Mam wrażenie, że odrodziła się stara świecka tradycja. Mam na myśli wydawanie przez twórców gier grywalnych wersji demonstracyjnych. Tą drogą postanowił pójść także Ubisoft, dzięki czemu miałem okazję zapoznać się z Immortals: Fenyx Rising.
Immortals: Fenyx Rising jest zupełnie nową marką w portfolio firmy
Ubisoft. W moim odczuciu wydawca dość kiepsko wybrał termin premiery tej gry, czyli grudzień 2020 roku. W końcu miesiąc wcześniej wyszedł
Assassin’s Creed: Valhalla, a w październiku premierę miał
Watch Dogs: Legion. Na dodatek w tym okresie gracze z niecierpliwością czekali na
Cyberpunk 2077. Nie dziwię się zatem, że omawiana dzisiaj gra w okresie premiery światem nie zawładnęła. Jednak na szczęście francuski gigant nie zamierza gry porzucać i mam wrażenie, że jeżeli chodzi o wsparcie marketingowe, to już w nowym 2021 roku jest nadrabiane.
W
Immortals: Fenyx Rising wcielamy się w dziewczynę o imieniu Fenyx. W pełnej wersji można wybrać płeć prowadzonego bohatera, w demie zaś takiej możliwości nie stwierdziłem. Nie przeszkadza to jednak w niczym, lubię bowiem w grach prowadzić kobiece bohaterki. O fabule nie ma żadnego sensu się tutaj wypowiadać. Widać, że twórcy podchodzą do prezentowanych wydarzeń z humorem. Czasem suchym, ale w ogólnym rozrachunku całość daje radę. Tłem dla wydarzeń przedstawionych w grze jest rozmowa pomiędzy Zeusem a tym znanym na całym świecie przestępcą Prometeuszem, który ukradł ogień. Rozmowy tych dwóch bogów mają wpływ na świat przedstawiony. Bogowie mogą się na przykład kłócić o to, jakiego rodzaju przeciwnika spotkała nasza bohaterka, a na ekranie się on po prostu zmienia w zależności od tego o czym akurat panowie dyskutują. Bardzo fajna sprawa.
Przy okazji wielu polskich dubbingów narzekałem na to, że ci sami aktorzy występują w różnych produkcjach i po prostu mi się oni już przejedli, bo doskonale kojarzę ich z innych ról w innych grach. Tutaj problem jest podobny, z tym że tyczy się on angielskiej wersji językowej. Prometeusz mówi głosem Adama Jensena z najnowszych odsłon serii
Deus Ex, a
Zeusa już wcześniej słyszałem i zapamiętałem jako Sokratesa w
Assassin’s Creed: Odyssey. I to jest chyba największe zastrzeżenie jakie mam do gry. Sama rozgrywka to skrzyżowanie
The Legend of Zelda: Breath of the Wild z serią
Assassin’s Creed. I gra się w to wyśmienicie!
Jeżeli chodzi o oprawę graficzną, to gra powstała dokładnie na tym samym siniku, na którym chodzą najnowsze produkcje z serii
Assassin’s Creed i sprawdza się to naprawdę dobrze. Pokuszono się tutaj jednak nie o realistyczną grafikę, a taką bardziej komiksową, dzięki czemu gra ta ma po prostu swój urok. Sterowanie i walka jest bardzo podobne jak - nigdy nie zgadniecie - w przytoczonej tutaj już wielokrotnie serii o skrytobójcach. Oczywiście dodano nowe możliwości jak chociażby walka w powietrzu i całość sprawdza się naprawdę dobrze.
Nieprzypadkowo w tym tekście wspominam o
Assassin’s Creed. Wszakże twórcy ze studia
Ubisoft Quebec byli odpowiedzialni za świetnego przecież
Assassin’s Creed: Odyssey. Jak widać ten utalentowany zespół bardzo lubi bawić się z mitologią grecką i bardzo dobrze, bo wyszła im w rezultacie bardzo fajna gra. Wraz z wypuszczeniem wersji demonstracyjnej
Immortals: Fenyx Rising Ubisoft zdecydował się zorganizować masę promocji na tę grę, także w Polsce. A ponieważ dopiero co ukończyłem
Valhallę, to zdecydowałem się nową grę francuskiego wydawcy kupić i bawię się naprawdę przednio. Polecam samemu się przekonać o tym jak bardzo fajna jest to gra.
|
Autor: Wojman
|
|
|