko na sygnał do ataku. Tak, dni klanu Nagata są policzone.
Zanim jednak zapłoną stosy pogrzebowe, stary samuraj o żelaznej duszy pośle po umierającego chłopca wojownika, którego zrodziła magia.
Magia. To ona rozpoczęła to wszystko. I ona też tę historię zakończy.
Jednym z uparcie powtarzanych banałów jest stwierdzenie, że sequel jest z reguły gorszy od pierwszej części – mało to odkrywcze, z prawdziwością którego to twierdzenia jednak nie sposób polemizować. Kluczowy jest jednak passus „z reguły”, albowiem imputuje on istnienie wyjątków. Czy
„Pani Cisza” jest takowym?
Upadek Żelaznego Pałacu bynajmniej nie był jednoznaczny z natychmiastową klęską Nipponu, nawet sam autor tego nie zasugerował, w związku z czym istnienie „ciągu dalszego” ma jak najbardziej sens, a przynajmniej nie tylko merkantylny. Dość często jednak wymaga ono wprowadzenie do osnowy powieści nowych postaci, tak też więc uczynił
Arkady Saulski Tym razem jednak uznał on, że jakość winna przeważać nad ilością.
Z uznaniem należy ocenić fakt, że pisarz raz czy drugi wodzi czytelnika na manowce, sugerując istnienie wątków, które ostatecznie okazują się opartymi na błędnych przesłankach. Szczęśliwie również widać, iż autor porusza się w znanej sobie i uprzednio wykoncypowanej scenerii, tak że nowo wprowadzone elementy nie stawiają pod znakiem zapytania sensowności wcześniejszych rozwiązań fabularnych.
Niestety
„Pani Cisza” wciąż cierpi na chorobę superbohaterstwa, Kentaro wydaje się ani trochę bardziej ludzki niźli to miało miejsce wcześniej, a drgnięcia jego serca w kierunku osób płci odmiennej nie zmieniają tutaj niemal niczego.
George R.R. Martin już, zdawałoby się, ostatecznie dowiódł, że nic nie uczłowiecza literackich postaci bardziej niż ich słabości i wady, których próżno szukać u głównych postaci wychodzących spod pióra
Saulskiego.
„Pani Cisza” nie jest w żadnym razie odcinaniem kuponów od poprzedniczki, nie stanowi jednak również w najmniejszym stopniu nowej jakości. Jest to lektura na jedno podejście, nie zniechęcająca w trakcie, lecz również nie pozostająca z czytelnikiem ani chwilę dłużej.
|
Autor: Klemens
|
|
|