Ku zaskoczeniu Patrycjusza, lorda Vetinariego, w Ankh-Morpork pojawia siÄ™ nowy wynalazek – wielka i haÅ‚aÅ›liwa machina, wykorzystujÄ…ca potÄ™gÄ™ wszystkich czterech żywiołów: ziemi, powietrza, ognia i wody. A że to Ankh-Morpork, już wkrótce Å›ciÄ…ga tÅ‚umy zachwyconych gapiów; niektórzy wczeÅ›niej dostrzegli ducha czasów i przybywajÄ… uzbrojeni w notesy i pÅ‚aszcze przeciwdeszczowe.
Moist von Lipwig nie należy do miłośników ciężkiej pracy. Oczywiście, kierując Urzędem Pocztowym, Królewskim Bankiem i Mennicą wnosi swój wkład, ale polega on głównie na słowach. A słowa na szczęście nie są zbyt ciężkie i rzadko wymagają smarowania. Jednakże Moist bardzo lubi pozostawać przy życiu, co sprawia, że nowa oferta Vetinariego jest trudna do odrzucenia...
Para idzie w ruch nad światem Dysku, a jej poganiaczem jest pan Simnel, człowiek z kaszkietem i suwakiem logarytmicznym, mający ciekawy układ z sinusem i cosinusem. Jeśli Moist chce się utrzymać na torze, musi się zmierzyć z wiadrami smaru, człowiekiem, który niekiedy zrzuca pracowników ze schodów, i grupą mocno rozgniewanych krasnoludów...
Powyższe streszczenie mówi już bardzo wiele o fabule recenzowanej książki , podobnie zresztÄ… jak niżej zamieszczona okÅ‚adka – Åšwiat Dysku odkrywa maszynÄ™ parowÄ…, choć byÅ‚oby to uproszczeniem, gdyż tak naprawdÄ™ rozchodzi siÄ™ o lokomotywÄ™ parowÄ…, i przeÅ‚om zwiÄ…zany z pojawieniem siÄ™ w Ankh-Morpork kolei.
Wynalazek ten pozwala czytelnikowi opuÅ›cić ulice Wielkiego Wahooniego i udać siÄ™ - w koÅ„cu – chociażby do Quirmu. Może nie chodzi o stolicÄ™, ale przynajmniej w koÅ„cu dane jest nam poznać kulturÄ™ tego kraju nieco bliżej (i oczywiÅ›cie dostrzec pewne oczywiÅ›cie nasuwajÄ…ce siÄ™ skojarzenia ze znanÄ… nam rzeczywistoÅ›ciÄ…). Ale to nie kres tych podróży.
Jakkolwiek główną postacią
„Pary w ruch” jest Moist von Lipwig, to tak naprawdÄ™ czÄ™sto dane nam bÄ™dzie obcować chociażby ze znanym dotychczas z dość epizodycznych ról Harrym Królem, lecz tak naprawdÄ™ przedmiotowa pozycja jest eklektycznÄ… we wrÄ™cz dotychczas niespotykanym stopniu – a to uÅ›wiadczymy nieco wiÄ™cej passusów poÅ›wiÄ™conych Patrycjuszowi i jego krzyżówkowym bojom (lagniappa! kwestuariusz!), a to Samowi Vimesowi (sr.), swoje otrzymajÄ… miÅ‚oÅ›nicy krasnoludów oraz innych ras, tak naprawdÄ™ do kompletu brakuje chyba wyłącznie kapitana Marchewy – dla każdego coÅ› miÅ‚ego!
Niestety, w książce brakuje solidnego szwarccharakteru, który by przerażał, a przynajmniej wzbudzał ciarki na plecach. Owszem, jest ktoś zły, ale nie Zły, ba, wręcz rozmemłany, to raczej łotrzyk niźli łotr. Nie mogłem się pozbyć wrażenia, że podczas gdy w naszym świecie narastają fundamentalizmy i ekstremizmy, brytyjski pisarz swej odmianie takowego wyrwał kły i pazury.
W ogóle książka jest peÅ‚na uproszczeÅ„, zwÅ‚aszcza z perspektywy staÅ‚ego czytelnika cyklu (a przestrzegam, że siÄ™ganie po niÄ… przez „profanów” jest wÅ‚aÅ›ciwie pozbawione sensu, choćby ze wzglÄ™du na caÅ‚e mnóstwo odniesieÅ„ do wÄ…tków z poprzedzajÄ…cych części) – wÅ‚aÅ›ciwie każdy zakrÄ™t fabularny jest Å‚atwy do przewidzenia, a zwykÅ‚a gama szaroÅ›ci zostaÅ‚a zastÄ…piona przez biaÅ‚o-czarne zabarwienie. Ot, poznajemy choćby uroki anglosaskiego trainspottingu, ale problem luddyzmu autor zamyka w jednym zdaniu…
„Para w ruch” nie jest złą książkÄ…, jednak wÅ‚aÅ›ciwie ani przez chwilÄ™ jej lektura nie porywa. Bardziej przynależna jest jej rola przekÄ…ski niźli zasadniczego dania. Choć dziÄ™ki wynalazkowi drogi żelaznej (czy też duktu permanentnego) jest to przynajmniej smakoÅ‚yk Å›wieży.
|
Autor: Klemens
|
|
|