Od pewnego czasu czekam na każdą kolejną nową odsłonę serii Assassin's Creed. Co by nie mówić wplatanie elementów fantastyki do realiów historycznych jest bardzo fajne. Assassin's Creed: Valhalla nie miała u mnie łatwego startu, gdyż Assassin`s Creed: Odyssey stała się jedną z moich ulubionych części serii. Na szczęście przygody Wikingów są także co najmniej bardzo dobre.
W grze wcielamy się w Eivora z Klanu Kruka. Na początku rozgrywki można wybrać czy nasz protegowany będzie mężczyzną lub kobietą. Zdecydowałem się jednak na trzeci wariant, czyli można pozwolić Animusowi wybrać, które DNA jest silniejsze, przez co gra automatycznie decydować będzie jaką płcią na danym etapie będziemy przemierzać świat. Brzmi to dość dziwnie i kuriozalnie, ale to ma sens, bo jak się okazuje w grze mamy dostęp do wspomnień zarówno… no dobrze, nie będę tutaj spoilerował, powiem tylko, że wybranie takiej opcji pozwala lepiej zrozumieć fabułę. Po przejściu kampanii ostatecznie jednak zmieniłem płeć na mężczyznę. Bo choć Animus przez większą część przygody dawał mi wcielić się w Eivora - kobietę to jednak nie dość, że nie podobał mi się jej wygląd, to jeszcze kobiecy głos w moim odczuciu nie został dobrze dobrany. Facet Eivior wygląda i brzmi znacznie lepiej.
Począwszy od
Assassin's Creed: Origins poprzez
Assassin's Creed: Odyssey Ubisoft zaczął w cyklu coraz śmielej iść w stronę cRPG, a nie gry akcji, jak było do tej pory. Świecka tradycja jest na szczęście podtrzymana w
Assassin's Creed: Valhalla. Co przy tym ciekawe nie mamy typowych dla gier RPG poziomów doświadczenia, zamiast tego są punkty mocy, które następnie można wydać na zdolności. Tych zaś jest tylko skromne 400, ale wiadomo, wiele się powtarza, jak na przykład bonus do życia czy zwiększający obrażenia. Gdyby jeszcze tego było mało, to po osiągnięciu tego poziomu dostajemy punkty mistrzowskie. W moim przekonaniu drzewko zdolności jest zbyt duże i rozbudowane, inaczej mówiąc zbyt skomplikowane. A bez wcześniejszego odblokowania pewnych zdolności nie widzimy co jest dostępne dalej i czasem niestety trzeba zdolności przypisywać na ślepo. Na szczęście jeżeli stwierdzimy, że wolimy jednak inną umiejętność, to nie ma żadnego problemu. W każdej chwili decyzję można zmienić i inaczej rozdysponować posiadane zdolności.
Jak już chyba wspomniałem
Assassin's Creed: Valhalla jeszcze bardziej poszło w stronę cRPG. Jak zatem prezentuje się fabuła? Oczywiście żadnych spoilerów nie będę tutaj umieszczał. Powiem tyle tylko, że pod tym względem jest bardzo, ale to bardzo dobrze. Co więcej w kooooońcu ciekawie zaczęło się też dziać w (krótkim) wątku współczesnym. Muszę przyznać, że finał przygody był jednym z najlepszych nie tylko jak na standardy serii
Assassin's Creed, ale gier w ogóle. Dawno nie widziałem tak dobrze przemyślanej gry pod względem fabularnym. Co przy tym ciekawe wielu, ku mojemu rozczarowaniu, ma problem z jej zrozumieniem. Wynika to jednak jedynie z faktu, że po prostu ludzie mają problem z łączeniem prostych i logicznych faktów.
Oprawa graficzna nie poszła znacznie do przodu. Prezentuje się trochę lepiej niż poprzednia odsłona serii. Tutaj powodów do narzekań nie mam. Gra prezentuje się bardzo ładnie i przemierzając tereny Norwegii i Anglii można sobie przystanąć i podziwiać widoki.
Vallhalla podobnie zresztą jak
Odyssey prezentuje się naprawdę doskonale. Pewne usprawnienia jednak zaszły. Dziwiło mnie to, że gra która i tak przeznaczona jest dla dorosłego odbiorcy, była nie tak krwawa. Wszakże już od pierwszej części wcielamy się w zabójców. W
Assassin's Creed: Valhalla możemy nie tylko rozczłonkowywać wrogów w trakcie walki, ale często też cios kończący uruchamia animację odciętej kończyny albo głowy. Jest krwawo i brutalnie. Ale spokojnie - jeśli chcecie pokazać grę swoim rodzicom bez ryzyka bana na rozgrywkę, to w opcjach krew i latające części ciała można wyłączyć. Wrogów w grze mamy ponad 20 różnych rodzajów, nie licząc oczywiście bossów. Fajne jest to, że większość z nich ma swoje mocne i słabe strony. Dzięki temu walka nie tylko potrafi, ale i jest satysfakcjonująca, a także krwawa i emocjonująca.
Niektórzy recenzenci uważają, że w
Assassin's Creed: Valhalla jest najlepsza muzyka w serii w ogóle. Osobiście nie zgadzam się z tą opinią. Uważam, że muzyka jest bardzo nierówna. Czasem i owszem, wpada w ucho, w końcu jednym z kompozytorów jest Jasper Kyd, ale innym razem słyszane dźwięki określiłem mianem „rany, co za rzępolenie”. Na plus wybijają się aranżacje autorstwa Einar Selvik, który nie tylko gra, ale także śpiewa, czy to podczas pływania statkiem albo podczas plądrowania klasztorów. I wtedy pod względem muzycznym jest bardzo dobrze. Do gry wróciła także Sarah Schachner, znana bardziej jako autorka muzyki do
Assassin’s Creed: Origins. W ogólnym rozrachunku jednak w moim przekonaniu ścieżka dźwiękowa w grze jest bardzo niezbalansowana, a szkoda.
W
Valhalli można, ba, nawet trzeba rozwijać swoją osadę. W czasach najazdów wikingów nie było jeszcze marketów budowlanych, dlatego gdy była potrzeba coś zbudować, należało wybrać się do Castoramy tamtych czasów, czyli inaczej mówiąc, najechać i splądrować klasztor, gdyż tylko tam dostać można materiały budowlane. Same najazdy są fajne i, jak już wiecie, towarzyszy im bardzo fajna muzyka. Nie podoba mi się tylko taki koncept, że nie ma żadnej innej możliwości zdobycia wspomnianych materiałów, no poza zaliczeniem misji głównych misji z wątku głównego.
Pod wieloma względami
Assassin's Creed: Valhalla to wspaniała gra. W ogólnym rozrachunku jednak ocena końcowa będzie niższa niż w przypadku
Assassin's Creed: Odyssey. Powodem są liczne ogromne, duże i małe, ale w każdym wypadku wkurzające błędy i niedociągnięcia. Czasem na tyle istotne, że nie uniemożliwiają wykonanie kluczowych zadań. Sam kilkukrotnie musiałem restartować grę, bo jakiś skrypt nie skojarzył, że założenia misji wykonałem. Udało mi się jednak grę ukończyć, ale błędy nadal są co najmniej bardzo dokuczliwe. Choćby z tego powodu, że nie mogę wbić platynki, bo po pierwsze te @#^% ryby się nie spawnują tam, gdzie być powinny, a do trofika trzeba złowić po sztuce każdego rodzaju. Po drugie po maksymalnym ulepszeniu kołczanu na strzały i torbie na żywność w skrzyniach nie pojawia się już materiał, który jest potrzebny do tego, aby złożyć w jednej z kapliczek. A bez tego nie jestem w stanie spełnić wymagań trofika, który chce, abym wypełnił wszystkie aktywności poboczne. I choć
Ubisoft wydaje łatki i wspiera grę to jednak zdarza się i tak, że patch przynosi nowe problemy. Przez sporą część gry po usprawnieniu kołczanu na strzały w praktyce mogłem ich przenosić znacznie mniej.
Błędów i problemów jest tyle, że mógłbym w tej recenzji wymieniać jeszcze przez kilka akapitów. Skupię się na tym, co mnie najbardziej irytowało. A było i jest to wywalanie się gry w najmniej oczekiwanym momencie, często w środku wykonywania głównego zadania albo walki z bossem. Powiem w ten sposób:
Assassin's Creed: Valhalla to świetna gra, ale ta ilość błędów i niedoróbek jest na tyle przytłaczająca, że po prostu irytuje.
Nieco kontrowersji budzi fakt, że zbroje i bronie dostępne w wewnętrznym sklepie za prawdziwe pieniądze są zdecydowanie lepsze niż te, które można znaleźć w grze. Szkoda tym większa, choćby z tego względu, iż by zdobyć choćby taką zbroję Thora trzeba się naprawdę namęczyć. Sam nie widzę potrzeby kupowania cyfrowych przedmiotów, niesmak jednak pozostaje.
Jak w każdej grze od firmy
Ubisoft jest cała masa aktywności pobocznych. Jedne przypadły mi do gustu, inne zaś niekoniecznie. Jedną z aktywności, które mnie irytują i których jest zdecydowanie za dużo, to układanie kopców z kamieni. Za to takie anomalie Animusa bardzo mi przypadły do gustu. Oprócz tego mamy także odnajdywanie tajnych symboli na kamieniach, skrzynie z różną zawartością, do których czasem trzeba się nakombinować, żeby do nich dotrzeć czy niszczenie przeklętych symboli. Jedną z aktywności, która mi najbardziej przypadła do gustu były potyczki słowne, które niestety w polskiej wersji językowej zostały całkowicie zepsute. Specjalnie na ten etap gry przełączałem się na wersję angielską, bo tam były one po prostu rymowane, zabawne i pasujące do klimatu.
Pomimo narzekań uważam, że
Assassin's Creed: Valhalla to bardzo dobra gra. I na pewno do niej powrócę z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze wierzę, że błędy zostaną załatane i będę mógł wbić upragnioną platynkę. A po drugie w 2020 roku święty Mikołaj się postarał i sprezentował mi grę wersji Ultimate czyli wraz z przepustką sezonową i pakietem cyfrowych dodatków. Bawiłem się bardzo dobrze, ale uważam też, że gra ta zasługuje na więcej.
Metryczka
Grafika |
100% |
Muzyka |
60% |
Grywalność |
70% |
|
|
Ocena końcowa |
70% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i7-4790 3.6 GHz / AMD Ryzen 5 1600 3.2 GHz 8 GB RAM karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 570 lub lepsza 50 GB SSD Windows 10 64-bit
|
|
Autor: Wojman
|
|
|