Pamiętam mroczne czasy, gdy zagrywanie się w polskie produkcje uchodziło za najwyższy akt patriotyzmu, a to z tej prostej przyczyny, że były to gry słabe, siermiężne, niejednokrotnie wręcz tandetne. Naturalnie generalizacja ta jest krzywdząca dla szeregu perełek, niemniej z reguły wręcz recenzenckim obowiązkiem było doszukiwanie się plusów w morzu wad. Jakże pięknie czasy się zmieniły, tak iż współcześnie można pozwalać sobie na generalizacje w rodzaju „dobre, bo polskie”! Potwierdzeniem tego hasła jest Seven: The Days Long Gone.
Pozycja ta była anonsowana jako nietypowy role-play osadzony w realiach science-fiction, i z grubsza można stwierdzić, że marketingowcy nie dopuścili się kłamstwa, lecz nie sposób im odmówić gruuubego niedomówienia. W istocie jest to bowiem absolutny miszmasz miszmaszów i kolaż kolaży. Co wbrew pozorom wcale nie musi być wadą…
Pierwsze skojarzenia to choćby taki
Torment: Tides of Numenéra, lecz jest to luźna asocjacja, mająca swoje źródło w konstrukcji świata, który swe najlepsze chwile ma za sobą, mianowicie doznał on swoistego kolapsu, wskutek którego mnóstwo wiedzy i osiągnięć zostało utraconych, niczym niezwykłym nie jest zaś łączenie niezwykle zaawansowanych technologii z rozwiązaniami właściwymi dla głębokiej przeszłości. Swoją drogą, to dość popularny ostatnimi czasy motyw, by wskazać chociażby na taki
Elex…
|
Jazda na linie to popularny sport w przyszłości
|
Drugie skojarzenie to
Gothic (pierwszy) – szybko uświadamiamy sobie, że nasza swoboda ogranicza się do więziennej wyspy, gdzie właściwie sami jesteśmy sobie prawem (choć w granicach), głównym celem jest zaś – niespodzianka! – wydostanie się zeń. Prawda, że brzmi znajomo?
Tego rodzaju uczuć déjà vu jest dużo, dużo więcej, można odnieść wrażenie, iż przepis twórców na grę sprowadzał się do hasła „nie wymyślajmy zbyt wiele nowego, tylko wymieszajmy wszystko ze wszystkim” – i o dziwo nie wychodzi z tego zakalec czy inny zbuk, lecz wcale strawne danie.
Wbrew pozorom bowiem twórcy sięgając po wcześniej opracowane elementy układanki mogli się w większym stopniu skupić na ich dopieszczeniu, tak że całość jest dużo, dużo bardziej koherentna niźli wiele pierwowzorów. Widać, że twórcy wcześniej jako gracze uświadczyli mniejszych bądź większych frustracji i dorwawszy się do kodowania postanowili wyprostować parę rzeczy.
Atutem produkcji jest jej rozbudowanie – poszczególne lokacje obfitują w różnorakie możliwe interakcje, graczowi nie towarzyszy uczucie pustki, taniego efekciarstwa, pozbawionego głębszego dna. Przejawia się to również w samej mechanice rozgrywki – nie przepadam za roguelike’ami, lecz sporej frajdy dostarczało mi odnajdywanie alternatywnych rozwiązań, polegających na dotarciu do zakamarka, o którym wcześniej nawet by się nie pomyślało.
|
Skradanie skradaniem, ale bez (częstej) walki się nie obejdzie
|
Zresztą poniekąd jest to konieczne, mechanika walki jest bowiem w znacznej mierze zręcznościowa, właściwa raczej dla różnorakich action-rpg-ów (z naciskiem na „action”), ucieczka niejednokrotnie jest jedynym sensownym rozwiązaniem, posunięcie zaś fabuły do przodu wymaga zaś „alternatywnego podejścia”. Dla jednych będzie to zaleta, dla innych wada – rozwiązania czysto siłowe bądź wybitnie dyplomatyczne z reguły nie są opcją jako taką.
Niestety,
Seven boleje na nie w pełni przemyślany i dopracowany kod. Nie raz i nie dwa zazgrzytać można zębami nad niedoskonałą optymalizacją, jak też szwankującą kamerą. Sporo do życzenia pozostawia również sztuczna inteligencja, z którego to feleru w kontekście przeciwników można korzystać, lecz sprawia to pewien niesmak. Również faza testów nie przebiegła idealnie, w grze dopatrzyć można się niejednego bugu.
Gra cechuje się urokliwą oprawą graficzną, choć wiążącą się – jak wspomniano wyżej – z niezwykle wysokimi wymaganiami sprzętowymi, zbyt wysokimi jak na taką jakość. Niestety, również muzyka nie trafiła w mój gust, choć nie określiłbym jej mianem irytującą, w żadnym zaś razie kakofonicznej.
Seven: The Days Long Gone to dość ryzykowne posunięcie ze strony twórców, jakkolwiek więcej niż strawne. Przypomina nieco swą konstrukcją - i tylko nią – pierwszego
Wiedźmina, niepozbawionego wad, lecz skrywającego w sobie więcej niż ziarna wielkości.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/seven_the_days_long_gone
Metryczka
Grafika |
90% |
Muzyka |
65% |
Grywalność |
80% |
|
|
Ocena końcowa |
80% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i5-2400 3.5 GHz/AMD FX-8320 3.5 GHz, 4 GB RAM, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660/Radeon 7850 lub lepsza, 10 GB HDD, Windows 7/8.1/10 64-bit
|
|
Autor: Klemens
|
|
|