Być lisem jest znacznie prościej, niż być człowiekiem.
Dla młodej Yumeko, magicznej istoty zwanej kitsune, jeszcze nie jest to oczywiste.
Żyjąc na granicy świata duchów i śmiertelników szuka swojej drogi ku przeznaczeniu. Ono jednak znajdzie ją samo, w dniu, w którym horda demonów odbierze jej to, co uważała za dom i wszystkich, których uważała za rodzinę.
Zrozpaczona, przerażona i bezbronna wie jedno: musi ochronić skarb, który został jej powierzony. Ukryć go w jedynym bezpiecznym miejscu - świątyni z legendy, zrodzonej z mitu i plotki. Na drodze do celu stoją krwiożercze demony, potężna magia i morze zwykłej, ludzkiej podłości. A młoda, niedoświadczona kitsune ma tylko swoją lisią magię i spryt. I rozpalający jej duszę coraz mocniej błękitny, zimny płomień gniewu.
Japończycy nie są bynajmniej małym narodem – w takiej Europie liczebnością przewyższają ich jedynie Rosjanie. Jednakże wkraczając na salony polityki światowej dopiero w drugiej połowie XIX wieku (pamiętając wszakże o wcześniejszym koreańskim epizodzie z okresu Toyotomiego Hideyoshiego) osiągnęli ogromny sukces jeśli idzie o obecność w powszechnej świadomości. Zasługa to ich gospodarki, ich wojennej sprawności i bezwzględności, w końcu zaś jednak nade wszystko niebanalnej kultury, jakże kuszącej swoją egzotyką. Trudno więc się dziwić, że powstają kolejne i kolejne pozycje, głęboko czerpiące z ducha Kraju Kwitnącej Wiśni, lecz zorientowane na bardziej okcydentalnego czytelnika. Jak
„Cień Kitsune”.
Na inspiracje wskazuje tytuł, przywołuje je niewątpliwie okładka, w końcu zaś już lektura pierwszych stron, przepełniona japońskimi nazwami osobowymi, w końcu zaś japońską mitologią. Łatwo ulec więc wrażeniu, iż mamy do czynienia z historią osadzoną w Kraju Wschodzącego Słońca, acz zamieszkiwanego w istocie przez duchy, demony i inne stworzenia mityczne znane z podań. Dopiero po pewnym czasie czytelnik uświadamia sobie (jeśli w ogóle…), że ma do czynienia z uniwersum stylizowanym na Nippon, jednakże odrębnym odeń jak Westeros od Europy Zachodniej.
Historia koncentruje się na losach dwóch postaci, których ścieżki zresztą szybko się łączą, czytelnik zaś naprzemiennie obserwuje rozwój akcji z pespektywy raz to pierwszej z nich, raz drugiej. Obie one są nietypowe, jako żywo jednak wpisują się w gatunkowy standard. W konsekwencji trudno dać się oczarować unikalności tych osób czy ich losów.
Wspomniałem o oryginalności i unikatowości? Nie? I dobrze, bo próżno jej szukać na kartach omawianej powieści. Niestety bowiem przypomina ona wprawkę przygotowywaną na jakowyś kurs kreatywnego pisarstwa. Jedną z pierwszych z nich. W trakcie jednego z pierwszych kursów czy wręcz zjazdów.
„Cień Kitsune” to pozycja dowodząca prawdziwości powiedzenia, by nie oceniać książki po jej okładce. O ile bowiem ta ostatnia choć może niespecjalnie nowatorska, to jednak prezentuje się całkiem atrakcyjnie, o tyle jakość opowieści z każdą kolejną stroną jest coraz mniej ekscytująca i mniej.
|
Autor: Klemens
|
|
|