Od pewnego czasu stoję na stanowisku, że w dobie znaczącego spadku jakości, jak i oryginalności konceptów gier tzw. głównego nurtu, to twórcy gier niezależnych wzięli na siebie brzemię tworzenia nieszablowych tytułów, które będą wyróżniać się w tłumie. Takim tytułem, który koncepcyjnie wymyka się wszelkim klasyfikacjom jest polskie Indygo, którą określić można mianem symulatora depresji.
Indygo to pierwsza gra polskiego studia
Pigmentum Game Studio. Z punktu widzenie mechaniki produkcja ta to (dość prosta) gra przygodowa. Wcielamy się w niej w rolę Tomasza. Tomasz jest utalentowanym i popularnym malarzem. Od pewnego czasu zmaga się z depresją, która eskalowała do tego poziomu, że odizolował się od świata zamykając drzwi do swojego pokoju, który jest zarazem jego pracownią. Jedynym jego quasi łącznikiem ze światem jest jego dziewczyna, Anna, z którą porozumiewa się on za pośrednictwem listów. W zasadzie na powyższym zmuszony jestem zakończyć opis fabuły, aby przypadkiem nie zdradzić zbyt wiele, albowiem gra jest bardzo, bardzo krótka – o czym dalej.
Rozgrywka w grze jest w zasadzie dwuczęściowa. Z jednej strony poruszamy się po (niedużej, złożonej z kilku ekranów) lokacji w sposób typowy dla przygotówek typu point and click i wykonujemy nieskomplikowane zadania, niekiedy podejmując wybory, które przybliżoną nas do jednego z kilku zakończeń. Z drugiej strony, pomiędzy poszczególnymi interwałami wchodzimy w pewne listowne interakcje społeczne, w których zadaniem gracza będzie zakończenie listu poprzez wybór jednej z kilku kwestii „dialogowych” - przy czym mam wrażenie, że pewne poczynania w toku gry blokują niektóre z opcji dialogowych, co dodaje grze klimatu.
Grafika jest bardzo estetyczna i zarazem minimalistyczna. Sprawia wrażenie ręcznie rysowanej i prezentuje świat gry w smutnych, depresyjnych, kolorach. Oprawa wizualna podobała mi się i stanowi jedną z mocniejszych stron gry. Dźwięk nie przeszkadzał. Dubbing polski (który testowałem) stał jak dla mnie na akceptowalnym poziomie – co wobec niezależnego charakteru produkcji uznać należy za komplement, zwłaszcza, że w obsadzie „aktorskiej” nie odnotowałem żadnych medialnych nazwisk.
Największym szokiem była dla mnie długość gry. Usiadłem do niej na chwilę, aby zobaczyć jak działa i… niechcący ją przeszedłem, co zajęło mi około 40 minut. Może i brzmi to szokująco, ale w gruncie rzeczy cieszę się, że trwała tyle ile trwała. Gra opowiada pewną spójną, zamkniętą, historię i tych 40 minut wystarczyło aby zawiązać i rozwiązać akcję bez znudzenia gracza, a jednocześnie w pełni przekazać to co gra miała do zaoferowania. W sumie nie wiem czy traktować
Indygo jako pełnoprawną grę, czy raczej bardziej jako swoisty projekt, multimedialną instalację artystyczną, która w interaktywny sposób ma zwrócić uwagę gracza na (coraz powszechniejszą) chorobę depresji, jak i na sposób postrzegania świata przez osoby nią dotknięte. W tej sferze gra spisuje się bardzo dobrze. Porusza poważne problemy i skłania do refleksji.
W tym miejscu muszę ponownie zaznaczyć, że gra ma kilka zakończeń, więc istnieje możliwość wydłużenia czasu rozrywki poprzez kilkukrotne jej przejście. Odnosząc się do sfery ekonomicznej podnoszę, że gra kosztuje około 20 zł, więc przyjmując czas gry (licząc na przykład podwójne jej przejście) na około godzinę, to inwestycja w
Indygo nie będzie gorszą (i bardziej kosztowną) formą spędzenia czasu niż wyjście (jednoosobowe) do kina sieciowego.
Innymi słowy warto spróbować tej gry na własnej „skórze”, przy pierwszej okazji, zwłaszcza wobec niewysokiej ceny i potencjalnych szans na promocje.
Metryczka
Grafika |
85% |
Muzyka |
60% |
Grywalność |
75% |
|
|
Ocena końcowa |
75% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Dual-Core 2 Ghz, 3 GB RAM, karta grafiki 512 MB z Shader Model 3, 3 GB HDD, Windows XP
|
|
Autor: Matis
|
|
|