Galisja, rok 1853. Najbardziej deszczowa zima w historii zniszczyła plony, mieszkańców dziesiątkuje epidemia cholery. Grupka młodych ludzi opuszcza rodzinne strony i udaje się na Kubę, aby walczyć o godne życie na plantacjach trzciny cukrowej. Ale wyprawa na zalaną słońcem wyspę kończy się zupełnie inaczej, niż się spodziewali.
W podrÄ™cznikach rzadko przeczytamy o wyzysku jednego czÅ‚owieka przez drugiego, a jeÅ›li już, to trafimy na opisy wrÄ™cz eufemistyczne. Ot, weźmy pod uwagÄ™ chociażby przykÅ‚ad niewolnictwa przez stulecia panujÄ…cego na ziemiach polskich, nazywanego uparcie paÅ„szczyznÄ…. Czasami ów wyzysk niespecjalnie skrywa swe oblicze, przy innych okazjach opiera siÄ™ on na mniejszym czy wiÄ™kszym oszustwie, niemal zawsze jednak uprzywilejowani starajÄ… siÄ™ o nim zapomnieć. A jeÅ›li już, to skrywa siÄ™ za statystykÄ… – w obliczu milionów niewolników i tzw. pracowników przymusowych kto by tam widziaÅ‚ sens wspominania o niespeÅ‚na dwóch tysiÄ…cach chÅ‚opców sprzed niecaÅ‚ych dwóch stuleci?
Bibiana Candia okazała się na tyle bystra, że trafnie uznała, iż zapewne nikt poza psem z kulawą nogą, w związku z czym postanowiła się skupić na indywidualnych historiach pojedynczych ludzi. Niespecjalne znaczenie ma również fakt, na ile są one autentyczne, czytelnik bez większych problemów jest skłonny uwierzyć w podawane mu opowieści, mając świadomość, że stanowią one wzór tego, co faktycznie miało miejsce.
Poszczególne opowieÅ›ci sÄ… bardzo krótkie (tak jak i caÅ‚a powieść), wiÄ™cej w nich zresztÄ… nadziei niż samego zawodu – co zresztÄ… czyni ten ostatni tym wiÄ™kszym i boleÅ›niejszym. Orientacja w kompozycji nie stanowi w zwiÄ…zku z tym najmniejszego problemu.
Nieco uderzajÄ…ca – choć niespecjalnie odkrywcza – jest kreacja nadzorcy głównych bohaterów, wczeÅ›niej samego uksztaÅ‚towanego w obawie knuta i dybów. Podobne wrażenie wywiera cynizm głównego beneficjenta krzywdy, nawet niespecjalnie próbujÄ…cego racjonalizować swoje sumienie, rozpatrujÄ…cego wszystko wyłącznie w kategoriach buchalteryjnych.
„Cukier” nie jest powieÅ›ciÄ… wyróżniajÄ…cÄ… siÄ™ pod jakimkolwiek wzglÄ™dem, ale chyba i nie takie byÅ‚o zamierzenie jego autorki. Stanowi on raczej wyraz pragnienia oddania hoÅ‚du zapomnianym. I na tym owo podsumowanie mogÅ‚oby siÄ™ koÅ„czyć gdyby nie fakt, że jednoczeÅ›nie traktuje ona o cierpieniu producentów naszych butów, laptopów czy bananów w spożywczakach.
|
Autor: Klemens
|
|
|