„Felix Castor umie sobie radzić z umarÅ‚ymi. To żywi go wkurzajÄ…” - oto cytat przewodni piÄ…tej części sagi o Feliksie Castorze Mike’a Ashleya, „Nazwanie bestii”. ZachÄ™cajÄ…cy? PorywajÄ…cy? Niezbyt.
Główny bohater zajmuje siÄ™ ni mniej, ni wiÄ™cej ale egzorcyzmami duchów, zjaw, demonów i innego taÅ‚atajstwa (dodajmy, że narzÄ™dziem jego pracy jest flet – to fascynujÄ…ce). I tak pracowaÅ‚ przez cztery tomy, aż wreszcie przyszedÅ‚ tom piÄ…ty i bohater zaliczyÅ‚ zawodowy kryzys. Przez niego ginie niewinna kobieta, cierpi jej córka, a w ciele najlepszego przyjaciela zagnieździÅ‚ siÄ™ potężny demon i tÅ‚amsi duszÄ™ kumpla. Castor poddaje siÄ™ doÅ‚kowi, wlewa w siebie hektolitry whisky i generalnie zamiast walczyć z demonem, walczy ze sobÄ…. Dopiero w ¼ książki zaczyna robić coÅ› wiÄ™cej. Ale i tak niewiele i powoli.
Wszystko fajnie, tylko… nuda, okropna i przytÅ‚aczajÄ…ca. Czytam, i Å‚apiÄ™ siÄ™ na tym, że patrzÄ™ która to już strona i czy daleko jeszcze do koÅ„ca. WychodzÄ™ z zaÅ‚ożenia, że jak ktoÅ› bierze siÄ™ za kontynuacjÄ™ jakiegoÅ› dzieÅ‚a, to ma pomysÅ‚ na to, co zrobić, żeby byÅ‚o ciekawie, innowacyjnie, porywajÄ…co i ogólnie trzymajÄ…co w napiÄ™ciu. O tym aspekcie chyba caÅ‚kowicie zapomniano, bo odnoszÄ™ wyraźne wrażenie, że piÄ…ty tom tej sagi bazuje już tylko na poczytnoÅ›ci
poprzednich wydawnictw (a ponoć ma być siedem części, co to będzie potem?!).
Jedną z przyczyn mojego znudzenia była mało porywająca fabuła. Mało się dzieje, albo może nie mało, tylko nieciekawie. Fabuła jest bardzo przewidywalna, sztampowa i ani trochę nie odbiegająca od konwencji utworów sobie podobnych. Poniekąd winę za mało wciągającą akcję ponosi też słabiutka narracja. Dzieje się, biją, mordują, krew tryska, trupy padają, ważą się losy świata, a autor opisuje to wszystko tak samo porywająco, jak porywająco można opisać wyścig żółwi. No serce się kraje, jak można zmarnować tak fabułę. Dlatego właśnie
„Nazwanie bestii” mÄ™czy, a nie wciÄ…ga. A bestiÄ™ nazwać można spokojnie ciapkiem, albo innym miÅ‚ym imieniem, a nie tytuÅ‚ować strasznym, przerażajÄ…cym mianem demona zdolnego zachwiać Å›wiatem w posadach.
Wiele do życzenia pozostawia też styl i język. Przez to, jakichkolwiek zabiegów fabularnych by autor nie zastosował, to i tak powieść jest płytka jak kwietniowa kałuża. Język banalny, prosty, a nawet infantylny. Jak bohater idzie, to idzie, a jak coś jest czarne, to jest czarne, koniec. Myślę, że można to nazwać językowym ascetyzmem. Styl? Żaden. Bezpłciowość, brak charakteru, a przez całość przebija się kurczowa chęć niepowtarzania tego co było. Niestety, fabularne wakaty nie zostały zastąpione niczym kreatywnym. Obawiam się, że szumne
„Nazwanie…” to tylko tania sensacja, aspirujÄ…ca do miana czegoÅ› wiÄ™cej, jeszcze bezczelnie mieszajÄ…ca siÄ™ w fantastykÄ™.
Bardzo chciałam coś pozytywnego znaleźć w
„Nazwaniu bestii”, staraÅ‚am siÄ™, ale z pustego i Salomon nie naleje. Na czytanie jej mogÄ… zdecydować siÄ™ jedynie zagorzali fani Feliksa Castora i jego wczeÅ›niejszych perypetii. Nikomu innemu, nie Å›miem nawet podsuwać tej książki, no chyba że z premedytacjÄ…. CaÅ‚ość mÄ™czy, nudzi i zniechÄ™ca, niestety. Mam nadziejÄ™, że autor oszczÄ™dzi nam kolejnych tomów.
|
Autor: Serafia
|
|
|