Zaryzykuję nie aż tak śmiałą tezę, że dwoma najbardziej kojarzącymi się z Krajem Kwitnącej Wiśni gatunkami gier są tzw. jRPG-y (co widać już po samej pierwszej literce skrótowca) oraz powieści graficzne (visual novel). Naturalnie Japończykom nie sposób odmówić twórczego i specyficznego wkładu również ukierunkowanych na inne preferowane style rozgrywki, trudno jednak w mej ocenie zaprzeczyć, że właśnie wielkie oczy postaci z jeszcze większymi mieczami zwykły kojarzyć się z wirtualną rozrywką z tego dalekiego archipelagu. A gdyby tak spróbować ożenić te dwie konwencje?
Główną bohaterką
Eternal Radiance jest niejaka Celeste, która pragnie zostać pi… tzn. rycerzem, takim pasowanym, wraz z ostrogami. Wymaga to jednak od niej stosownego wykazania się, co będzie wymagało zabijania szczur… nie, nie, nie, nie aż tak. Otóż czekają na nas groźne dyn… no dobra, będziemy walczyć też z przerośniętymi dyniami, ale też i smokami czy stworami z takich i innych bajek (koszmarów).
|
Rzadka okazja ujrzenia naszej bohaterki nie od strony... szwu spódniczki
|
W czasie rozgrywki przyjdzie nam eksplorować – zgodnie z twierdzeniami autorów – cały kontynent, ale to marketingowa nowomowa, swymi rozmiarami przypomina on bowiem raczej wyspę, składa się bowiem nań około dwudziestu lokacji, o dość skromnych rozmiarach i jeszcze mniej interesującej strukturze. Owszem, przedzierać się będziemy przez piaszczyste pustynie i ośnieżone las… tzn. zagajniki, umowność całości przypomina jednak przełom lat 80. i 90. stulecia minionego.
Konstrukcja gry wobec ubóstwa treści opiera się na nastawieniu na grind, który jest jednak tym bardziej irytujący z uwagi na niewielkie zróżnicowanie przeciwników, zwłaszcza że ich część stanowi tylko podrasowaną wariację na przedstawiony wcześniej temat. Najbardziej kuriozalne odkrycie czekało mnie po kilkudziesięciu minutach i uświadomieniu sobie, że o ile zamierzałem skupić się na wątku głównym, to wystarczyło „przebiegać” poszczególne plansze, niemal bez jakichkolwiek obrażeń ze strony wrogów – zignorować się nie dało wyłącznie starć z bossami.
Inną dotkliwą wadą gry jest jej dalekie od doskonałości niezbalansowanie – część starć jest trywialna w swej istocie i bazuje w znacznej mierze na głupocie przeciwników, ale w przypadku innych wahadło wychyla się w drugą stronę i trudno przy opisie pominąć frazę „po prostu przegięcia”.
Jak na współczesne standardy w miarę godnie prezentuje się muzyka, lecz o wizualiach trudno powiedzieć coś milszego – jako żywo silnik 3D kojarzy się z pierwszymi generacjami konsol. Praca kamery jest z kolei fatalna, co w połączeniu z niewiele lepszym sterowaniem często prowadzi w prostej linii do bzdurnego zgonu i narastającej frustracji.
|
RPG bez smoka się nie liczy!
|
Eternal Radiance to gra, która przeciwników „japońszczyzny” tylko utwierdzi w ich stanowisku, zaś cierpliwość nawet zdeklarowanych otaku wystawi na nie lada próbę. Łatwo o wrażenie, że uwypukliła bądź wypaczyła ona wszystko, co najtrudniej strawne w swej specyfice, nie zaoferowała zaś w zamian niczego, co przykuwałoby do danego tytułu na dłużej.
Metryczka
Grafika |
65% |
Muzyka |
75% |
Grywalność |
35% |
|
|
Ocena końcowa |
40% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Procesor Intel Core i5-2300, 8 GB RAM, karta grafiki NVIDIA GTX 750 Ti, 8 GB HDD, Windows 7 64-bit
|
|
Autor: Klemens
|
|
|