Większość osób na pytanie o pierwszy trójwymiarowy survival horror wymieni bez wahania Resident Evil. Choć nie da się ukryć, iż dzieło Capcomu na lata ustanowiło standardy gatunku, to nie jest ono bynajmniej pierwszym survival horrorem, a nawet pierwszą taką grą w trójwymiarze. Oryginalne Alone in the Dark ukazało się aż cztery lata wcześniej, lecz niestety dość średnie sequele i wyjątkowo nieudane próby powrotu w późniejszych latach (beznadziejne Alone in the Dark: Illumination) pogrzebały legendę w odmętach czasu. Obecnie jednak Pieces Interactive postanowiło powrócić do korzeni z rebootem mocno nawiązującym do oryginału z 1992 roku.
Podobnie jak w oryginale, jako detektyw Edward Carnby i towarzysząca mu Emily Hartwood trafiamy do posiadłości Derceto z powodu wuja Emily – Jeremy’ego. Tym razem jednak jest nieco inaczej – Derceto pełni funkcję ośrodka dla osób cierpiących na różne schorzenia umysłowe (lub, co niestety było normalne w tamtych czasach, osób, których rodziny chciały się z różnych powodów pozbyć), a Jeremy Hartwood jest pacjentem. Emily otrzymała od niego niepokojący list, w związku z czym najęła detektywa i przybyła do posiadłości wyjaśnić sytuację. Niestety, będzie to co najmniej trudne – Jeremy zniknął, pracownicy i mieszkańcy Derceto zachowują się podejrzanie, a w grę mogą również wchodzić mroczne siły usiłujące wedrzeć się do naszego świata.
Podobnie jak w oryginale wybieramy postać którą poprowadzimy – Emily lub Edwarda – po czym ruszamy do eksploracji. Nowa wersja
Alone in the Dark wykorzystuje znany nam z wielu gier widok zza pleców protagonisty, daje nam trzy rodzaje broni palnej, broń białą (która nie jest niestety zbyt wytrzymała, ale możemy najczęściej dość łatwo znaleźć zastępstwo) oraz leczenie w formie alkoholu do popijania (to prawie jak polski akcent…). Amunicji i leczenia znajdujemy dość niewiele, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności, a stwory, z którymi się mierzymy są dość wytrzymałe. Stąd też gra przewiduje również możliwość unikania walki poprzez odwracanie uwagi bestii leżącymi tu i ówdzie przedmiotami do rzucania. Te same przedmioty możemy jednak z powodzeniem wykorzystać do powalenia niektórych przeciwników, jako że rzucone we wroga zadają mu obrażenia – w szczególności butelki, które rzucone bezpośrednio we wroga podpalają go niczym koktajl Mołotowa. Dużo zależy więc od naszej chęci i poziomu trudności na jaki się skazaliśmy. Warto przy tym wspomnieć, że poziom trudności jest dwuczęściowy – wybieramy trudność walki i trudność zagadek osobno.
Odnośnie zagadek – są one z reguły dość łatwe, nawet na poziomie „starej szkoły”. Wymagają od nas trochę pamięci i umiejętności obserwacji. Wskazówki odnośnie tego co możemy zrobić znajdziemy przede wszystkim w rozmaitych dokumentach, listach i notatkach które walają się wszędzie. Część z nich ma tylko na celu wprowadzić nas w klimat lub dodawać nowe informacje, ale warto zdecydowanie przyjrzeć się każdemu z nich. Zwłaszcza, że wszystkie treści zostały dodatkowo świetnie nagrane – jeżeli nie chce więc nam się czytać zawsze możemy odsłuchać aktorów, którzy zrobili to za nas.
Ciekawostką są przedmioty dodatkowe, zwane tu lagniappe. Mamy piętnaście zestawów tematycznych, każdy składający się z trzech przedmiotów. Kolekcje możemy uzupełnić na przestrzeni wielu przejść gry, resetujemy ją dopiero ręcznie w menu głównym jeżeli chcemy zacząć od nowa. Zbieractwo nie jest w żadnym razie konieczne, ale niesie ze sobą zaskakujące benefity. Choć część z „gratisów” zapewnia nam przede wszystkim dodatkowe smaczki do historii, to zebranie niektórych zestawów odblokowuje nowe rzeczy… w tym całe nowe zakończenia. Niestety, granie na przemian Edwardem i Emily aby zebrać wszystko nie jest tak fascynujące jak mogłoby być, patrząc na wzór jakim w tym samym gatunku jest chociażby
Resident Evil 2 Remake. Różnice między wyzwaniami stojącymi przed dwójką bohaterów są minimalne (głównie jeden rozdział historii i część znajdowanych lagniappe…), choć na plus liczy się to, że obydwoje są traktowani inaczej przez pracowników i pacjentów Derceto, a także spotykają inne osoby w różnych miejscach. Brak za to znaczących różnic w gameplayu – mamy takie same bronie i szczerze powiedziawszy, nie widziałam większej różnicy w wytrzymałości czy sile postaci.
Ogólnie rzecz ujmując, rozgrywka jest na ogół w porządku (poprawiłabym skradanie, dodała więcej różnic między rozgrywką obu postaci…), a historia opowiedziana w grze i miejsce akcji jakim jest Derceto są świetne. Niestety jednak
Alone in the Dark boryka się z licznymi problemami technicznymi. Mamy przykład zacinających się cutscenek oraz rwania w animacji w trakcie rozgrywki, co zanim znalazłam wątki graczy skarżących się na ten sam problem zwalałam początkowo na mój sprzęt. Niestety, wczytywanie zapisu również wiąże się z problemami. Naśladując niemalże zależność między piorunem i grzmotem: obraz objawia się nam jako pierwszy, a dźwięk wskakuje na swoje miejsce dopiero po dobrych kilku lub nawet kilkunastu sekundach (sic!), w czasie których gramy sobie w absolutnej ciszy.
Mimo błędu z dźwiękiem nie da się ukryć, że ta część oprawy jest naprawdę świetnie zrobiona. David Harbour i Jodie Comer użyczają głosów (i twarzy) odpowiednio Edwardowi Carnby’emu i Emily Hartwood, dając świetny popis jako główni bohaterowie. Zresztą, nie tylko oni stanęli na wysokości zdania – pozostałe postaci, które słyszymy nie tylko w czasie cutscenek, ale też gdy czytamy znalezione zapiski nie odstają ani trochę. Muzyka świetnie pasuje, podkreślając atmosferę – nie tylko w trakcie eksploracji tajemniczego Derceto i… innych miejsc… ale też w trakcie nieco dziwnych spotkań z pozostałymi postaciami kręcącymi się po posiadłości. Oczywiście oprócz muzyki mamy również naprawdę dobre efekty dźwiękowe.
Odnośnie grafiki – ponownie, mimo problemów technicznych oraz czasem dziwnie doczytujących się szczegółów otoczenia, trzeba uznać, że całość wygląda nieźle. Derceto jako miejsce akcji jest bardzo charakterystyczne, z jednej strony senne i spokojne jak na miejsce mające leczyć ludzi przystało, ale z drugiej coraz bardziej odsłaniające swoje mroczne oblicze – zrujnowane i zapieczętowane pomieszczenia, nawiązujący do oryginału strych i oczywiście tajemnicze „przejścia”. Derceto najdobitniej pokazuje że nie jesteśmy mile widziani poprzez nagłe zmiany otoczenia – i tak wychodząc z sypialni na korytarz zamiast tego lądujemy w cuchnącym bagnie pełnym wijących się olbrzymich pijawek. Jest to oczywiście tylko przykład, zmian jest wiele, widzimy że Derceto nie jest tylko fizycznym miejscem ale też swego rodzaju portalem – a siły które sprawują nad nim pieczę zdecydowanie chcą naszej zguby.
Potwory, które niechybnie spotkamy na naszej drodze, nie są niestety najstraszniejsze – mamy tutaj parę wariantów zombie wyglądających jak potwory z bagien (pasujące, bo Luizjana), dziwne poskręcane istoty będące połączeniem trupów i toczących je olbrzymich czerwi, klasyczne małe pająkowate paskudztwa, a także latające robactwo. Najciekawsze stwory są tutaj zostawione na deser, często widzimy je czasem tylko i wyłącznie raz w ciągu rozgrywki, a do tego nie zawsze możemy z nimi walczyć. Trochę szkoda, że jest tego tak mało, nie są to też design, które zapadną w pamięć.
Podsumowując, nowe
Alone in the Dark jest grą ze średnim budżetem, ale dużym sercem. Ma ona sporo problemów technicznych, a twórcy musieli też najwyraźniej ograniczyć ambicje odnośnie rozgrywki dwoma postaciami, ale zdecydowanie cieszył mnie czas spędzony z nią. Jest to kawał dobrej historii, niezły gameplay i klimat. Niestety jednak, cena jest dość spora, co może odstraszyć skuteczniej niż niejeden horror. Mam cichą nadzieję, że tym razem
Alone in the Dark odwróci złą passę na stałe, a ten list miłosny do oryginału zostanie przyjęty na tyle ciepło, aby
Pieces Interactive chciało powrócić z kolejną paranormalną sprawą dla pana Carnby’ego. Niekoniecznie z kowbojami-zombie w roli głównej.
Metryczka
Grafika |
70% |
Muzyka |
75% |
Grywalność |
75% |
|
|
Ocena końcowa |
75% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Intel Core i5-12400 2.5 GHz / AMD Ryzen 7 3700X 3.6 GHz, 16 GB RAM, karta grafiki 6 GB GeForce RTX 2060 / 8 GB Radeon RX 5700 XT lub lepsza, 50 GB SSD, Windows 10/11 64-bit
|
„FaultyGear”
|
Autor: FaultyGear
|
|
|