Bagniaki, ziemniewki, tancerze strefowi, nabijane łby. Bagno na dnie studni grawitacyjnej i pod platformami Orbitalców. Wybucha wojna: straszna, mordercza, bezlitosna: w powietrzu, na lądzie i na wodzie, w interfejsie pękającym od komputerowych oszustw, na podtopionych ulicach slumsów. Ta wojna kreuje nowych bohaterów i nowe legendy.
Cyberpunk zwykł się kojarzyć ze społeczeństwami nie tyle zaawansowanymi technologicznie, co wręcz przez ową technologię zdominowanymi, przenikającymi jej egzystencję na każdym kroku, okazując się raczej jej przekleństwem niźli błogosławieństwem. Czy jest jednak możliwe odmienne spojrzenie?
W
„Okablowanych” Walter Jon Williams teoretycznie czyni zadość tej konwencji, lecz pozwala sobie jednocześnie na dość daleko posuniętą oryginalność. Inaczej bowiem niż u innych przedstawicieli gatunku akcję swej powieści plasuje on nie w realiach jakiegoś megalopolis, metropolii przytłaczającej dla wszystkich, lecz przeciwnie, przedstawiona historia rozgrywa się na klasycznym amerykańskim interiorze, prowincji wciąż zdominowanej przez pola kukurydziane oraz typowo redneckowe stodoły.
Bynajmniej jednak wizja pisarza nie skłania się ku żadnej wypaczonej sielskości czy rustykalności, główny bohater (a właściwie jeden z dwojga) jest bowiem przemytnikiem, tyle że na iście przemysłową skalę, zmuszonym toczyć jak najbardziej dosłowne boje z szeroko rozumianymi siłami policyjnymi. Zważywszy zaś na fakt, iż gdy narrator porzuca jego perspektywę, to orientuje się na ochroniarce, trudniącej się jednak również skrytobójstwem, trudno którąkolwiek z tych postaci uznać za jednoznacznie pozytywnego bohatera dziecięcych opowieści (tudzież właściwych dla kina akcji).
W pozycji tej nie zabraknie jednak klasycznego technologicznego instrumentarium, które tylko nieznacznie zestarzało się wskutek upływu lat, mamy również do czynienia z korporacyjnym anturażem, na tyle jednak oryginalnym, iż nie wywołującym zniesmaczenia po stronie czytelników choć odrobiny krytycznych wobec gatunku.
„Okablowani” to pozycja dojrzała, oferująca wartką akcję, lecz zarazem niestroniąca od bardziej frapujących refleksji, czasami wręcz podniesionych wprost, ale i subtelniej skrytych gdzieś w tle. Warto spojrzeć na przepastne amerykańskie przestrzenie z perspektywy pancerki czy delty.
|
Autor: Klemens
|
|
|