Nie będzie dużą przesadą stwierdzenie, iż online’owe gry rpg powoli stają się dominującym rodzajem wirtualnej rozrywki. Jest to niejako „królewska waga”, w której by zaistnieć czasami wystarczy dobry pomysł, ale jednak przeważnie nade wszystko ogromnych pieniędzy i całego sztabu ludzi. A i to wcale nie musi gwarantować sukcesu.
Wśród MMOcRPG-ów od kilku ładnych lat zdecydowany prym wiedzie
World of WarCraft Blizzarda, produkcja stale cyzelowana i udoskonalana przez swych znanych przecież i tak z już niezwykłej pedanterii twórców. I choć z pewnością producenci takiego
EVE Online czy
Guild Wars też nie mają się czego wstydzić, a i ze spokojem i dużym ukontentowaniem mogą spoglądać na stale rosnące bilanse ich kont, to spoglądając na społeczność cyfrowego Azeroth mogą się oni nabawić wyłącznie kompleksów. I choć już niejednokrotnie zdawało się, że w końcu dominatorowi wyrasta w na horyzoncie prawdziwy przeciwnik, szybko się okazywało, że z potencjalnie dużej chmury spadał mały kapuśniaczek.
Wydaje się, że chyba ostatnią nadzieją wszystkich zawistników może się okazać gra
Star Wars: The Old Republic, stanowiąca drugą – po nieudanym
Galaxies – próbę przeniesienia legendarnego uniwersum do sieci. Gra ta bowiem dysponuje nie tylko znaną marką, nie tylko ogromną rzeszą jej wielbiciela w każdej postaci, ale jeszcze jednym istotnym atutem – firmą
BioWare, podobnie jak
Blizzard kroczącą od lat – bez ani jednego potknięcia – od sukcesu do sukcesu.
Filozofia
SW:TOR jest banalnie prosta – graczowi dane będzie się wcielić w jednego z mieszkańców Odległej Galaktyki, będącego czy to bratem po fachu samego Hana Solo (czyli przemytnikiem), czy to wojownikiem sith, czy to przedstawicielem jeszcze innej profesji, dotychczas nieujawnionej. Akcja zaś ulokowana zostanie w czasach tytułowej Starej Republiki, a więc nie dane nam będzie uświadczyć Luke’a Skywalkera czy Chewbacci, ale moim zdaniem jest to duża zaleta gry, gdyż realia świata sprzed Lorda Vadera wydają mi się dużo ciekawsze od tego, co mogliśmy ujrzeć na dużym ekranie.
Marka
BioWare pozwala wierzyć, iż całość, mimo oczywistego ukierunkowania na solidną dozę akcji – gdyż to ona właśnie w dużej mierze jest tym, co przyciąga graczy – nie będzie tylko zwykłą kolekcjonerską rąbaniną, ale towarzyszyć jej będą naprawdę ciekawe questy, wymagające czasami więcej myślenia niźli tylko sprawności w wykorzystywaniu wyszkolenia i uzbrojenia swej postaci. Dość powiedzieć, iż absolutnie wszyscy NPC, których dane nam będzie móc napotkać na naszej drodze, dysponować będą własnym głosem, co biorąc pod uwagę ich niebagatelną ilość idącą w tysiące, będzie czymś absolutnie unikalnym. A właśnie tego rodzaju szczególiki pozwalają lepiej wczuć się w wirtualny świat i czerpać zeń większą przyjemność.
Bez wątpienia
Star Wars: The Old Republic, nawet jeśli okaże się gniotem, z finansowego punktu widzenia zwróci się z niemałą nadwyżką. Niemniej jednak gorąco wierzę, że twórcy nie pozwolą sobie na taką fuszerkę i zszarganie swej wyśmienitej renomy, co może się wiązać dla
Blizzarda z zupełnie nowym i nieznanym dotychczas wyzwaniem – autentyczną konkurencją. A jej zwycięzcą z pewnością będzie gracz.
|
Autor: Klemens
|
|
|