O Kraju Kwitnącej Wiśni i jego mieszkańcach można powiedzieć wiele zarówno złego, jak i dobrego. Jednakże faktem niepodważalnym jest to, iż opinie te najczęściej wynikać będą z zupełnie odmiennej kultury japońskiej, paradoksalnie niezmiernie podatnej na wpływy zewnętrzne, szczególnie po II wojnie światowej. Japończycy nierzadko dokonują hiperbolizacji adaptując elementy kultury zachodniej – i tak samo stało się z istotą jednostek uznawanych za wyjątkowe, czyli idoli.
Ta tematyka jest właśnie meritum najnowszej produkcji studia
Love in Space, twórców całkiem przyjemnej serii
Sunrider.
Shining Song Starnova przedstawia historię siedmiu młodych dziewcząt, które nie do końca nadają się do stania się idolkami w myśl zasad rzekomo obowiązujących w tym niesprawiedliwym światku. Nie należy sugerować się jednak słodkimi licami bohaterek, gdyż produkcja ta jest raczej skierowana do osób dojrzałych emocjonalnie – i to niekoniecznie ze względu na potencjalną zawartość seksualną. Mimo to, produkcja zawiera bardzo dużo lekkich treści, w tym naśmiewania się ze stereotypów czy po prostu luźnych rozmówek o życiu.
Shining Song Starnova gatunkowo należy do tzw. powieści wizualnych. Gatunku, którego moim zdaniem błędnym jest kwalifikowanie do szeroko rozumianych gier komputerowych, których podstawowym założeniem jest interaktywność. Widać to tym bardziej na przykładzie niniejszego tytułu, gdzie „granie” objawia się po prostu uważnym śledzeniem setek linijek tekstu, z niewielkim wsparciem graficznym w tle. Owszem, pojawiają się niekiedy pewne wybory, jednakże jeden z nich zawsze prowadzi dalej, a drugi – albo jest kompletnie nieznaczący, albo bardzo szybko kończy grę, oferując tzw. zły koniec.
W
SSS przychodzi wcielić się w rolę producenta wcześniej wspomnianych aspirujących idolek. Jego postać jest nietrudna do polubienia – jednak cechuje się on niesamowicie przewidywalnym zachowaniem. W rezultacie każda z alternatywnych ścieżek (o nich za chwilę) przedstawia dokładnie tożsamy schemat jego postępowania – co można przedstawić jako konsekwencję autora, albo leniwość czy brak polotu.
Opowieść zaczyna się całkiem długim wprowadzeniem (około 4 godzin przy założeniu dość szybkiego czytania), w którym poznajemy wszystkich głównych bohaterów z zarysami ich przeszłości oraz motywów dołączenia do grupy. Po tym czasie przychodzi moment na wybór jednej z siedmiu alternatywnych historii (z których jedna jest zablokowana aż do ukończenia pozostałych sześciu). Decyzja ta skutkuje ustanowieniem wybranej dziewczyny jako „centrum” zespołu i implikuje mnóstwo związanych z tym konsekwencji, w tym również rozwinięcie wątku miłosnego między protagonistą oraz wybraną idolką.
Trochę zastrzeżeń miałem do owoców pracy scenarzysty. Poza drobnymi niedopatrzeniami czy nieścisłościami językowymi tu i ówdzie, najbardziej przeszkadzała mi pewna niekonsekwencja. Otóż każda z 6 początkowo dostępnych ścieżek do wyboru opisuje walkę danej bohaterki z określonym problemem, wynikającym z jej przeszłości. Śledząc potem kolejne historie, wspomniane trudności innych dziewczyn wydają się nie istnieć… mimo iż nie powinny. Dopiero finalny, siódmy wybór porusza wszystkie wątki w pewnym stopniu i stanowi godny finał całej produkcji.
Oprawa wizualna produkcji będzie znajoma dla każdego, kto wcześniej miał styczność chociażby ze wspomnianą serią
Sunrider. Od razu widać charakterystyczną kreskę rysownika w jeszcze ładniejszych wizerunkach postaci. Bardzo wysokiej jakości są także komputerowo generowane tła – może za wyjątkiem pewnej „jaskini” czy skał przy plaży – ten obraz jest katastrofalnie poniżej poziomu. Na duży plus zasługuje podkreślenie wypowiedzi głównych postaci różnymi kolorami, ułatwiając szybkie załapanie kto w danej chwili się wypowiada.
Recenzowana produkcja jest częściowo dubbingowana, rzekomo przez nieprzypadkowe osoby. Nie jestem w stanie tego zweryfikować i może wyjdę na ignoranta, ale każdy japoński wokal brzmi dla mnie jękliwie i krzykliwie. Mimo to, te części tekstu z podłożonym głosem były przyjemniejsze w odbiorze. Pozostałe linijki były albo zupełnie nieme, albo dana wypowiedź była podkreślana dziwnym nieartykułowanym odgłosem, w stylu tych znanych dzięki choćby Pokemonom. Szkoda, że nie udało się zdubbingować całości, było by zdecydowanie lepiej. Brakowało mi też większej różnorodności ścieżek dźwiękowych przygrywających w tle – często ten sam utwór był odtwarzany w dwóch zupełnie innych nastrojowo scenach.
Pozory mylą –
Shining Song Starnova na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie infantylnej produkcji, jednakże po krótkim obcowaniu perspektywa ulega znacznej zmianie. Przejście (a raczej przeczytanie) całości zajmie co najmniej 30 godzin, co jest zadowalającym wynikiem dla powieści wizualnej. Oferowana wersja na zachodnich platformach jest, jak to często bywa z japońskimi produkcjami, jest niekompletna i okrojona z zawartości seksualnej. Więc jeśli ktoś czuje się niesłusznie ograniczany przez wszechobecną pruderię, to już po pierwszym uruchomieniu gry otrzymujemy wskazówki, skąd pobrać zajmujące ponad 2 GB darmowe DLC, zawierające chociażby animowane sceny seksu.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/shining_song_starnova
Metryczka
Grafika |
85% |
Muzyka |
75% |
Grywalność |
90% |
|
|
Ocena końcowa |
85% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Procesor 1 GHz Intel lub AMD, 1 GB RAM, karta graficzna kompatybilna z OpenGL lub DirectX, DirectX wersja 9.0c, 3 GB HDD, Windows 7/8/10
|
„Ignis”
|
Autor: Ignis
|
|
|