Ideologię postaci Jokera z uniwersum Człowieka-Nietoperza można było z reguły sprowadzić do hasła „niech świat plonie”, lecz z reguły niewiele można było się dowiedzieć o motywacji ku takowej, może poza dość mrocznym „brakiem jakiegokolwiek planu” rodem z „Mrocznego rycerza” Nolana. Poniekąd można było to tłumaczyć faktem jego drugoplanowym charakterem, ale te tłumaczenie w końcu należy uznać za przebrzmiałe.
Rzeczony tytuł jakkolwiek rozpoczyna się sceną wysoce charakterystycznego nawet nie śmiechu, co po prostu chichotu, tym niemniej jest dość odległy od tego, czego widz głęboko zapoznany z uniwersum mógłby się spodziewać. Oglądamy bowiem nade wszystko nawet nie Jokera, co jego „realne” alter ego w stanie głębokiego nawet nie zagubienia, co przygnębienia, nade wszystko zaś chorego. Jest to wizja głęboko przekonująca, bardziej niźli to miało miejsce w przypadku
Burtona.
Niedawno w
„Złotym domie Goldenów” Salman Rushdie odmalował wizję Ameryki głosującej na Donalda Trumpa jako kraj przedkładający postać Jokera nad Batmana, ku uciesze tłumów – czy wręcz motłochu – malującego sobie twarze i nakładającego peruki w jaskrawych kolorach. Nie sposób nie zadać sobie pytania, czy twórcy
„Jokera” w istocie nie zainspirowali się tym motywem, bowiem przez przedmiotowy film stale przewija się motyw sporu dwóch światów, zadowolonego z siebie i sytego, niespecjalnie czułego, a wręcz butnego wobec życiowych wykolejeńców.
Cichym bohaterem przedmiotowego filmu jest niewątpliwie scenografia, poszczególne sceny sprawiają wrażenie ze wszech miar realnych, zasmucając swoim smutnym nawet nie nieporządkiem, co po prostu brzydotą, jakże kontrastującą z nielicznymi ujęciami rodem z żurnali.
Postać Jokera o dziwo zwykła mieć ogromne szczęście do swych odtwórców – tym razem można bowiem mówić już o trendzie, temperatura sporów bowiem może tylko wzrosnąć po tym, gdy do
Jacka Nicholsona i
Heatha Ledgera dołączy teraz
Joaquin Phoenix. Jakże zarazem odmienna jest to kreacja! Trzeba doprawdy znakomitego aktorstwa, by zagrać tak słabego komika.
„Joker” to uczta dla koneserów, dowodząc, iż w przypadku komiksu można mówić o kanwie dla prawdziwej sztuki i frapujących opowieści. Paradoksalnie jednak obawiam się, że wobec przedmiotowego filmu najbardziej sceptyczni będą ci, którzy nade wszystko oczekiwaliby feerii kolorowych obrazków. Szkoda tylko, że sama postać Jokera przestała być w ogóle przerażająca…
|
Autor: Klemens
|
|
|