Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

2112: Dzieci kukurydzy


Rodzina siedziała skupiona przy ognisku, mężczyzna stał naprzeciw wzmacnianych metalem drzwi trzymając obiema dłońmi karabinek. Palec kurczowo zaciskał się na spuście. „Alleluja – pomyślał – Jedyne słuszne prawo Federacji to takie, że każdy obywatel może posiadać broń i użyć ją na własnym podwórku”.
Słyszał teraz wyraźne, ostrożne kroki za drzwiami. „Mam cię na muszce – pomyślał nie bez dumy - tylko otwórz drzwi sukinsynu”.
Głośny huk zatrząsł budynkiem. Metalowe drzwi wypadły z futryny przygniatając mężczyznę, który upuścił karabinek. Kobieta przy ognisku krzyknęła z przerażenia, dzieci płakały.
Po chwili wśród dymu, kurzu wciąż jeszcze unoszącego się w powietrzu wszedł zamaskowany osobnik. Gruby płaszcz z kapturem, zasłonięta czarną tkaniną twarz oraz niewielki miotacz laserowy trzymany w rękach nie pozostawiał wątpliwości – to był żołnierz Federacji.
Intruz zmarszczył brwi, tylko tyle można było zobaczyć w zasłoniętej twarzy.
- Jestem Horacy-105144-FP. – Opuścił na chwilę broń i włączył legitymacje, uruchamiając hologram. Trójwymiarowy obraz „zawieszony” w powietrzu pokazał herb Federacji – srebrnego orła na czarnym tle.
- Zostaw to! – warknął Horacy-105144-FP na mężczyznę, który wypełznął spod metalowych drzwi i próbował dosięgnąć broni.
Groźba poskutkowała, leżący człowiek cofnął rękę, jakby go coś sparzyło.
- Potrzebuję wody oraz „medinu-1200” – zażądał żołnierz – Nie zrobię wam krzywdy – oznajmił już znacznie łagodniej.
Kobieta podniosła się. Podeszła nie bez strachu do żołnierza. Próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł tylko krzywy grymas.
- Dostaniesz to, czego chcesz. Jesteśmy wiernymi obywatelami. Pozwól mojemu mężowi wstać. Nazywa się Victor Kaewski i przed wybuchem pracował w fabryce broni kwantowej, ja jestem Chelsea i opiekuję się rodziną – wskazała na dzieci – to są Ron i Kristina.
Po wyklepaniu wymaganej regułki grzecznościowej mogli przejść do konkretów. Kobieta podeszła do aluminiowej szafy, wyjęła „medin-1200” – strzykawkę z zawartością hormonów, surowicy, aminokwasów przyśpieszających gojenie się ran, podała ją najemnikowi, który szybkim ruchem przez spodnie wbił igłę w udo i wcisnął zawartość. Odetchnął z ulgą. Rana szybko goiła się, po kilkunastu godzinach powinna zostać niewielka blizna.
Żołnierz zrobił rzecz nieoczekiwaną. Zdjął opaskę zasłaniającą twarz. Rodzina ujrzała zimne, zielone oczy i wąskie usta, które poruszyły się z wahaniem. Ta twarz kogoś im przypominała, kogoś ukrytego w niedostępnych, głębokich pokładach podświadomości.
- Nie powinienem tego mówić, ale… musicie uciekać.
Żołnierz był młody, ale najwidoczniej zmęczony życiem. Jego głos był cichy, niezdecydowany, zupełna odwrotność władczego tonu głosu, którym kazał sobie podać lekarstwo zaledwie kilka minut temu. - Okolica będzie oczyszczona. Dzieci zasilą szeregi Federacji, starzy będą przeniesieni do na nowe, pilnie strzeżone osiedle a młode kobiety – spojrzał wymownie w zielone oczy nastolatki, kobiety….. nie ma czasu na wyjaśnienia.
Po chwili rodzina zbierała najważniejsze rzeczy, pokarm w postaci pigułek, kostki lodu w cienkich opakowaniach, chroniących nad nadmiernie wysoką temperaturą, lekarstwa oraz… broń, tej nigdy na terenie Federacji nie brakowało.
Żołnierz kiwnął niecierpliwie ręką. Biegli schodami, Horacy starał się nadążyć, ból, chociaż mniejszy, ciągle przypominał o sobie.
Osiemnaście pięter budynku miało swój plus – ciężko było tam się dostać intruzowi, ale też wydostanie się bez windy, było wykończające. W połowie drogi, Victor – głowa rodziny, wciąż trzymający w rękach syna – poprosił o odpoczynek. Był u kresu sił taszcząc bagaże i dziecko.
- Dlaczego nam pomagasz? – wydyszał jednym tchem
- Nie jestem już żołnierzem Federacji. Chcę opuścić miasto i poszukać lepszego miejsca do życia.
- Po co jesteśmy potrzebni Federacji?
- Kraj potrzebuje pracowników do wytworzenia nowego rodzaju energii, najpierw jednak trzeba zbudować fabryki a elektronika wysiadła, więc maszyny mogą działać tylko przez krótki czas, roboty na baterie słoneczne pracują tylko od 1 do 3, są mało skuteczne…
- Więc chcecie wrócić do prehistorii, gdy ludzie wykonywali pracę maszyn…- stwierdziła nastolatka.
- Tak – kiwnął głową żołnierz
Victor spojrzał z obawą na żonę, odwzajemniła spojrzenie. Coś tutaj nie pasowało. Żołnierz posiadał zbyt dużą wiedzę na ten temat, jak gdyby był….
- Ruszać się, szybko – warknął Horacy – Oni niedługo przybędą.
Wybiegli z budynku, szukając dostępnych korytarzy między złomowiskiem pojazdów.
- Co się stało z energią? – zapytała nieoczekiwanie starsza kobieta.
Żołnierz żachnął się, co nie umknęło jej uwadze kobiety. Ale odpowiedział.
- Cała elektronika była sterowana przez komputery z wbudowaną prymitywną SI.
- Bunt maszyn? – zapytał Victor
- Nie, bunt maszyn to mit, znany ze starych projekcji. To niemożliwe, aby program sam się rozwijał. Tu zadziałała inna siła. Ktoś cwany napisał wirusa, który zniszczył oprogramowanie sterujące elektroniką, światłem, maszynami. Federacja pozostała bez energii. Akumulatory, które zbierały ją przez dziesiątki lat są przestarzałe i nie starczą na długo, dlatego obywatele zostali odcięci od energii.
Victor nieoczekiwanie wyciągnął broń. Żołnierz mu się nie podobał, ukrywał coś.
- Dlaczego mamy ci zaufać? – zapytał twardo – Może chcesz nas właśnie wyprowadzić w pułapkę.
- Nie macie innego wyjścia, beze mnie prędzej czy później wpadniecie sami. Mogłem cię zabić.
Ostatni argument zabrzmiał jak groźba, ale Victor nie odczytał tego.
- Prowadź.
Opuścili złomowisko i znaleźli się na osiedlu magazynów. Tam według zapewnień żołnierza miał czekać sprawny pojazd. I czekał… tyle, że wraz z nim uzbrojona grupa najemników. Momentalnie rozbroili Victora.
- Zdałeś egzamin lojalności 105144. Jesteś jednym z nas. – Najemnik w masce nie ukrywał radości.
- Ty sukinsynu! – Victor zamachnął się na Horacego 105144, ale przeciął tylko powietrze tracąc równowagę.
Najemnicy rozdzielili rodzinę. Nastolatka odeszła z dwoma lojalnymi Federacji ludźmi. „Zapewne zabawią się z nią przed oddaniem do agencji” – pomyślał Horacy. Dziewczyna odwróciła się i spojrzała żołnierzowi w oczy. Miała bezlitosne spojrzenie zielonych oczu, takich jak jego…
Horacy spojrzał ostatni raz na dziewczynę. Nigdy więcej nie było mu jej dane spotkać. Nie mógł wiedzieć, że lojalność Federacji oznacza wydanie własnej rodziny. To było jego pierwsze poważne zadanie, egzamin. Był pewien, że rozkaz naczelnika, aby przy cywilach pokazał twarz, miał na celu wzbudzenie ich zaufania. Był zabrany rodzinie jako dziecko. Przez lata zmienił się, tylko oczy pozostały takie same. Dla własnej rodziny był nie do poznania, nie w erze, gdzie nieustanie dokonuje się zmiany twarzy, koloru oczu, włosów. On również nie pamiętał rodziców. Czuł tylko niepokój, kłucie w sercu patrząc na oddalającą się dziewczynę o oczach jak jego. Wyrwał się z przemyśleń. „Żołnierz nie decyduje, wykonuje polecenia. Chwała Federacji Polskiej!”

Ze smutkiem obserwował ludzi zamykanych w pojazdach wodorowych. Spojrzał na niebo. Była trzecia, może czwarta godzina. Zrobiło się ciemno, grantowo-karmazynowe niebo nie przepuszczało promieni słonecznych. Z każdym rokiem dni były zauważalnie krótsze. Piorun rozdarł niebo, grzmot rozległ się między wieżowcami. Po chwili spadły pierwsze od długiego czasu krople deszczu….

Tekst uprzednio był publikowany na łamach internetowego magazynu „Radar”.




Michał „Spiderlo” Mazik
E-mail autora: michalmazik(at)gmail.com
Autor: Spiderlo
<< poprzednia | 1 | 2


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow