Wyszukiwarka
Logowanie
   Pamiętaj mnie
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Roger Zelazny - Kroniki Amberu T. 2

Roger Zelazny - Kroniki Amberu T. 2

Informacje o książce

dots Tytuł: Kroniki Amberu T. 2
dots Autor: Roger Zelazny
dots Tom: 2
dots Wydawca: ZYSK I S-KA
dots Rok wydania: 2010
dots Ilość stron: 764
dots Cena: 49,90 PLN


Jeżeli nie zapoznałeś się, drogi czytelniku z pierwszym tomem „Kronik Amberu”, odradzam czytanie tej recenzji, gdyż możesz sobie zepsuć przyjemność z obcowania z tą książką (z powodu ujawnienia wielu ciekawych wątków z jej fabuły). Zamiast tego, polecam ten tekst, opisujący pierwszą część cyklu o Amberze.

***

Niedawno na naszym portalu znalazła się recenzja pierwszego tomu „Kronik Amberu” - cyklu opowiadań przedwcześnie zmarłego Rogera Zelazny'ego, opowiadających historię Corwina, jednego z rodu Amberytów, cierpiącego na utratę pamięci. Poznaliśmy tam jego losy, gdy na nowo odkrywał swoją tożsamość, a potem walczył w obronie swojej ojczyzny. W drugim tomie „Kronik...” dla odmiany poznajemy losy Merlina, syna Corwina, o którym dowiadujemy się pod koniec pierwszego tomu.

Merlin postanowił pójść w ślady ojca i zamieszkał w cieniu-Ziemi, gdzie realizował się jako informatyk w pewnej amerykańskiej firmie. Jego sielski żywot był niepokojony tylko raz w roku, zawsze tego samego dnia, gdy ktoś popełniał zamach na jego życie – na szczęście żaden z nich do tej pory się nie udał. Poza tym Merlin realizował w innym cieniu swój projekt stworzenia sztucznej inteligencji z prawdziwego zdarzenia. Okazało się jednak, że jego osobą nagle wykazało zainteresowanie wielu innych osobników, mających coś mniej lub bardziej wspólnego z Amberem. W wyniku tego, chcąc czy nie, Merle zostaje wciągnięty w intrygę toczącą się nie tylko w Amberze, lecz sięgającą nawet Dworców Chaosu, drugiego domu głównego bohatera...

Drugi – i zarazem ostatni – tom „Kronik Amberu” utrzymuje poziom „jedynki”, a w niektórych momentach jest nawet lepszy. Historia wciąga niczym czarna dziura, od książki naprawdę ciężko się oderwać. Gdybym miał przytaczać jej największe zalety, powtórzyłbym właściwie to, co napisałem przy recenzji poprzedniego tomu: niesamowite, bardzo plastyczne opisy, wciągająca, ciekawa, skomplikowana (ale nie zagmatwana) fabuła, bardzo dobra psychologizacja postaci, brak nielogiczności, oryginalna i bardzo dobra kreacja uniwersum Amberu (sam nie spodziewałem się, że w stosunku do poprzednich opowiadań Zelazny mógł wnieść aż tyle nowości)... Można tak wymieniać w nieskończoność. W każdym razie nie byłem w stanie dopatrzeć się jakiś błędów, czy nielogiczności w toku wydarzeń, ewentualnie znaczących pytań bez odpowiedzi – autor postarał się, by wyjaśnić czytelnikom jak najwięcej kwestii dotyczących Amberu, które mogły ich nurtować. Niestety, z powodu jego śmierci pozostało parę zagadek, jednak po pierwsze nie wpływają w znaczący sposób na interpretację i odbieranie fabuły, poza tym nadają pewnego smaczku – w końcu jakim światem byłby Amber bez pewnych niedopowiedzeń? Na pewno nudniejszym i mniej fascynującym. A tak Zelazny – być może z własnej woli – pozostawił pole do popisu w snuciu własnych teorii, dotyczących jego uniwersum.

Roger Zelazny   Kroniki Amberu T 2 191359,1


Opowiadania zawarte w drugim tomie „Kronik...” zostały tym razem przetłumaczone tylko przez Piotra W. Cholewę. Dla przypomnienia: w tłumaczeniu pierwszego tomu uczestniczyła jeszcze Blanka Kuczborska i mimo tego obie translacje tam ze sobą nie kolidowały w żaden sposób. Teraz ten ewentualny problem zniknął. Cóż, tłumaczeniu nie mam nic do zarzucenia. Pan Cholewa, podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, wykonał kawal dobrej roboty, radząc sobie po raz kolejny z trudnymi do tłumaczenia opisami Zelazny'ego, nie tworząc przy tym dziwnych tasiemców językowych. Gdyby każde tłumaczenie zagranicznego dzieła trzymało taki poziom, świat byłby piękniejszy.

Jeżeli chodzi o technikalia, to jednak muszę trochę ponarzekać. W pierwszej kolejności zwracam uwagę na bolączkę, dotycząca także wydania pierwszego tomu „Kronik...”, a mianowicie zbyt miękką okładkę i brzeg. Drugi tom przy tym ma większą objętość o nieco ponad 100 stron, tak że jeszcze łatwiej o uszkodzenie tych części książki. Niestety z powodu częstego użytkowania i mimo dbania o lekturę, na jej grzebiecie pojawiły się brzydkie zagniecenia. Wynika to ze zbyt dużej objętości książki; gdy czytelnik chce ją trzymać szerzej otworzoną, by w miarę komfortowo czytać, musi ją trochę poniszczyć. Biorąc pod uwagę poziom dzieła, warto byłoby zainwestować w sztywną oprawę – za tę cenę spotykałem podobne objętościowo pozycje z takową i trzymające przy okazji poziom jakościowy. No i co tu dużo pisać, okładka jest po prostu brzydka, gdyż goszczą na niej grafiki rodem z lat 90. ubiegłego wieku. To jednak nie wpływa przecież w żaden sposób na jej treść, z drugiej strony, „jak cie widzą, tak cię piszą”... (UZUPEŁNIENIE: autorowi recenzji zachciało się sprawdzić, skąd pochodzi ta okładka i odkrył, że jest ona taka sama, jak w przypadku anglojęzycznej wersji „Kronik...”, wydanej w roku 1999. Także jej brzydota jest po części usprawiedliwiona)

Drugim minusem, jeżeli chodzi o część techniczną, są dziwne literówki. Nie jest ich jakoś niesamowicie dużo, jednak są zauważalne, a przy tym łatwo mi zapadły w pamięć. Wynikło to z tego, że istniała wśród nich pewna regularność, na przykład zawsze zanikała litera „Ź” („duże ziet”). Błąd systemu? Być może. Mimo to dodaję na usprawiedliwienie, że w wielu innych książkach można znaleźć więcej literówek, które jednak aż tak się nie rzucają w oczy. Czy psuło to przyjemność z czytania? Bardziej intrygowało. W końcu, przy słowie „ródło” na początku zdania ciężko się nie domyślić, co piszący miał na myśli.

Tom drugi „Kronik Amberu” to pozycja bardzo dobra. Podobnie, jak w przypadku części pierwszej, polecam ją każdemu fanowi fantastyki. Poza tym kompilacja obu tych książek może stanowić świetny prezent. Ten cykl ma w sobie coś magicznego; po jego ukończeniu czułem pewien smutek, że skończyły się przygody Merlina, które przeżywałem razem z nim i nie będzie już ich kontynuacji... Mimo to na pewno jeszcze sięgnę po tę książkę. Wielokrotnie.


Dziadó
E-mail autora: dziado(at)gmail.com
Autor: Dziadó


Przedyskutuj artyku na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow