Nigdy nie potrafiłem malować, ba, me zdolności manualne można sprowadzić nawet nie do dwóch lewych rąk, co raczej trzech lewych nóg. Pomimo tego, a może właśnie z uwagi na to, zawsze intrygowało mnie malarstwo, niekoniecznie zmierzające do jak najbardziej realistycznego oddania rzeczywistości, co raczej służące uwypukleniu pewnych detali, które na co dzień łatwo by było przeoczyć. Dzięki Four Last Things wiem, że tego rodzaju pasjonaci są także wśród twórców gier.
Przedmiotowa pozycja w zakresie mechaniki jest dość klasyczną przygodówką point’n’click, wymagającą eksplorowania kolejnych lokacji, identyfikowania istotnych elementów oraz wprawiania ich we wzajemne interakcje. W trakcie zabawy możemy również zapomnieć o jakichkolwiek łamigłówkach, choć ich pewnym substytutem jest fakt, że z niektórymi (acz rzadkimi) wyzwaniami można się uporać na dwa różne sposoby.
|
Nie liczcie na przesadny realizm
|
Fabuła produkcji też nie jest specjalnie złożona, jakkolwiek dość prześmiewcza. Otóż pod wpływem snu zamierzamy się… wyspowiadać, na przeszkodzie ku czemu stoi jednak fakt, że znajdujemy się poza obszarem swej parafii, co oznacza, iż nie jest możliwe wyznanie grzechów spoza jej terenu. Jest jednak pewien trik – rozgrzeszenie możemy uzyskać zbiorowo, a dla jego ważności konieczne jest „jedynie” wyznanie przykładowego reprezentanta danego grzechu. Ruszamy więc na nowo popełnić siedem grzechów głównych (cóż, sumienie mamy wybitnie nieczyste), by następnie móc je powołać.
Niektóre spośród owych niecnych uczynków wymagają chwilowej aktywności, ot, skierowania rozmowy na właściwe tory, inne z kolei wymagają bardziej złożonych działań na zasadzie „przynieś-zanieś-pozamiataj”, przy czym każde z nich cechuje się pewną wewnętrzną logiką, jakkolwiek niekoniecznie rzucającą się od razu w oczy.
|
Panaceum na czas hiperinflacji
|
Gra ta cechuje się nade wszystko iście montypythonowskim poczuciem humoru, nie wątpię, iż gdyby legendarna grupa komików tworzyła współcześnie gry, to jedna z nich wyglądałaby, brzmiałaby oraz cechowałaby się konstrukcją gagów właściwą właśnie dla omawianej pozycji.
Skoro już wspomniałem o oprawie – autor produkcji zdecydował się na banalnie proste (w świetle prawa autorskiego) rozwiązanie, a mianowicie sięgnąć po prace graficzne i muzyczne dostępne na zasadach tzw. otwartej licencji, głównie zresztą z uwagi na fakt, że wiele z nich w istocie stanowi adaptację dzieł z czasów, gdy koncept praw autorskich majątkowych bądź w ogóle nie istniał, bądź znajdował się w powijakach. W konsekwencji gracz teoretycznie oddając się mało angażującej intelektualnie rozrywce ma tak naprawdę do czynienia z istnym bogactwem dzieł niewątpliwie zaliczających się do tzw. kultury wysokiej, całość zaś pomimo jej dość eklektycznej struktury jest autentycznie satysfakcjonująca dla zmysłów.
|
Prawie jak polska służba zdrowia
|
Szkoda tylko, że gra ta jest tak krótka – dla nieco bardziej doświadczonego gracza nie będzie ona stanowiła wyzwania nawet na godzinę, o ile ten będzie parł prosto do celu bez kontemplacji kolejnych lokacji. Miejscami możemy sobie pozwolić na aktywności poboczne (nie mające wpływu na fabułę, a skutkujące tylko dodatkowym osiągnięciem), ale i ich liczba jest bardzo skromna.
Four Last Things to pozycja, która jak dla mnie mogłaby rozpocząć cały podgatunek – albo chociażby doczekać się znacznie bardziej rozbudowanego wcielenia. Trudno jednak uznać choćby sekundę spędzoną z nią za straconą.
Metryczka
Grafika |
90% |
Muzyka |
75% |
Grywalność |
70% |
|
|
Ocena końcowa |
80% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Dual Core 2.6 GHz, 4 GB RAM, karta grafiki 512 MB GeForce 9800 lub lepsza, 500 MB HDD, Windows Vista/7/8/10
|
|
Autor: Klemens
|
|
|