Gry wideo zaczynają mieć swoją historię. Owszem, jest to bardzo dynamiczna gałąź kultury, wciąż dobijająca się o swoją „muzę”, uznanie w oczach ogółu, acz nie wątpię, iż jest to wyłącznie kwestia czasu, który wcale już tak krótki nie jest. Dość powiedzieć, że całkiem sporo gier powstało przed narodzinami większości współczesnych użytkowników, a wiele z nich po prostu nie zasługuje na zapomnienie. Na szczęście w świetle obecnej mody na remake’i istnieje szansa na poznanie dorobku minionych pokoleń twórców.
Seria
Wizardry była „stara” już w moich latach szkolnych, a te skończyły się dekady temu. Dość powiedzieć, że w 2001 roku pojawiła się część oznaczona cyfrą 8, co wiele mówi o jej leciwości. W istocie „jedynka” powstała na początku lat 80. i była dedykowana komputerowi Apple II (choć później doczekała się pecetowego portu). Powiedzmy sobie wprost – szanse na to, by w nią zagrać współcześnie – nawet niekoniecznie legalnie – są bardzo niewielkie. Skoro jednak coś stanowiło punkt wyjścia dla powstania kolejnych i kolejnych odsłon, to nie mogło być złe, prawda?
|
Klemens Krasnolud - to brzmi dumnie!
|
Wizardry: Proving Grounds of the Mad Overlord to gra, która ma oferować oryginalny „szkielet” fabularny i w zakresie mechaniki, acz obdarzony bardziej nowoczesną i strawną oprawą. Nie oznacza to jednak, że tytuł nie został wyposażony w nowe opcje. Wielu starych użytkowników wspomina z rozrzewnieniem konieczność odręcznego rysowania map by nie zgubić się w świecie preferowanej gry (też ten proceder praktykowałem…), ale brak minimapy współcześnie jawiłby się już jako nieznośny – w konsekwencji czego w istocie takowej uświadczymy, podobnie jak bardziej zaawansowanych opcji w zakresie zarządzania drużyną czy posługiwania się magią.
Nie zmienia to faktu, iż obcowanie z rzeczonym tytułem unaoczni wielu młodszym miłośnikom wirtualnej rozrywki, jak bardzo zmieniło się podejście twórców do ich preferowanej zabawy. Dość powiedzieć, że
Proving Grounds of the Mad Overlord jest grą po prostu trudną wedle współczesnych standardów. Tytułem przykładu już w trakcie pierwszego starcia z piątką szkielecich koboldów (czyt. leszczy) moja sześcioosobowa drużyna oczywiście odniosła sukces, ale kosztem życia jednego ze swoich członków. Gra mogła zostać „przypudrowana”, nieco usprawniona, lecz wciąż jest to pozycja, która wzbudzała emocje przed dziesięcioleciami.
|
Szkielety bynajmniej nie anorektyczne
|
Czasami jednak szkoda, że twórcy remake’a nie zdecydowali się na nieco śmielsze zmiany. Jest trudno, ale przy nieco małej złożoności całości. W epoce Breżniewa było to zrozumiałe z uwagi na ograniczenia pamięci podręcznej oraz nośników, lecz współcześnie raczej mało który z (nielicznych) fanów pamiętających pierwowzór oburzyłby się na „spulchnienie” całości.
„Uwspółcześnienie” oprawy też trudno uznać za czyniące zadość nowym standardom, gra nie prezentuje się wiele lepiej niż wspomniane
Wizardry 8, które wszak powstało ponad dwadzieścia lat temu. Jest jednak strawnie, a muzyka nawet sprawia przyjemność.
|
Prawie jak Góra Przeznaczenia
|
Wizardry: Proving Grounds of the Mad Overlord to gra, co do której życzyłbym sobie tyleż dalszego jej rozwoju, jak i statusu pierwiosnka zjawisko zmartwychwstania tytułów tyleż legendarnych, co i współcześnie nieosiągalnych. Jest w czym przebierać – dość powiedzieć, że przytłaczająca większość gier sprzed 2010 roku jest już niedostępna. Lecz nowe-stare
Wizardry satysfakcjonuje nie tylko jako „rak na bezrybiu”, ale i całkiem wdzięczna produkcja.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu beta w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/en/game/wizardry_proving_grounds_of_the_mad_overlord
|
Autor: Klemens
|
|
|